„Afrodyta IX”- recenzja

Autor: Wojciech Wilk Redaktor: KrowaQ

Dodane: 28-07-2025 20:12 ()


Niebawem na naszym rynku pojawi się kolejna pozycja ze stajni Top Cow. Przyjrzyjmy się zatem, czy warto sięgnąć po komiks stworzony przez Davida Wohla i Davida Fincha. Afrodyta IX to tytuł, który niewątpliwie miał potencjał, by stać się ciekawą alternatywą w komiksowym cyberpunku. Niestety, mimo efektownej oprawy graficznej, całość okazała się wydmuszką – piękną, ale zupełnie pustą w środku.

Historia opowiada o pięknej, zielonowłosej heroinie – tytułowej Afrodycie – która jest cybernetycznym zabójcą z amnezją. I to by właściwie wystarczyło za cały scenariusz. Narracja jest chaotyczna, pełna klisz i przewidywalna do bólu. Bohaterka budzi się, nie wie kim jest, ale okazuje się skuteczna w zabijaniu, a wokół niej rozgrywa się jakiś konflikt, który nie wzbudza większego zainteresowania. Dialogi są płaskie, a ekspozycja nieporadna – zamiast budować świat, tłumaczy go na siłę. Afrodyta IX to niestety także podręcznikowy przykład tego, jak nie przedstawiać kobiecych postaci. Próby uczłowieczenia bohaterki wypadają płytko i nieautentycznie – w efekcie dostajemy kolejny przykład seksownego robota z duszą, który funkcjonuje głównie jako obiekt wizualny. Komiks wygląda, jakby powstała po obejrzeniu kilku odcinków Ghost in the Shell i przeczytaniu streszczenia Blade Runnera, ale jako konkluzję tego połączenia otrzymujemy coś na kształt stwierdzenia, że cybernetyczne kobiety z bronią są fajne. I owszem, mogą być. Ale to nie wystarczy, aby wzbudzić uwagę czytelnika.

Największym atutem komiksu są bezsprzecznie rysunki Fincha. Styl autora znanego między innymi z takich tytułów jak New Avengers, Moon Knight czy Ultimate X-Men jest szczegółowy, dynamiczny i bardzo efektowny – aż chce się zatrzymać na dłużej przy każdej planszy. Problem polega na tym, że warstwa graficzna to właściwie jedyna rzecz, która broni ten komiks przed całkowitą porażką. Estetyka cyberfantasy, androidy, karabiny, biomechanika – wszystko to wygląda dobrze, ale na poziomie okładki lub plakatów, a nie spójnej i klarownej narracji.

Zapewne Afrodyta IX to produkt swoich czasów – przełomu wieków, kiedy cyberpunk był modny, kobiece bohaterki traktowano jak eksponaty, a fabuła musiała być odpowiednio nasycona mrokiem. Tylko że wiele komiksów z tamtego okresu potrafiło się obronić. Planetary, Authority, Niewidzialni – to historie, które wciąż można czytać bez poczucia żenady. Nie chodzi o to, by nie robić komiksów o seksownych androidach. Chodzi o to, by one miały sens.

Jeśli ktoś przy pierwszym spojrzeniu na Afrodytę IX pomyśli, że wygląda jak manga z lat dziewięćdziesiątych, nie będzie daleki od prawdy. Rzeczywiście, styl graficzny i wspomniane wyżej motywy przypominają klasyki japońskiej popkultury. Ale różnica między tym, co przypominają, a tym, co reprezentują, jest tu ogromna. Motoko Kusanagi to wzór kobiecej postaci w cyberpunku. Złożona, silna, ale też podatna na wątpliwości. Afrodyta jest jej dokładnym przeciwieństwem: pretekstową postacią, która ma być cool, ale nigdy nie funkcjonuje jako pełnoprawna bohaterka. Japońskie tytuły pokazały, że można tworzyć cybernetyczne kobiety-zabójczynie z seksownym wizerunkiem i jednocześnie przemycać w tytułach z ich udziałem coś istotnego. Autorzy Afrodyty IX wybrali drogę na skróty. Wygląd bez treści i klimat bez duszy.

Zachód często próbował kopiować japońską estetykę, zapominając, że pod warstwą wizualną kryły się zawsze prawdziwe pytania i emocje. I dlatego Afrodyty IX pozostaje jedynie echem tamtych opowieści — głośnym, błyszczącym, ale pustym.

 

Tytuł: Afrodyta IX

  • Scenariusz: David Wohl
  • Rysunki: David Finch 
  • Wydawca: Top Cow
  • Data wydania: 04.2000 r. 

comments powered by Disqus