Czytelnicy i kolekcjonerzy rozpieszczeni dzisiejszym rynkiem komiksowym (nie tylko w Polsce) mogą być zaskoczeni i zapomnieć o tym, że wiele lat temu, gdy komiksy w Polsce dopiero raczkowały, można je było spotkać głównie w prasie codziennej.
Drugi tom serii „Toska z lasu” nie zawodzi. Teresa Radice oraz Stefano Turconi oferują kolejną porcję intrygujących przygód rozgrywających się w średniowiecznej Italii.
Uchylający przed nami drzwi hotelu Bertram portier Michael i boy hotelowy Peter, zapraszają nas do świata skrzętnie skrywanej zbrodni w dziewiętnastowiecznych dekoracjach.
Jeśli zbliżacie się właśnie do czterdziestki (lub ją przekroczyliście), a do tego nie jest wam obca rozrywka elektroniczna w postaci gier wideo, to bardzo prawdopodobne, że znacie doskonale postać Yoshitaka Amano.
W toku osiemnastu już albumów (w tej edycji zaprezentowanych w dziewięciu zbiorach) przybliżających perypetie bohaterów niniejszej serii była już okazja, by nieco bliżej poznać Rudowłosą.
Nie byłem też, nie jestem i pewnie nie będę żadnym przewodniczącym jakiegokolwiek jury, przyznającego nagrody za coś tam, lecz absolutnie rozumiem wszystkich tych, którzy postanowili uhonorować „Jeża Jerzego” i twórców jego za osiągnięcia na polu filmowej animacji.
Ścigany przez służby rządu amerykańskiego, zdeformowany przez eksperymenty związane z transmutacją – Bobby Bailey, wraca do opuszczonego rodzinnego domu, siada na schodach prowadzących na piętro i zaczyna raz jeszcze przeżywać swoje dzieciństwo.
Decydenci dwóch najważniejszych komiksowych wydawnictw amerykańskiego rynku (zresztą tych nieco mniejszych również) nie ustają w wysiłkach na rzecz pozyskania nowej publiki.
Za oknami jesień w pełni, a na moim komiksowym stoliku, po kilku miesiącach czekania, podano utrzymaną w iście wakacyjnym anturażu, kontynuację najpyszniejszej polskiej komiksowej serii ostatnich lat!
„Feliks i Makary – Mijanie się z celem” to zupełnie nowa seria komiksowa dla młodszych czytelników, która ostatnimi czasy pojawiła się na krajowym rynku.
„Czarodziejski ten kapelusz…” z tymi słowa klasyki polskiej muzyki rozrywkowej wirtuozersko komponuje się zjawiskowa okładka „Retro”, a jeżeli nadal nie
Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku, w momencie, gdy komiksowy rynek na polskim gruncie niejako eksplodował, doczekaliśmy się pokaźnej listy inicjatyw twórczych, które pomimo obietnicy kontynuacji takowej nigdy się nie doczekały.
W swoim czasie (tj. od późnego lata 2001 r.) tytułowy bohater niniejszej serii miał być obok Dylana Doga jednym z dwóch „mocnych uderzeń”, którymi Egmont zamierzał przebijać się u nas z ofertą wydawnictwa Bonelli.
Osobliwe i unikalne zarazem uniwersum Grabarza Józefa ma to do siebie, że nie sposób za nim nie tęsknić i wypatrywać kolejnych okazji do jego „odwiedzenia”.