„Projekty Manhattan” tom 2: „Pseudonauka” - recenzja
Dodane: 05-12-2025 22:32 ()
Co by było, gdyby historia nauki była tylko fasadą – pretekstem do ukrycia mrocznej, paranoicznej opowieści o władzy, zdradzie i wiedzy oderwanej od sumienia? W „Projektach Manhattan” Jonathan Hickman i Nick Pitarra przekształcają postaci takie jak Oppenheimer, Einstein czy Feynman w groteskowe figury demiurgów – istoty, które nie badają świata, lecz go konstruują. Oppenheimer ma bliźniaka-kanibala, Einstein okazuje się uzurpatorem z innego wymiaru, a zimna wojna to tylko farsa dla zakulisowej gry naukowych iluminatów. Nie jest to jednak komiks historyczny. To ponura fantasmagoria, w której racjonalność miesza się z szaleństwem, a nauka staje się religią bez boga.
Seria działa jak fikcyjna biografia epoki – u Hickmana o tyle charakterystyczna, że skala jest większa, bardziej systemowa. To nie alternatywna przeszłość, lecz mit założycielski współczesnego techno-świata. Groteska wizualna Pitarry i gęsta, nielinearna narracja Hickmana tworzą estetykę poznawczej niepewności, w której nie ma już granicy między odkryciem a symulacją. „Projekty Manhattan” to nie opowieść o tym, co się wydarzyło, lecz o tym, co się dzieje – za kulisami polityki, laboratoriów i wielkich narracji. Komiks dla tych, którzy boją się, że nauka bez sumienia nie zbawi świata, tylko go przebuduje na swoją, przerażającą modłę.
Hickman, znany z precyzyjnych, „architektonicznych” narracji („Na wschód od zachodu: Apokalipsa”), tym razem wybiera drogę zupełnie inną: pozwala historii rosnąć organicznie, bez sztywnego planu, kierując się intuicją i czystą radością opowiadania. Ta swoboda wyczuwalna jest od pierwszych stron — i stanowi o wyjątkowości serii.
Nick Pitarra dopełnia tę wizję rysunkiem, który balansuje między groteską a hiperrealizmem. Jego styl — często porównywany do Geoffa Darrowa i Chrisa Burnhama — łączy precyzję mikroskopijnego detalu z karykaturalną deformacją postaci. Kadry są gęste, wielowarstwowe, pełne wizualnych żartów i niepokoju, a jednocześnie pozostają czytelne, niemal choreograficznie skomponowane. Pitarra podkręca paranoję Hickmana, nadając światu „Projektów Manhattan” pulsującą, lekko klaustrofobiczną intensywność. W efekcie otrzymujemy nie komiks popularnonaukowy, lecz pełnokrwistą antyutopię — opowieść o tym, jak wiedza może stać się narzędziem przemocy, a historia polem niekończącego się eksperymentu. To duet, który zamiast odtwarzać przeszłość, buduje jej szaloną, rozerwaną na szwach wersję, ujawniając, jak cienka bywa granica między geniuszem a destrukcją.
Hickman nie interesuje się psychologią postaci w klasycznym sensie – jego bohaterowie to nie portrety, lecz figury idei. W „Projektach Manhattan” każda z nich staje się nośnikiem koncepcji: Oppenheimer to zbiorowa jaźń, Einstein – nieudany sobowtór, Groves – ucieleśnienie paranoicznej kontroli. Nie mamy tu do czynienia z alternatywną historią, ale z hiperfikcją: światem, w którym postacie nie żyją po to, by opowiadać przeszłość, tylko po to, by obnażyć współczesny kult wiedzy jako siły absolutnej. Ta seria nie rekonstruuje dziejów nauki – ona je przetwarza, przeinacza i wystawia na pokaz. Tworzy „wyobrażone życie” epoki naukowej, w której indywidualność zostaje pochłonięta przez system, a postęp staje się wymówką dla wypaczenia etyki. Fikcja nie służy tu rozrywce – jest ostrzem krytyki, pozwalającym spojrzeć na naukowców nie jak na bohaterów, lecz jak na demiurgów: istoty o bezkresnej ambicji i zatraconym sumieniu.
Centralne trio postaci – Joseph Oppenheimer, Albrecht Einstein i Leslie Groves – tworzy spójną układankę nowoczesnej, wypaczonej władzy. Każdy reprezentuje inny wymiar dominacji: biologiczny (Oppenheimer, jako kanibaliczny kolektyw tożsamości), symboliczny (Einstein, jako sobowtór z innego wymiaru, który kompromituje ideę geniusza), i systemowy (Groves, biurokrata zarządzający światem poprzez kontrolę i tajemnicę). Ich działania nie służą ludziom – służą konstrukcji nowego porządku, zbudowanego na asymilacji, instrumentalizacji i przymusie. Hickman pokazuje ich nie jako indywidua, lecz jako elementy większej całości: maszyny, w której technologia, teoria i władza tworzą zimne, bezlitosne bóstwo nowoczesności. To nie są ludzie z krwi i kości. To algorytmy dominacji – fascynujące, groźne, i boleśnie aktualne.
Najdobitniej widać to w postaci Josepha Oppenheimera, którego rozdwojony umysł staje się teatrem przemocy i absurdu. Czerwono-niebieskie sekwencje ilustrują jego „głód poznawczy” jako totalną konsumpcję: nie myśli, lecz pochłania innych. Tymczasem fabularna struktura serii odrzuca klasyczny dramatyzm – każda część to odrębna jednostka, ale i element większej całości, która nie zmierza do końca. Symulacja tego świata, wzmacniana przez zwroty akcji, zdrady i zmienne tożsamości, tworzy rzeczywistość bez punktu odniesienia – nie tyle alternatywną, ile rozszczepioną. Nauka staje się nowym mitem założycielskim: nie służy już poznaniu, lecz pisaniu historii na nowo, w imię skuteczności i pragmatyzmu, nie prawdy. Hickman nie osądza swoich bohaterów. Pokazuje tylko, co się dzieje, gdy ludzie rozumni wyrzekają się człowieczeństwa.
To właśnie brak moralnego rdzenia – postaci romantycznego badacza czy wątpliwości jako zasady – czyni „Projekty Manhattan” tak niepokojącymi. Ten komiks nie szuka łatwego efektu ani sympatii – domaga się czujności. Groteska nie rozładowuje, tylko drażni. Fikcja nie eskaluje, lecz konfrontuje. Dlatego właśnie ta seria nie jest satyrą ani dystopią, lecz krytycznym lustrem. Tak mogłaby wyglądać nasza rzeczywistość, gdybyśmy przestali zadawać pytanie „dlaczego?” i skupili się wyłącznie na „jak?”. A może już tak wygląda, w dobie sztucznej inteligencji. W świecie, w którym nauka służy władzy, a technologia wypiera etykę, Hickman i Pitarra nie oferują ukojenia – tylko ostrzeżenie.
Tytuł: Projekty Manhattan tom 2: Pseudonauka
- Scenariusz: Jonathan Hickman
- Ilustracje: Nick Pitarra, Ryan Browne
- Kolory: Jordie Bellaire, Michael Garland
- Tłumaczenie: Arek Wróblewski
- Wydawnictwo: Mucha Comics
- Liczba stron: 448
- Format: 180 mm x 275 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor / Edica
- ISBN: 978-83-67571-64-7
- Wydanie pierwsze
- Cena: 239,00 PLN
- Premiera: 21 listopada 2025 roku
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus
























