„Dystopolis” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 07-08-2025 20:49 ()


Flamandzki autor Miel Vandepitte – w swojej drugiej powieści graficznej – zaprasza czytelnika do świata, w którym splatterpunkowa groteska styka się z kapitalistycznym realizmem, a architektura staje się kluczem do zrozumienia społecznego rozwarstwienia. Dystopolis to nie tylko udany krok naprzód względem niezrównoważonej Centralii, ale też manifest wizualnej wyobraźni i brutalnej diagnozy polityczno-emocjonalnej: w jakim mieście żyjemy, skoro regularne rzezie stały się jego naturalnym rytmem?

Debiutancka Centralia była komiksem poszukującym: jej niezrównoważona mieszanka stylów i narracyjnych tropów pozostawiła niedosyt. W Dystopolis Vandepitte zdaje się już wiedzieć, co chce osiągnąć – nie tylko fabularnie, ale i w sensie architektoniczno-narracyjnym. Autor konsekwentnie buduje świat totalny: nie jako tło dla zdarzeń, ale jako postać dramatu, system opresji i estetyczne uosobienie przemocy. Dystopolis – ostatnie miasto na Ziemi – to przestrzeń, w której żyją ramię w ramię ludzie i obce rasy, ruiny klasycznej architektury sąsiadują z postmodernistycznymi wieżowcami, a społeczny podział na warstwy został przeniesiony do miejskiej topografii. To cityscape jako model systemu: politycznego, ekonomicznego, emocjonalnego.

Fabuła krąży wokół rytuału: co pięć lat 30 marca pojawia się potwór zwany Kannibalem, by siać masakrę wśród mieszkańców. Czytelnik początkowo odbiera go jako bestię w stylu Lovecrafta lub klasycznego slashera. Z czasem jednak staje się jasne, że „potwór” to nie jednostka, lecz struktura. Jego powtarzalne, rytualne pojawienie się ukazuje społeczeństwo, które nauczyło się żyć z cykliczną apokalipsą – jakby terror był nie tyle katastrofą, ile normalizowanym wydarzeniem, wpisanym w kalendarz politycznej przemocy. Kannibal to figura nadmiaru: systemu, który nie zaspokaja głodu, tylko go generuje. Podobnie jak u Žižka, przemoc nie jest wyjątkiem, lecz podstawowym warunkiem porządku. Vandepitte, chowając potwora za cartoonową kreską, pokazuje jego prawdziwe oblicze – społeczną nieświadomość.

Jednym z największych osiągnięć Dystopolis jest wizualna koncepcja miasta – jego forma staje się sposobem mówienia o hierarchii, pamięci i przemocy. Każda plansza odsłania urbanistyczne DNA: dolne warstwy miasta to dosłowny śmietnik ludzkości, miejsca, gdzie przetrwanie zależy od biologii, nie od prawa; wyższe kondygnacje to reprezentacja klasy dominującej – zmodernizowane świątynie konsumpcji. W tej strukturze miasto staje się tabelą kastową, której mieszkańcy nie tyle żyją, ile są konsumowani – przez system, architekturę, potwora. To nie tylko alegoria – to dekonstrukcja mitu miasta jako miejsca możliwości. Dystopolis to domus mortis, w którym każdy detal mówi coś o społecznym pochodzeniu i możliwym losie postaci.

Estetyka Vandepitte’a to świadome nadużycie: kreskówkowa stylizacja zestawiona z ekstremalną przemocą rodzi napięcie, które przypomina współczesne komiksy grozy (Nienawidzę baśniowa, Chew, Happy Tree Friends). Taki zabieg służy jednak nie tylko do szokowania – to sposób opowiadania o przemocy w sposób możliwy do przyswojenia. To narracyjna strategia podobna do działań Charlesa Burnsa czy Tima Lane’a – gdzie przemoc „oblepiona” estetyką staje się obiektem refleksji. W Dystopolis cartoonowa forma wycisza afekt, a przez to demaskuje go jako coś oswojonego. Vandepitte pyta: czy oglądając jak głowa zostaje zmielona w maszynie do mięsa wciąż jesteś widzem? Czy już tylko uczestnikiem rytuału?

Abdulla – młody stażysta z ubogiego satelitarnego miasta – i jego partner Billy Boyle, przeżarty cynizmem i cukrem – to klasyczny duet z narracji policyjnej. Ale w Dystopolis duet ten służy innemu celowi: ukazaniu rozpięcia między wiarą w reformę a świadomością niemożliwości zmiany systemu. Abdulla – jako jedyny bohater z pozytywnym nastawieniem – zostaje rzucony w wir świata, w którym nawet najwięksi idealiści muszą się zmierzyć z własną bezsilnością. Jego partner, choć początkowo groteskowy, staje się figurą tego, co zostało z człowieka po latach pracy w aparacie przemocy. Ich relacja to nie tyle buddy cop, ile alegoria międzypokoleniowej niemożności dogadania się, zderzenia etyki z pragmatyzmem. A także pytanie: czy w systemie opartym na rytualnym kanibalizmie jest miejsce na empatię?

Na poziomie ideologicznym Dystopolis to gorzka przypowieść o kapitalizmie, który nie tylko porządkuje relacje społeczne, ale i normalizuje destrukcję jako część rozwoju. W przeciwieństwie do klasycznych antyutopii (jak Metropolis, Akira, Sędzia Dredd), u Vandepitte’a nie mamy zbuntowanej masy czy herosa zbawcy – zamiast tego jest instytucjonalna obojętność i nieustająca dekoracja przemocy. Wśród mieszkańców panuje akceptacja dla nadchodzącej zagłady – być może dlatego, że opór już dawno przestał być możliwy. Komiks sugeruje, że rytuał przemocy działa jak zawór bezpieczeństwa systemu: trzeba coś poświęcić, żeby całość mogła trwać. Co pięć lat – zamiast rewolucji – mamy rzeź. Tym samym Dystopolis to nie tylko dystopia: to parodia utopii, która sama siebie pożera.

Vandepitte daje czytelnikowi doświadczenie totalne: czytanie Dystopolis przypomina bardziej zwiedzanie ruin niż śledzenie fabuły. Komiks ma momenty luki – czasem zbyt skrócone dialogi, niedopowiedziane sekwencje – ale rekompensuje to rytmem wizualnym i erupcją detalu. Każda plansza jest jak infografika emocjonalna, a rytm kadrowania tworzy wrażenie, że nie oglądamy miasta, lecz przez nie przechodzimy. Dystopolis nie kończy się katharsis – kończy się oślepieniem: nie mamy pewności, co naprawdę się wydarzyło, ale nie sposób zapomnieć tego, co zobaczyliśmy. To komiks do wielokrotnego „czytania przestrzenią” – i być może jedno z najbardziej niedocenianych osiągnięć współczesnej europejskiej powieści graficznej.

 

Tytuł: Dystopolis

  • Scenariusz: Miel Vandepitte
  • Rysunki: Miel Vandepitte
  • Wydawnictwo: Lost in Time
  • Data wydania: 07.2025 r.
  • Tłumaczenie: Olga Niziołek
  • Druk: kolorowy
  • Oprawa: twarda
  • Format: 210x280 mm
  • Stron: 152
  • ISBN: 9788368346305
  • Cena: 100 zł

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus