„Amazing Spider-Man” tom 1: „Świat bez miłości” - recenzja
Dodane: 15-09-2025 21:21 ()
W nowym otwarciu serii Tombstone jest przeciwnikiem Spider-Mana. Wstęp pokazuje sześć miesięcy po tajemniczym, wybuchowym incydencie — krater w Pensylwanii i sugestia, że Peter zrobił coś strasznego lub przynajmniej kosztownego — i zastajemy go odseparowanego od przyjaciół, liczącego grosz do grosza i wypychanego poza krąg superbohaterów.
Wokół Petera Wells na nowo, z wyczuciem ciągłości, buduje obsadę drugoplanową. Robbie Robertson i jego syn Randy — którego romans z Janice Lincoln (córką Tombstone’a i samą w sobie zreformowaną superprzestępczynią) dojrzewał od dłuższego czasu — nabierają realnej wagi fabularnej. Mary Jane obecna jest głównie w negatywie: drzwi z obcymi butami obok, urwana rozmowa, imię kogoś innego dobiegające z mieszkania, które dawniej bywało również Petera. A później jest Norman Osborn, może najbardziej lotny składnik tej mieszanki. Z sumieniem jakby chirurgicznie zszytym z człowiekiem, który zbudował swoje życie na czynach nie do obrony, Norman wyciąga do Petera rękę. Ta propozycja jest równie fascynująca, co wstrętna. Czy bohater może przyjąć pomoc od kogoś, komu ufać nie potrafi? Czy powinien?
Spider-Man wpada w rozkręcającą się wojnę gangów między Tombstone’em a Rose’em. Chcąc zapobiec rzezi, zostaje przechytrzony i wpada w ręce Tombstone’a, który serwuje jedno z chłodniejszych „szkoleń” od złoczyńcy, jakie kiedykolwiek przeżył Pająk. W klaustrofobicznych scenach Tombstone nie tylko grozi Peterowi; on go uczy. Wyjaśnia, co trzeba zrobić, by przetrwać w mieście, które chce ci zabrać oddech, a potem to udowadnia. Opowiada, jak nauczył się wyglądać jak potwór, żeby traktowano go jak potwora — i przestano go krzywdzić. Sprawia, że Peter poczuje różnicę między miłosierdziem a słabością.
Gdy Spider-Man w końcu się wyrywa, niesie ze sobą odór tej lekcji. Napad, pułapka, gangsterska kinetyka budują finał, który odwraca role — kto kogo lepiej rozumie — i pyta, czy bycie bohaterem czasem nie oznacza myślenia jak najgorszy typ w pokoju. Wszystko to przeplata się z osobistymi wstawkami: miłością Randy’ego do Janice, rolą Robbiego jako redaktora i ojca, nieobecną obecnością MJ, naciskami Normana i Nowym Jorkiem wiecznie na ostrzu noża.
Tombstone był częściej nastrojem — tępy taran, solidny kawał kłopotu. Wells czyni go przerażającym, biorąc na serio jego postawę motywacyjną. Najlepsze sekwencje opierają się na jego opowieściach, nie o tym, jak stał się silny albo kogo zabił, ale dlaczego przestał się uśmiechać. Przemeblowuje okrucieństwo w mechanizm przetrwania.
W komiksie błyszczy John Romita Jr., a jego Tombstone jest studium negatywnej przestrzeni i geometrii. Wygląda, jakby go wykuto z chodnika podczas ulewnego deszczu. Krzaczaste brwi jak układy baryczne, usta w rysie. Sposób, w jaki Romita Jr. inscenizuje „lekcje” Tombstone’a, podkreśla ich brutalność: panel domyka się jak drzwi; świat redukuje się do krawędzi; dłoń sięga po gardło strony. Kiedy Tombstone się porusza, nie szarżuje — posuwa się naprzód, jakby panel musiał się do niego dostosować albo pęknąć.
Wells wykorzystuje tę obecność, by stworzyć złoczyńcę, który nie jest łamigłówką ani szyderczą inwersją Spider-Mana, lecz praktycznym problemem. Tombstone nie chce udowodnić, że jest mądrzejszy; chce pokazać, że ma mniej moralnych hamulców i więcej cierpliwości. Jest okropnym nauczycielem — i bardzo skutecznym. Komiks tylko na tym zyskuje.
Peter w wydaniu Wellsa brzmi jak facet, który wraca do domu, zrzuca plecak i krzywi się na to, jak trudno złapać oddech. Nie jest pozbawiony radości; żarty są, odruchowy urok też. Ale humor ma tu drżącą jakość, jak stukanie łyżeczką w kieliszek, żeby sprawdzić, czy pękł. Z kręgiem towarzyskim w oddaleniu, poczuciem słuszności, które się zacina, i światem demonstracyjnie niesympatycznym, decyzje Petera stają się ostrzejsze..
Ta mieszanka daje Spider-Manowi klasyczny moralny kontrakt: niezależnie od tego, jak bardzo zostanie obdarty czy skompromitowany, musi wybierać, by być lepszym rodzajem potwora. Może przyjąć taktykę Tombstone’a, ale nie jego wartości. Może oprzeć się na Normanie, ale nie stać się od niego zależnym. I może działać bez bezpośredniej miłości MJ, nie używając jednak bólu jako wymówki. To ten etyczny marsz po linie, który od zawsze wyróżnia Spider-Mana.
Rola Robbiego jako redaktora pozostaje ważna; jako ojca — robi się krucha. To człowiek, który chce być dobrym pracodawcą, dobrym tatą i stałym głosem rozsądku w mieście, które zawodowo drwi z takiej ambicji. Wells skraca dystans między Robbiem jako szefem newsroomu a mężczyzną pod presją, co daje elektryczne sceny zderzeń obowiązków.
No i jest White Rabbit. To specyficzny typ wroga Spideya: chaotyczna przedsiębiorczyni przestępstwa o aurze — ironicznej, samoświadomej, pełnej stylu — która służy jako zamierzona toniczna interpunkcja. Jej obecność dodaje lekkości, nie rozbrajając grozy. Daje komiksowi oddech między lekcjami Tombstone’a.
Spider-Man Romity Jr. może dzielić czytelników: jedni kochają kanciastość, inni odbijają się od klockowatych twarzy i kątowej anatomii. W Świecie bez miłości ta estetyka wydaje się szyta na miarę. Romita Jr. dostarcza to linią i przestrzenią. Anatomia i ruch. Ciała mają masę i ciężar. Kreska sugeruje człowieka w kostiumie, nie zarys uogólniony do łuków i esów. Ciosy szorują bardziej, niż iskrzą. Pozy Spider-Mana są kinetyczne, ale liczy się także odrzut. Nowy Jork jako labirynt. Romita Jr. rysuje miasto wspólnych przestrzeni i ostrych narożników. Dachy nie są sterylnymi platformami; gęstnieją od drabin, wentylatorów, nieporęcznych gratów prawdziwych budynków. Bramy są wredne; pokoje za małe na to, co się w nich dzieje. Gdy komiks przenosi nas do gangsterskiego magazynu, to miejsce wygląda na używane od lat, a nie na scenę skleconą pod bójkę.
Marcio Menyz świetnie moduluje paletę barw bez utraty pulpowej energii. Noce toną w dymnych błękitach i asfaltowych pomarańczach; wnętrza brzęczą tanimi jarzeniówkami; świty wiszą cienkim różem. Gdy czerwień i błękit Spideya przecinają te przestrzenie, kostium wygląda na jaskrawe kłamstwo, które świat próbuje poprawić. Wybory kolorystyczne podkreślają melancholię historii, nie spłaszczając jej humoru.
Świat bez miłości to mocna interpretacja bohatera, który bywa najciekawszy, gdy jest najbardziej przyparty do muru. Scenariusz Zeba Wellsa jest ostry, tam gdzie trzeba — okrutny, gdzie może — czuły, i ciasno skupiony na ludziach i wyborach. John Romita Jr., z tuszami Scotta Hanny i kolorami Marcio Menyza, nadaje tomowi posiniaczoną, kanciastą, „zamieszkaną” estetykę, która pasuje do historii o złych lekcjach i lepszych odruchach. Tombstone zostaje wyniesiony do rangi wroga, który uczy cię czegoś, czego wolałbyś nie przyswajać.
Jeśli Spider-Man od zawsze był synonimem wstawania po upadku, ten tom dopisuje mile widziany warunek: wstawać mądrzejszym, nie tylko silniejszym.
Tytuł: Amazing Spider-Man tom 1: Świat bez miłości
- Tytuł oryginału: ,,Amazing Spider-Man by Wells and Romita Jr. vol.1: World Without Love”
- Scenariusz: Zeb Wells
- Szkic:John Romita Jr.
- Tusz: Scott Hanna
- Kolory: Marcio Menyz, John Romita Jr., Scott Hanna
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Bartosz Czartoryski
- Wydawca wersji oryginalnej: Marvel Comics
- Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
- Data publikacji wersji polskiej: 27.08. 2025 r.
- Oprawa: miękka ze „skrzydełkami”
- Format: 167 x 255 mm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 144
- Cena: 59,99 zł
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Amazing Spider-Man #1-5, a następnie zebrane w tomie „Amazing Spider-Man by Wells and Romita Jr. Vol. 1: World Without Love”
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus