Ciche napięcie, subtelna dystopia – recenzja filmu „Towarzysz”
Dodane: 12-02-2025 21:55 ()
Mikrobudżetowe science fiction to kino wysokiego ryzyka. Za małe pieniądze trudno zbudować przekonującą wizję przyszłości, a jeszcze trudniej uniknąć klisz i scenariuszowych uproszczeń. Towarzysz wymyka się tym pułapkom – nie przez efektowną inscenizację, ale przez precyzyjną pracę na niuansach. To film subtelnej dystopii, opowiedzianej w sposób minimalistyczny, lecz niepozbawiony emocjonalnej gęstości.
Twórcy Towarzysza podejmują odważną decyzję: zamiast ekspozycyjnych monologów i czytelnych tropów dystopijnych dostajemy świat, który wydaje się znajomy, ale nie do końca. Kamera rejestruje rzeczywistość bez nachalnego podkreślania jej odmienności – zmiany są ledwo dostrzegalne, ale wyczuwalne na poziomie języka, obyczajów, rytmu codzienności. Świat przyszłości nie jest tu makietą – nie próbuje nas olśnić ani przekonać do swojej „prawdziwości”, ale organicznie wnika w narrację.
To podejście odwołuje się do klasycznej zasady science fiction – tzw. invisible world-building, znanej choćby z literatury J.G. Ballarda czy filmów Alphaville Godarda i Children of Men Cuaróna. Technologia nie zostaje wyeksponowana, lecz zinternalizowana, stanowiąc część codziennych interakcji bohaterów. Dzięki temu Towarzysz unika sztuczności – nie przypomina festiwalowego sci-fi, które szuka efektu „wow” za pomocą jednego przeskalowanego konceptu.
Sam tytuł filmu – Towarzysz – sugeruje więcej, niż mogłoby się wydawać. Pierwszy poziom odczytania odnosi się do dosłownej relacji między głównymi postaciami, które są zmuszone do współistnienia w określonych ramach społecznych. Drugi – do struktury władzy i kontroli, w której relacje przestają być wyłącznie kwestią emocji, a stają się elementem większego mechanizmu.
Film gra subtelnie na napięciu między jednostką a systemem. W wielu momentach można dostrzec nawiązania do klasycznych dystopii – od Orwella po Lema – ale są one wplecione w narrację w sposób nienachalny. Nie dostajemy wprost wytłumaczenia zasad rządzących tym światem, lecz wyczuwamy ich obecność w sposobie, w jaki bohaterowie ze sobą rozmawiają, jakich słów unikają, jak z pozoru neutralne gesty zdradzają ukryte zależności.
To także film o stopniowej utracie autonomii, o tym, jak systemowa presja może redefiniować intymność. Najciekawsze jest to, że Towarzysz nie mówi wprost, czy jego świat to rzeczywistość represyjna, czy może po prostu inna wersja naszej normalności. Ta wieloznaczność sprawia, że film nie wpada w pułapkę prostych osądów.
Formalnie Towarzysz stosuje strategię subiektywnej obiektywności – kamera pozostaje często zdystansowana, jakby dokumentowała rzeczywistość, ale jednocześnie umiejętnie buduje napięcie poprzez ograniczenie dostępu do pełnej wiedzy. Widz zostaje wciągnięty w sytuację, ale nie dostaje pełnego kontekstu – co powoduje uczucie niepokoju.
Montowanie długich, niemal proceduralnych ujęć kontrastuje z momentami wyładowania emocjonalnego – nieliczne, ale tym bardziej znaczące. To przypomina podejście takich twórców jak Yorgos Lanthimos (Lobster) czy Michael Haneke (Caché) – gdzie reżyseria celowo ogranicza naszą identyfikację z bohaterami, aby zmusić nas do głębszej analizy ich zachowań.
Ścieżka dźwiękowa podkreśla ten chłodny, zdystansowany klimat. Zamiast narzucających się kompozycji dostajemy minimalistyczne dźwięki otoczenia, które w kluczowych momentach są nagle zaburzane – przez pojedyncze dysonanse, nagłą ciszę lub dźwięki o nieoczywistym źródle. To subtelne narzędzie podskórnego napięcia, które działa na poziomie intuicyjnym.
Tego typu mikrobudżetowe filmy to dowód na to, że PISF powinien inwestować w bardziej wymagające narracje, zamiast tworzyć jedynie „eksperymentalne” ciekawostki na festiwale. Towarzysz to nie tylko udane science fiction, ale też film, który pokazuje, że skromne środki mogą działać na korzyść, pod warunkiem że twórcy mają pełną kontrolę nad opowiadaną historią i potrafią wykorzystać ograniczenia jako atut.
To dzieło, które nie podsuwa gotowych interpretacji, ale zostawia widza z pytaniami. I to w nim najlepsze.
Ocena: 8/10
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus