Krótkie, bo niespełna czterdziestoletnie życie Jacka Londona, swoją intensywnością jest w stanie zawstydzić niemal każdego, komu wydaje się, że żyje pełnią życia.
Pomimo upływu równo trzydziestu lat od startu kosmicznej sagi Luiza Eduarda De Oliveiry (szerzej znanego jako Leo) znać, że nadal ma się ona co najmniej dobrze.
Od momentu zaistnienia linii wydawniczej DC Black Label znać w niej zdecydowaną przewagę realizacji z udziałem Batmana oraz osobowości blisko z nim powiązanych (vide m.in. „Joker/Harley: Zabójczy umysł”).
Dokonania Gartha Ennisa w miesięczniku poświęconym wrednemu magowi już na etapie ich pierwszej prezentacji uznane zostały za wyjątkowe i godne polecania.
Konwencja superbohaterska to oczywiście domena twórców anglosaskich; niemniej okazjonalnie wątki i motywy dla niej charakterystyczne dają o sobie znać również w komiksowych produkcja frankofońskich.
Objęcie funkcji scenarzysty komiksowych perypetii Kapitana Ameryki przez Eda Brubakera, okazało się jednym z najbardziej fortunnych zrządzeń losu nie tylko dla wspomnianego protagonisty, ale też dla superbohaterskiej konwencji w całej jej rozciągłości.
Populacja dzieciarni wciąż nie daje się przetrzebić, nawet pomimo tego, że od kilku tomów nasza heroina, zamiast uganiać się za potworami, sama jest zwierzyną, na którą polują koledzy po fachu.
Ledwie skończyłem czytać czerwcowy numer AKT-u, a tu już przecież wkrótce „emefka” i na horyzoncie jawi się kolejny już odcinek wywodzącego się z Torunia magazynu komiksowego.
Nie da się ukryć, że realia zaistniałe w efekcie ingerencji Barry’ego Allena w strukturę czasoprzestrzeni (o czym więcej w opowieści „Flashpoint-Punkt krytyczny”) jawiły się jako obiecujący „front” dla kolejnych, osadzonych w nich fabuł.
Wraz z kolejnymi odsłonami serii „Frnck” nie tylko w prehistorii przybywa osób z przyszłości, ale także coraz bardziej zawiłe stają się kolejne zdarzenia rozgrywające się w różnych planach czasowych.
Doskonale pamiętam, jaką rewelacją w 2021 roku okazał się komiks „Zakazany port” włoskiego duetu Teresa Radice (scenariusz) i Stefano Turconi (rysunek).
Trzeba przyznać, że dysponenci praw do marki Smerfów wprost dwoją się i troją, by ta nie zniknęła z horyzontu postrzegania jej potencjalnych odbiorców.
Komiksowa inicjatywa towarzysząca grze komputerowej „Injustice: Gods Among Us” okazała się na tyle popularna, że doczekała się aż pięciu obszernych wydań zbiorczych.
Podobnie jak tradycje homeryckie (vide m.in. „Wilusa. Ostatnie godziny Troi”), również mity arturiańskie są przez twórców współczesnej kultury popularnej chętnie przetwarzane i opowiadane na nowo. Znać to choćby w perypetiach wojownika Sláine’a („Skarby Brytanii”).
Gdyby wybrać jeden jedyny, a dokładniej mówiąc dwa jedyne komiksy duetu Ed Brubaker/Sean Phillips, z którymi powinien zapoznać się każdy czytelnik przed śmiercią, bez wątpienia wybór padłby na „Umarłych i umierających” oraz „Fatalną noc”.
Pomimo druzgocącej katastrofy, którą dla Stanów Zjednoczonych niedalekiej przyszłości okazały się perturbacje społeczne na wielką skalę (zob. „Noc drapieżców”),h
Bez wątpienia Jacques Lamontagne mógłby narysować adaptację „Dyliżansu” Johna Forda i jestem święcie przekonany, że ów komiksowe dzieło pod względem wizualnym przyćmiłoby filmową materię.