„Świat Arkadiego” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 12-02-2025 21:55 ()


Eksplozja komiksowej fantastyki na łamach magazynu „Métal Hurlant” to zjawisko z gatunku nie do przecenienia. Nieprzypadkowo, bo w ramach inicjatywy Jeana-Pierre’a Dionneta (publicysty m.in. tygodnika „Pilote”, który wpadł na pomysł utworzenia wspomnianego periodyku) efekty swoich twórczych poszukiwań prezentowali tacy giganci komiksowego medium jak Philippe Druillet („Lone Sloane”, „Salambo”), Enki Bilal („Eksterminator 17”, „Trylogia Nikopola”) i Jean „Moebius” Giraud („Arzach”, „Światy Edeny”).

Wśród „zrekrutowanych” autorów znalazł się również Philippe Caza, którego „Scenki z życia osiedla”, ujmując rzecz kolokwialnie, zryły banie (w pozytywnym rozumieniu tego „terminu”) czytelnikom magazynu „Pilote”. Jednak to właśnie środowisko twórcze „Métal Hurlant” okazało się dlań na tyle pobudzające do dalszej pracy, że de facto ostatecznie ukształtowało jako twórcę kompletnego. Zamiłowanie rzeczonego do fantastyki „przeżyło” zresztą okres współpracy z pamiętnym magazynem, co przejawiło się wysoko ocenianą serią „Świat Arkadiego”. Za sprawą wydawnictwa Lost in Time także polscy wielbiciele tego typu produkcji zyskali okazje, by te wysokie noty ocenić.

Realia wspomnianej serii to czas dla ludzkości wyjątkowo trudny. A to z tego względu, że w odległej przyszłości ruch obrotowy Ziemi wokół jej własnej osi uległ zatrzymaniu. Konsekwencje tego stanu rzeczy okazały się katastrofalne, choć nie na tyle, by „synowie Adama” ostatecznie wymarli. Toteż pośród gruntownie odmienionej topografii egzystują wspólnoty potomków ocalałych z globalnego kataklizmu. Jak nietrudno się domyślić warunki zaistniałe w efekcie wspomnianej zmiany są skrajnie wymagające. Tylko nieliczne grono szczęśliwców zdołało znaleźć schronienie w zaawansowanym technologicznie mieście Dis. Wśród tych, którym nie było dane odnaleźć się w zautomatyzowanej metropolii, jest także tytułowa bohater tej serii, Arkadi, syn wojownika Arkasa. Usiłujący ocaleć pośród mnogości niebezpieczeństw, wyrusza on ku de facto kolejnym etapom osobistej inicjacji, przemierzając przestrzenie m.in. zaludnianej przez zdegenerowane plemiona strefy pogranicza zmierzchu i brzasku. A to ledwie początek odysei na miarę perypetii osobowości innych klasycznych przedsięwzięć komiksowej fantastyki.

Niniejszy zbiór to rzecz zdecydowanie warta rozpoznania już tylko z racji zawartych tu ilustracji. Phillipe Caza w pełni zasłużenie cieszy się bowiem statusem wyjątkowo utalentowanego artysty komiksu frankofońskiego. Do tego dysponującego wysoce rozwiniętymi umiejętnościami warsztatowymi. Gwoli ścisłości już na etapie wzmiankowanych „Scenek…” znać było, że ów autor to również pod tym względem ścisła czołówka plastyków, którym w najlepszych latach komiksu frankofońskiego dane było tę dziedzinę sztuki rozwijać. Znać przy tym, że nie poprzestawał on na wypracowanej stylistyce, ale nieustannie poszukiwał nowych rozwiązań oraz środków wizualnego wyrazu. Dynamika rozwojowa była znaczna, jako że zawarte w tym tomie albumy wykonane zostały w toku zaledwie czterech lat. Dostrzegalne są ponadto wpływy stylistyki wypracowanej przez Jeana Girauda przy okazji m.in. serii „Incal”. Przy czym Caza okazał się pod tym względem nie tyle naśladowcą swojego kolegi po fachu, ile na własnych warunkach podążył w zbliżonych kierunkach co właśnie Moebius. Uwzględniając, że obaj panowie byli aktywni w zbliżonym czasie i tym samym środowisku okoliczność podobieństw tematycznych i formalnych ani trochę nie zaskakuje. Bez względu na rodzaj m.in. scenografii oraz odmian portretowanych istot, rzeczywistość przedstawiona jawi się jako spójna i kompletna.

Analogicznie sprawy mają się także w kontekście fabuły, przekonująco „portretującej” rzeczywistość odległej przyszłości. Zarówno pejzaże odmienionego matecznika ludzkości, jak i wnętrza futurystycznej metropolii, okazują się tłem dla zajmującej, dosyconej głębią emocjonalną epopei o przetrwaniu i dojrzewaniu w świecie na tzw. krawędzi. Podobnie jak realizacje z przywoływanego magazynu „Métal Hurlant”, także w tym przedsięwzięciu istotnym elementem narracji jest wizyjność. Ponadto wzorem takich autorów literackiej science fiction jak Frank Herbert i Alfred Elton van Vogt, również Philippe Caza opracował słownik terminologiczny, doprecyzowujący niuanse Ery Uziemienia (tj. epoki, w której rozgrywa się niniejsza opowieść). Nic dziwnego, bo „Świat Arkadiego” to projekt na miarę „piętrowo” konstruowanych cykli wspomnianej chwilę temu odmiany fantastyki. Tym mocniej cieszy, że przed nami ciąg dalszy tego już w tym momencie złożonego i równocześnie fascynującego eposu.

 

Tytuł: „Świat Arkadiego” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Le Monde d’Arkadi” vol.1-4 & „Nocturnes”
  • Scenariusz: Philippe Caza
  • Rysunki: Philippe Caza
  • Kolory: Philippe Caza, Scarlett Smulkowski
  • Wstęp: Serge Lehrman
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Paweł Łapiński
  • Wydawca wersji oryginalnej: Humanoïds Associés
  • Wydawca wersji polskiej: Lost in Time
  • Data publikacji wersji polskiej: 26 listopada 2024 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 245 x 326 mm
  • Druk: kolor
  • Liczba stron: 272
  • Cena: 160 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w albumach „Les yeux d’Or-Fé” (październik 1989), „Le Grand Extérieur” (październik 1990), „Arkadi” (październik 1991) i „La Corne Rouge” (wrzesień 1992).

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus