„Sezon spadających gwiazd” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 26-09-2025 20:52 ()


W Sezonie spadających gwiazd cofamy się w czasie do początku lat zerowych, do małej miejscowości, gdzie nastoletni chłopcy poza koszykówką nie mają alternatywnych form spędzania wolnego czasu. A tego jest w nadmiarze w realiach, gdy komputer miał jeden dzieciak w klasie.

Powiedzieć, że w komiksowej banieczce szum związany z najnowszym, autorskim komiksem Marcina Podolca był duży, to jak nic nie powiedzieć. Nazwisko autora to znak jakości, ale zastanawiałem się, jak bardzo będzie to komiks o koszykówce, a w jakim stopniu o dorastaniu. Blurb autorstwa Bartka Przybyszewskiego z Podcastexu rozwiał jakiekolwiek dręczące mnie wątpliwości: „(...) sam zatęskniłem do tych pięknych lat, gdy grałem w koszykówkę. Choć nigdy nie grałem w koszykówkę”. Nie jestem i nigdy nie przejawiałem wielkiego zainteresowania sportem, ale ze wszystkich rozgrywek z piłką jakąkolwiek sympatią darzę właśnie koszykówkę. Od czasu do czasu zdarza mi się z kumplem porzucać do kosza (nie pograć, to różnica), brak mi tu jednak nostalgicznego połączenia z dzieciństwem. Do tego mieszkam w przeszło półmilionowym mieście i nigdy nie miałem pasa, więc w teorii nie przeżyję lektury Sezonu... tak, jak mogą Ci, dla których może być to komiks wybitny.

Dla mnie jest to komiks bardzo dobry, głównie dlatego, że w głównym bohaterze odnajduję siebie z tamtych lat. W jego niepewności; w dobrych relacjach z babcią; wierze, że wytarcie gwintu butelki zapobiegnie zarazkom od kolegów; brak wyjścia gdzieś z kolegami, a później żałowanie, że zostało się w domu; gimnastykowaniu się, by zimą w szatni koledzy nie zauważyli kalesonów, bo to obciach; mimo młodego wieku mindsetu i gadania, jak czyjś stary, każdą podniosłą chwilę zmieniania w żart, by rozładować napięcie. Sezon... jest tak naprawdę uniwersalną historią dla współczesnych mężczyzn, którzy na początku XXI wieku mieli naście lat, przechodzili dojrzewanie i snuli marzenia o przyszłości. W komiksie Podolca, w większości złożonego z jednoplanszowych scenek, bohaterowie, choć kiepscy w kosza, marzą o sukcesie będącym trampoliną do wyrwania się z rodzinnej mieściny. Jeden zerwie z dziewczyną, która w jego mniemaniu ogranicza rozwój jego "talentu", inny będzie grał w za dużych - acz firmowych - butach, jeszcze innemu będzie się marzyć pigmentacja skóry, bo przecież wiadomo, że biali nie potrafią skakać. Znajdziemy tu sceny i dialogi, które brzmią znajomo, nawet jeśli nie spotkały czytelnika osobiście, to na pewno zna je z opowieści znajomych.

Tytuł można interpretować dwojako, jako ten okres w życiu, gdy myślimy życzeniowo o naszej przyszłości i liczymy, że marzenia się spełnią. Druga opcja to spojrzenie na niego pod kątem naszych domorosłych koszykarzy, którzy, nawet jeśli wygrają, to i tak zalśnią tylko przez chwilę na firmamencie, po czym spadną. Jedni chłopcy zostaną tu gdzie byli, inni podniosą się i wyruszą w świat.

Jestem ciekawy, jak Sezon... odbiorą czytelniczki, a jeszcze bardziej czytelnicy dużo młodsi niż pokolenie trzydziestolatków i czterdziestolatków, czy przeszczepiona nostalgia zadziała równie mocno? Dla generacji Y pozycja obowiązkowa.

 

Tytuł: Sezon spadających gwiazd

  • Scenariusz: Marcin Podolec
  • Rysunki: Marcin Podolec
  • Wydanie: I
  • Data wydania: 29.08.2025 r. 
  • Druk: kolorowy
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Stron: 176
  • Format: 165x230 mm
  • ISBN: 9788368331363
  • Cena: 59,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kultura Gniewu za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus