„Ernie Pike” – recenzja
Dodane: 31-01-2025 21:58 ()
Miłośnicy talentu Hugo Pratta będą zadowoleni. Oto bowiem nakładem oficyny Lost in Time na księgarskie półki trafił niedawno „Ernie Pike”. Album zawiera krótkie historie o pewnym reporterze wojennym rysowane właśnie przez włoskiego mistrza komiksu.
Ernie Pike zadebiutował w roku 1957. Pojawił się w pierwszym numerze argentyńskiego magazynu „Hora Cero” w opowieści zatytułowanej „Snajperzy”. Scenariusz napisał Hector Oesterheld, warstwą graficzną zajął się Hugo Pratt przebywający wówczas w Argentynie. Seria niemal od razu stała się bardzo popularna, co doprowadziło do rozmnożenia czasopism, w których ją drukowano. Przez pewien czas przygody korespondenta wojennego, a raczej opowiadane przez niego historie, drukowano w trzech różnych tytułach. Wiązało się to oczywiście z koniecznością zaangażowania kolejnych rysowników. Pratt narysował w sumie trzydzieści cztery odcinki, które później były przedrukowywane we Włoszech oraz we Francji. Podejmowane były również próby publikowania ich w albumach zbiorczych. Efekt takich prac możemy właśnie podziwiać w tomie wydanym przez Lost in Time. Tom otwiera interesujący i bogato ilustrowany tekst Dominique’a Petitfauxa, który szczegółowo opisuje historię publikacji, kreśli sylwetki jej twórców oraz odsłania kulisy prac nad serią.
Ernie Pike bez wątpienia nie jest typowym, komiksowym bohaterem. Nawet nie pojawia się we wszystkich odcinkach swojej serii. A jak już się pojawi, to jego obecność ogranicza się zazwyczaj do krótkiego wstępu, w którym zapowiada jakąś historię, albo wyjaśnia, w jaki sposób ją zdobył. Jako reporter usuwa się w cień, a na pierwszym planie umieszcza swoich bohaterów. Ta świadoma i celowa marginalizacja znajduje również odzwierciedlenie w jego historiach. Ernie Pike zainteresowany jest bowiem opowieściami, które nie mają szans na pierwsze strony w gazetach. Intrygują go zwyczajne ludzkie losy i to, w jaki sposób wpływa na nie wojna. Zadaje pytania o ludzką naturę i podejmuje refleksję na temat jej uwarunkowań. Szuka zmian, jakie w człowieku powoduje wojna, nie rozróżniając wrogów i przyjaciół. Dla niego liczy się człowiek, a nie to, po której stronie barykady postawiła go historia. Krótko mówiąc, dla przeciętnego konsumenta medialnej paki to straszna nuda!
Z tego opisu jasno wynika, że mamy do czynienia z nietypowym dziennikarstwem. Ernie Pike stanowi całkowite zaprzeczenie współczesnych wzorców, które sprowadzają się do epatowania obrazami przemocy, emocjonalnego szantażowania i kompulsywnego dążenia do szokowania odbiorców za wszelką cenę. A wszystko to okraszone jest oczywiście gwiazdorzeniem pseudodziennikarzy i pseudoreporterów, którzy po plecach bohaterów swych historii, próbują wdrapywać się na szczyt dziennikarskiej hierarchii. I właśnie z tego powodu historie zawarte w albumie zbiorczym zainteresują przede wszystkim fanów klasycznych, obyczajowych historii oraz czytelników z nieco staroświeckim podejściem do życia. Bo choć mamy do czynienia z komiksem wojennym, to wojna jest tu jedynie tłem, owszem ważnym, ale jednak tłem, na którym rozgrywają się ludzkie dramaty. I w tym właśnie tkwi siła tych historii.
Już w otwierającej album opowieści „Snajperzy” dostajemy próbkę tego właśnie podejścia do ukazywania ludzkich losów. Jest rok 1944, we Włoszech trwają krwawe walki. W pewnym momencie Niemcy wycofują się, zostawiając oddziałom amerykańskim swoje pozycje. Jak się okazuje, był to sprytny fortel. Amerykańscy żołnierze stają się bowiem łatwym celem dla niemieckich moździerzy. Jest tylko jedno wyjście z tej pułapki. Trzeba namierzyć niemieckie pozycje i je zniszczyć. W misję wyrusza dwóch mężczyzn – włoski partyzant doskonale znający teren oraz amerykański żołnierz. W drodze okazuje się, że są to starzy znajomi – przed wojną obaj byli zakochani w tej samej kobiecie. Teraz gdy nad ich głowami świszczą kule i ważą się losy żołnierzy z oddziału oczekującego wsparcia, odżywają dawne emocje. Czy uda im się odłożyć na bok dawne niesnaski i uratować towarzyszy broni? A może górę wezmą duma i urażone ambicje? Trzeba przyznać, że przebieg tej misji i jej finał stanowią mocne otwarcie albumu.
Każda kolejna historia odsłania jakąś część ludzkiej duszy. Poznajemy przebieg i dramatyczne zakończenie krwawej potyczki w sercu birmańskiej dżungli. Stajemy się świadkami poświęcenia, z jakim niemiecki porucznik ratuje rozbitków ze statku, który sam wcześniej zatopił. Obserwujemy wzruszające przejawy przyjaźni, której nie jest w stanie zniszczyć najkrwawsza bitwa. Towarzyszymy konwojowi płynącemu na Maltę, by podziwiać graniczące z szaleństwem bohaterstwo amerykańskiego kapitana statku skazanego na zatonięcie. Podziwiamy determinację sędziwego weterana pierwszej wojny światowej, który ma jeszcze coś do udowodnienia podczas drugiej wojny. Wzruszamy się również honorową postawą niemieckiego, żołnierza, który własnym życiem przypłaca akt niesubordynacji, który uratował życie rannych wrogów. Tak, bohaterami i nikczemnikami mogą tu być żołnierze walczący po obu stronach barykady.
To tylko niektóre historie, spośród wszystkich pomieszczonych w recenzowanym albumie. Wszystkie one mają jeden wspólny mianownik. W centrum zawsze jest człowiek, który musi mierzyć się ze swoimi słabościami. Człowiek, który często bywa rozdarty pomiędzy przeciwstawnymi dążeniami. Z jednej strony chodzi bowiem o konieczność lojalności wobec towarzyszy broni, z drugiej zaś w grę wchodzi zwykła ludzka przyzwoitość, która nie ma już przynależności narodowej czy wojskowej. I właśnie te ludzkie dramaty, ukazane przez autorów w poruszający sposób stanowią o sile tego komiksu. I nie chodzi tu o to, by wybielać zbrodniarzy, czy też szargać dobre imię bohaterów. Trzeba naprawdę wiele złej woli, by tak interpretować ten komiks, choć włosko-argentyńskie tropy związane choćby z rodzinnym dziedzictwem Pratta pewnie dla wielu mogą być kuszące. Chodzi o refleksję na temat ludzkiej natury, o stawianie pytań dotyczących tego, co z człowiekiem robi wojna. Te niepozorne historie czyta się z zapartym tchem, tak wiele mówią o człowieku. Niestety, zyskują one dziś dodatkową aktualność. Przecież niedaleko polskiej granicy toczy się właśnie wojna, na której dzieją się równie dramatyczne sceny.
Jeśli chodzi o warstwę graficzną, to Hugo Pratt stanowi jak zwykle gwarancję doskonałej jakości. Artysta miał trzydzieści lat, gdy zaczął rysować te historie i był na początku swej kariery. Jego sztandarowy komiks, czyli „Corto Maltese”, miał pojawić się dopiero dziesięć lat później. Rysunki w tej wojennej serii są bardziej realistyczne, bogatsze w detale i dynamiczne kadry. Sporo tu tuszu, bo większość z tych historii była pierwotnie drukowana w czerni i bieli. Oczywiście są tu już doskonale widoczne cechy charakterystyczne dla jego późniejszej twórczości – na przykład charakterystyczne twarze, ekspresyjna mimika, oraz swobodna kompozycja kadrów, w których zawsze jest wiele przestrzeni dla działających postaci. Można również zaobserwować rosnącą z opowieści na opowieść skłonność do eksperymentowania z formą (np. „K.K. Sims”) oraz coraz swobodniejsze zabawy z tuszem prowadzące do tworzenia abstrakcyjnych deseni i motywów (np. „Nocna warta”). Trudno nie zauważyć, że stanowią one zapowiedź tego, co później Pratt doprowadził do doskonałości w swojej autorskiej serii o romantycznym marynarzu i awanturniku balansującym nieustannie na granicy jawy i snu.
„Ernie Pike” to doskonała lektura dla czytelnika lubiącego zastanowić się nieco nad prezentowanymi fabułami. Opowieści z albumu warto jednak dawkować sobie małymi porcjami. Tylko w ten sposób można bowiem należycie zadumać się nad każdą historią i jej przesłaniem oraz zadać sobie pytanie o aktualność i uniwersalność tych opowieści. A poza tym, dzięki takiej lekturze wystarczą na dłużej.
Tytuł: „Ernie Pike”
- Tytuł oryginału: „Ernie Pike”
- Scenariusz: Hector Oesterheld
- Rysunki: Hugo Pratt
- Tłumaczenie: Tomasz Pindel
- Wydawca: Lost In Time
- Data polskiego wydania: 2024
- Objętość: 364 strony
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena okładkowa: 180 zł
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus