Norman Spinrad „Żelazny sen” - recenzja
Dodane: 01-10-2024 20:34 ()
Są na tym świecie powieści, które powodują, że człowiek traci poczucie rzeczywistości. Tak jakby przesuwała się perspektywa. Czytelnik zaczyna się zastanawiać, czy świat, w którym żyje, jest na pewno realny, czy też ktoś go oszukuje. Która rzeczywistość jest tak naprawdę alternatywna, ta opisana w książce, czy też ta, którą przywykliśmy uważać za jedynie słuszną? Któraś na pewno, ale która? A może wszystko, co wiemy, jest tylko zręczną medialną manipulacją? Szczytem tego mógłby być oczywiście „Matrix”, zresztą mocno przekombinowana i pełna dziur logicznych opowieść. Są jednak inne, dużo bardziej finezyjne. Chyba największe wrażenie wywarł na mnie „Żelazny sen” Normana Spinrada, choć – co może zaskakiwać - nie ze względu na swoją treść. O tym, co mnie tak poruszyło, za chwilę.
Feric Jaggar ma jedno marzenie: opuścić Borgravię, w której dorastał i zostać pełnoprawnym obywatelem Heldonu, państwa zamieszkanego wyłącznie przez „rasowo czystych”, gdzie prawo wstępu choćby na krótki czas ma tylko ktoś z certyfikatem „prawdziwego człowieka”, wydanym przez odpowiedni urząd. Wszędzie poza Heldonem koegzystują ze sobą ci „prawdziwi”, „podludzie”, czyli różnego rodzaju mutanci narodzeni po bardzo dawno stoczonej wojnie nuklearnej, oraz istoty zwane Dominatorami, zdolne opanowywać cudze umysły. Tworzą one własne Imperium, zwane Zindu, są jednak obecne również w innych krajach, wszędzie poza Republika Heldonu. Jaggar chce się za wszelką cenę od nich odizolować, mutanci bowiem budzą w nim wstręt, a Dominatorów postrzega – zresztą nie bez racji – jako zagrożenie. Zrealizowawszy swoje wielkie marzenie, odkrywa ze zdumieniem, że nie wszyscy w Heldonie są tak radykalni jak on. Uważa, że trzeba to zmienić. Przypadek styka go z organizacją Czarnych Mścicieli, co sprawia, że wpada na pomysł, jak osiągnąć swój cel. Od tej pory nic już nie powstrzyma toczących się wypadków...
Mało znany w Polsce Norman Spinrad – osobiście zetknęłam się z nim po raz pierwszy – wziął za punkt wyjścia dla swej powieści zmianę rzeczywistości, i to nie w samej książce. Zmiana dotyczy samego pisarza. Spinrad przedstawia siebie jako tłumacza, nie autora, którym ma być Adolf Hitler. Pozbawiony w alternatywnej rzeczywistości możliwości stworzenia III Rzeszy emigruje do Ameryki i wyżywa się jako twórca powieści SF, w których zawiera swe chore idee czystości rasowej i pomysły co do tego, jak należy postępować z „nieczystymi”. Obecne w książce mutanty symbolizują wszystkie rasy i nacje, które Hitler uznawał za niepełnowartościowe, ze szczególnym uwzględnieniem dzieci z mieszanych małżeństw. Zdecydowanie, gdyby był pisarzem, mógłby napisać taką powieść, swego rodzaju poetycką trawestację „Mein Kampf”. Pasuje do niego idealnie. Co jednak podkusiło Spinrada, żeby niejako wskrzesić Adolfa właśnie jako uznanego i nawet nagradzanego autora SF? Czyżby ta wyjątkowo obrzydliwa postać aż tak go zafascynowała? Trudno mi to zrozumieć.
Co do samej treści, „Stalowy sen” jest całkiem zgrabnie zbudowaną opowieścią, przejrzystą i logiczną do bólu. Nie można nic zarzucić ani stylowi, ani spójności wewnętrznej, ani metodzie budowania napięcia. Również bohaterowie są żywi, pełnokrwiści – choć brakuje nieco w tym wszystkim postaci zdecydowanie pozytywnej, to znaczy z punktu widzenia czytelnika, nie autora. Jeszcze bardziej włos jeży świadomość, że w prywatnym świecie Adolfa Hitlera najbardziej pozytywny jest Jagger i jego bliscy współpracownicy spod znaku Swastyki, bezwzględnie walczący w obronie „czystości rasy ludzkiej”. Ta książka jest niczym danie, które owszem, smakuje spożywającemu, ale przyprawia o niestrawność jeszcze długo po spożyciu. Chyba że ktoś uwielbia świat czystego zła, a tacy czytelnicy istnieją. Mało tego, jest ich całkiem spora grupa, sądząc po poczytności horrorów, w których dobro przegrywa walkę z kretesem. To mnie naprawdę przeraża, bardziej niż jakakolwiek powieść czy film grozy.
Mimo wszystko warto przeczytać książkę Spinrada. Jest to pozycja na pewno intrygująca i odmienna od tego, co czyta się na co dzień. I trzeba też przyznać bezstronnie, że z dwojga złego lepiej by było, gdyby Hitler pisał książki SF, niż zajmował się polityką.
Tytuł: „Żelazny sen”
- Autor: Norman Spinrad
- Język oryginału: angielski
- Przekład: Tomasz Jaworski
- Gatunek: SF
- Cykl wydawniczy: „Wehikuł czasu”
- Okładka: zintegrowana
- Ilość stron: 348
- Rok wydania: 2024
- Wydawnictwo: REBIS
- ISBN: 978-83-8338-224-1
- Cena: 54.99 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus