„Miasto innych” - recenzja
Dodane: 08-03-2023 22:07 ()
Psychopatyczny morderca Staś Bludowski (szacunek za nazwisko) przyłącza się do wampirów, by ramię w ramię z nieśmiertelnymi rozprawić się z demonicznym alchemikiem Artemusem Mącicielem. Brzmi niepoważnie? Ba. Ja bym nawet powiedział, że brzmi, jak wyciągnięty z kosza leniwego scenarzysty świstek zapisanych na szybko pomysłów. I można by z politowaniem wzruszyć ramionami, gdyby nie fakt, że pod komiksem „Miasto innych” podpisała się dwójka wytrawnych speców od obrazkowego horroru, czyli Steve Niles (m.in. „30 dni nocy”) oraz, a raczej przede wszystkim, Bernie Wrightson – legendarny klasyk rysunkowej grozy. Jeśli takie tuzy wyzwalają z siebie twórczą energię, ładowaną latami przyjaźni i otrzaskania w branży, to „Miasta innych” nie należy lekceważyć.
Pomysł był Wrightsona. Zresztą nie po raz pierwszy. Podobnie było w przypadku komiksu „Frankenstein żyje, żyje!”, gdy Bernie rzucił pomysł Nilesowi, ale mowa tu o dziele wyjątkowym, traktowanym zupełnie serio, ambicjonalnie. „Miasto innych” wydaje się w tym kontekście pozycją o mniejszych aspiracjach, serią komiksów, których wspólnym mianownikiem miała być opowieść o monstrach zaludniających wymyślone przez Wrightsona i Nilesa bezimienne miasto. Prosta idea, otwarta formuła w stylu „zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi” zawsze jest obarczona jakimś tam artystycznym ryzykiem, co nie zmienia faktu, że możliwość obcowania z kunsztem Wrightsona to dla miłośników komiksów zawsze powinno być wydarzenie. I w tym bym widział największy walor „Miasta innych”, bo trzeba zastrzec, że ten komiks to nie jest rozrywka kierowana do szerokiego grona odbiorców. Autorzy „Miasta innych” nie biorą jeńców, co rusz, popadając w radosną (sic!) makabrę i dosadny body horror, przełamywany czarnym humorem tak, by nikomu nie przyszło do głowy, że to na serio. Dialog między alchemikiem a drwiącymi z niego szczątkami ludzkimi? Czemu nie. Ćwiartowanie żywych trupów? Jak najbardziej. Jeśli ktoś zżyma się na takie fabularne sensacje, tym bardziej będzie w stanie docenić skalę talentu Berniego Wrightsona, który te niedorzeczności ubiera w pierwszorzędne rysunki, bo prawdopodobnie dla niego nie ma czegoś takiego, jak zbyt mało ambitny scenariusz. Udowodnił to w serii „Potworna kolekcja”, zbiorze opowieści popełnionych również przy pomocy Nilesa i wydanych przez Kboom. W czym tkwi sekret? Ano w tym, że rysunki Wrightsona są fascynująco paradoksalne: łączą w sobie elegancję nienagannego warsztatu i tchną akademicką powagą pożenioną ze słabością do taniej, pulpowej sensacji rodem z cyrku osobliwości. Chciałoby się powiedzieć, że są to pokraczne historie ubrane w szykowne szaty i w tym zgrzycie estetycznym tkwi ich niesłabnący urok.
„Miasto innych” to sposobność, by zobaczyć Wrightsona w kolorze. Artysta, słynący z mistrzowskiego operowania kontrastem głębokiej czerni z bielą, nie chciał używać podczas prac nad komiksem tuszu. Rysunki przygotowywał jedynie w ołówku, a kwestie koloru powierzył fenomenalnie wywiązującemu się z tego zadania Josému Villarrubii. Dzięki tak obranej metodzie pracy rysunki w „Mieście innych” wydają się bardziej dosadne, pozbawione artystowskiego posmaku czarno-białych realizacji, podtrzymujące wrażenie obcowania z komiksową pulpą. Gdyby jednak ktoś miał potrzebę utwierdzenia się w przekonaniu, że Bernie Wrightson był wybitnym artystą, w szkicach koncepcyjnych dołączonych do komiksu może zobaczyć rysunek hordy zombiaków wykonany przez artystę ołówkiem. Steve Niles zdobył się w komentarzu na wyznanie, że jest to jeden z najpiękniejszych rysunków, jakie widział w życiu. Nie mam najmniejszej ochoty z nim polemizować.
Tytuł: Miasto innych
- Scenariusz: Steve Niles
- Rysunki: Bernie Wrightson
- Kolor: Jose Villarrubia
- Wydawnictwo: Kboom
- ISBN: 978-83-965896-4-4
- Data wydania: 16.01.2023 r.
- Tłumaczenie: Piotr Czarnota
- Druk: kolor
- Oprawa: twarda
- Format: 200x305 mm
- Stron: 128
- Cena: 99 zł
Dziękujemy wydawnictwu KBOOM za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus