„Róża” tom 2: „Misja Przeklętych” - recenzja
Dodane: 18-03-2025 20:02 ()
Współczesne reinterpretacje klasycznych baśni nie są zjawiskiem nowym. Od dekonstrukcji „Alicji w Krainie Czarów” w „American McGee’s Alice” po feministyczne ujęcia Kopciuszka w literaturze YA – baśnie są nieustannie przepisywane, analizowane i nadbudowywane. „Róża” to kolejna próba tego rodzaju, eksplorująca konsekwencje przeklętego snu królewny i umieszczająca ją w postapokaliptycznym krajobrazie. Drugi tom tej historii, „Misja Przeklętych”, miał szansę pogłębić świat i bohaterów. Zamiast tego jednak wpada w pułapkę bezzasadnej narracji, formalnej niespójności i braku literackiego zamysłu.
Narracyjna niemoc – kiedy historia staje się własnym cieniem
Każda historia, nawet ta oparta na gotowym szkielecie fabularnym, powinna dążyć do budowania organicznej relacji między bohaterami a światem przedstawionym. „Misja Przeklętych” niestety nie osiąga tego celu. Zamiast pogłębić podróż bohaterki, drugi tom staje się szeregiem epizodycznych wydarzeń, które sprawiają wrażenie fabularnej „zapchajdziury”.
W pierwszym tomie świat po przebudzeniu Briar – czyli ziemia spustoszona przez wojny, w których książę, jej wybawca, wziął czynny udział – miał potencjał metaforyczny. Był fizycznym odbiciem konsekwencji patriarchalnego mitu o uśpionej dziewczynie, która budzi się w rzeczywistości kontrolowanej przez mężczyzn i ich wojny. Ten aspekt historii, choć wciąż obecny, zostaje w drugim tomie rozwodniony na rzecz mniej angażujących wątków pobocznych.
Nie chodzi o to, że komiks całkowicie ignoruje rozwój głównej bohaterki, ale jej podróż wydaje się jedynie mechanicznie konstruowanym ciągiem przeszkód, których znaczenie jest minimalne. Kluczowe wydarzenia sprawiają wrażenie przypadkowych, a ich rozwiązania nie są wynikiem konsekwencji działań bohaterów, lecz arbitralnych decyzji scenarzysty. Kulminacja tego problemu następuje w finale tomu, gdzie deus ex machina w postaci dźwigów ratuje sytuację – co jest zabiegiem narracyjnym na poziomie karykatury.
Ten brak struktury dramatycznej osłabia odbiór całości. Jeśli historia nie ma logicznego ciągu przyczynowo-skutkowego, trudno mówić o rzeczywistej ewolucji postaci czy napięciu dramaturgicznym. Jest to szczególnie frustrujące w kontekście nadchodzącego trzeciego tomu – zamiast budować emocjonalne oczekiwanie, drugi tom pozostawia jedynie uczucie pustki i niewykorzystanego potencjału.
Briar jako postać – wyjście z pustki, ale czy to wystarczy?
Jest pewien postęp w kreacji głównej bohaterki – i to trzeba przyznać. Briar zaczyna się zachowywać bardziej jak człowiek, a mniej jak bierna ofiara zdarzeń. Jej reakcje na otaczającą rzeczywistość są bardziej autentyczne niż w pierwszym tomie. Problem w tym, że jej rozwój nadal jest podporządkowany okolicznościom zewnętrznym, a nie wewnętrznej przemianie.
W klasycznych opowieściach o podróży bohatera (Campbell, Vogler), protagonistka powinna przechodzić przez kolejne etapy próby, które nie tylko weryfikują jej zdolności, ale również kształtują jej charakter. W „Misji Przeklętych” Briar wciąż nie ma realnej sprawczości – zdarzenia wokół niej po prostu się dzieją, a ona dostosowuje się do nich, zamiast aktywnie wpływać na swój los. To sprawia, że jej ewolucja pozostaje powierzchowna, a czytelnik nie ma poczucia, że obserwuje proces transformacji, lecz jedynie kolejne perypetie bohaterki.
Graficzna estetyka – Alex Lins i jego niepasująca wizja
Warstwa wizualna komiksu, choć nie można jej zarzucić braku umiejętności, wydaje się niewłaściwie dobrana do opowiadanej historii. Styl Alexa Linsa nie koresponduje z ciężarem opowieści – brakuje w nim tego mrocznego, teksturalnego charakteru, który mógłby oddać atmosferę postapokaliptycznej baśni.
Lins wydaje się mieć problem z dynamiką scen akcji – momenty kluczowe nie mają odpowiedniego napięcia wizualnego, a kompozycja kadrów bywa chaotyczna. To odbiera scenom intensywność i dramatyzm, przez co narracja wizualna nie spełnia swojej funkcji jako równorzędnego narzędzia storytellingowego. Zmiana artysty w kolejnym tomie mogłaby znacząco poprawić odbiór serii.
„Misja Przeklętych” a kondycja retellingu – kiedy mrok nie wystarcza
Od czasów „Shreka” i „Once Upon a Time” popkultura przeżywa boom na dekonstrukcję baśni. Wiele reinterpretacji próbuje „uczernić” klasyczne historie, przedstawiając ich bohaterów w brutalnym świecie pozbawionym cudowności. To jednak często prowadzi do pułapki: założenie, że samo uczynienie historii bardziej ponurą sprawia, że staje się ona automatycznie lepsza i głębsza.
„Róża” zdaje się wpadać w tę pułapkę. Drugi tom kontynuuje wątki dystopicznej rzeczywistości, ale nie wnosi nowej warstwy interpretacyjnej. Nie wykorzystuje swojego potencjału do podjęcia bardziej złożonych tematów, jak np. refleksji nad kobiecą sprawczością w narracjach baśniowych czy krytyki mechanizmów władzy. Przemoc i brutalność stają się jedynie estetycznym dodatkiem, a nie nośnikiem głębszego sensu.
Podsumowanie – zawieszenie bez satysfakcji
„Róża: Misja Przeklętych” jest przykładem komiksu, który miał ambicje, ale zgubił się w drodze. Fabuła, zamiast konsekwentnie rozwijać historię, staje się zbiorem epizodów prowadzących donikąd, zakończonych nieprzekonującym deus ex machina. Briar zaczyna nabierać kształtu jako postać, ale nadal nie jest wystarczająco dobrze rozwinięta, by w pełni angażować czytelnika. Oprawa graficzna nie wzmacnia klimatu historii, a cliffhanger na końcu tomu bardziej irytuje, niż intryguje.
To komiks, który próbuje być czymś więcej, ale na razie pozostaje w zawieszeniu – podobnie jak jego bohaterka. Trzeci tom może jeszcze uratować całość, ale na tym etapie pozostaje jedynie ostrożny optymizm, podszyty rozczarowaniem.
Tytuł: Róża tom 2: Misja Przeklętych
- Scenariusz: Christopher Cantwell
- Rysunki: Alex Lins
- Wydawnictwo: Nagle Comics
- Data wydania: 02.2025 r.
- Seria: Róża
- Druk: kolor
- Oprawa: Miękka
- Format: 170x260 mm
- Stron: 128
- ISBN: 9788367725569
- Cena: 79,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Nagle Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus