„Legendy Zachodu. Wyatt Earp, Billy Kid, Siedzący Byk” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 27-02-2023 23:01 ()


Legenda legendzie nierówna. Może więc właśnie dlatego najnowszy westernowy zbiór zaprezentowany czytelnikom przez wydawnictwo Lost In Time prezentuje tak mieszany artystycznie poziom. Rozpoczyna go historia poświęcona sławnemu ze strzelaniny w O.K. Corral stróżowi prawa, hazardziście i poszukiwaczu fortuny Wyattowi Earpowi, który przybywa do San Francisco w celu wzbogacenia się, a ostatecznie będzie musiał znaleźć i zemścić się na sprawcy morderstwa swojego dawnego kompana – Lucky Cullena. A ten zginął w okrutny sposób. Przypalone nerwy, spalona twarz, wyprute wnętrzności. Ktoś poświęcił wiele czasu i trudu, by zadać tyle bólu i doprowadzić  ofiarę do śmierci w męczarniach.

Earp rozpoczyna prywatne śledztwo, aby móc dorwać psychopatę i wymierzyć sprawiedliwość. Niestety, dla elit szybko rozwijającego się miasta legendy są tylko ciekawostką, na którą można popatrzeć, ale nikt z nich nie będzie skłonny podać mu pomocnej dłoni, bo to jak włożenie ręki w paszczę tygrysa. A że wszyscy są w mniejszym lub większym stopniu umoczeni w nielegalnej działalności… trzeba radzić sobie samemu. Na nieszczęście głównego bohatera miasto przytłacza go swoją osobowością. Wśród uliczek i tysięcy domów Earp jest zaledwie jednym z wielu obcych, którzy mogą zostać pochłonięci przez rozrastające się w błyskawicznym tempie San Francisco, w taki sposób, że nawet nie pozostanie po nim ślad. Mimo całej swojej dziarskości, odwagi i strzeleckich umiejętności nie pasuje on do tego świata. Jeszcze nie. Jego nazwisko nie wywołuje postrachu ani respektu, ponieważ nie współgra z posturą. Wyobrażenia okolicznych mieszkańców na temat bohatera reprezentującego dzikość zachodu jest zgoła odmienne.

Odpowiedzialny za scenariusz „Ostatniego polowania Wyatta Earpa” Olivier Peru próbuje wpisać opowieść kryminalną w ramy westernu, lecz skutki tego działania są dalekie od zadowalających. Intryga jest nieskomplikowana, fabuła toczy się w jednostajnym tempie, a do tego jej przewidywalność odbiera przyjemność z czytania. W zderzeniu z nadchodzącą dużymi krokami cywilizacją w postaci San Francisco główny bohater traci wszelkie indywidualne cechy wyróżniające go na tle pozostałych uczestników tej gry. Czy to celowy zabieg scenarzysty próbującego zdemitologizować Earpa, który notabene u kresu swojego życia sam przyczynił się do mitologizowania Dzikiego Zachodu, pracując jako doradca przy kręceniu westernów w Hollywood, czy zwyczajny brak wyczucia w prowadzeniu protagonisty pozbawionego według Peru wad? Niegroźnego na obcym – miejskim – terytorium, jednak śmiertelnie niebezpiecznego poza granicami cywilizacji.

Trudno również odczytać zamiary rysownika tego epizodu. Giovanni Lorusso bowiem do spółki z kolorystą J. Nanjanem tworzą dość zachowawczą oprawę wizualną. I znowu na tle urbanistycznego molocha (jak na tamte standardy) Earp wydaje się zwykłą marionetką. Te dwie warstwy – ludzka i architektoniczna – nie potrafiła się zespolić w przekonującą jedność. Może to metafora wyobcowania, choć z drugiej strony były szeryf Tombstone nie był głuchy i ślepy na nadchodzące zmiany… Gruba kreska, którą operuje Lorusso, przytłacza opowieść. Sprawdza się ona w nocnych sceneriach i brutalnych sekwencjach, ale już sam wizerunek protagonisty wydaje się niepotrzebnie upiększony, tak jakby bogate w niebezpieczeństwa i trudy życie nie zostawiło na jego twarzy żadnych śladów.

Podobną wizualną manierą cechuje się nowela poświęcona Billy’emu Kidowi. Prace Lucio Leoniego i Emanueli Negrin oraz znanego nam już Nanjana utrzymane są w delikatnie cartoonowej stylistyce, przez którą przebijają się mocne cienie i plamy czerni. Wyraźna kreska skrzętnie obrysowuje wszelkie kształty, silnie osadzając wydarzenia w historycznych realiach. W dekoracjach prawdziwego Dzikiego Zachodu kolorysta czuje się zdecydowanie swobodniej niż w San Francisco. Otwierająca opowieść nocna sekwencja przedstawiająca monumentalizm przyrody jeszcze niezupełnie zdewastowanej, ale już skażonej ludzką zachłannością/przedsiębiorczością, wywołuje ogromne wrażenie. Piaszczyste ulice Lincoln zaś podkreślają surowość ówczesnego świata systematycznie kolonizowanego przez poszukiwaczy lepszego życia.

Christophe Bec w „Wojnie w hrabstwie Lincoln” przygląda się wycinkowi z życia słynnego Williama Bonneya zwanego Billym Kidem. Wydarzeniu, które w znacznym stopniu obrosło legendą, a mianowicie obrony domu Aleksandra McSweena bogatego przedsiębiorcy, który zamierzał przeciwstawić się ekonomicznie firmie „Murphy & Dolan”. Szereg tragicznych wypadków doprowadził do prawdziwego oblężenia i krwawej wymiany ognia między zwaśnionymi stronami. Bec skupia się na charakterze młodego rewolwerowca odnajdującego się w stresowych sytuacjach, zdolnego pociągnąć za sobą ludzi do najbardziej śmiałych wyczynów. Lecz co ważniejsze, nie jest to bezrefleksyjna laurka utwierdzająca romantyczny obraz w głębi duszy sympatycznego chłopca, który w pewnym momencie pogubił się na życiowej ścieżce. Nie. To człowiek skory do niepotrzebnej przemocy, żyjący na krawędzi i nieprzejmujący się towarzyszami. Tkwi w nim ogromny gniew i frustracja wyładowywana za pomocą rewolweru i karabinu.

Udało się Becowi utrzymać napięcie i w zajmujący sposób ukazać przyczyny tego konfliktu, choć czasem akcja jest poprowadzona za szybko, a ponieważ występuje tu wielu bohaterów, należy śledzić ich losy w dużym skupieniu, aby się nie pogubić. Natomiast może drażnić pewna pompatyczność narratora, która zaburza rytm najdramatyczniejszych momentów tej brutalnej historii. Kadry lubią też ciszę, o czym niepotrzebnie zapomina francuski autor, przez co jego opowieść nie wybrzmiewa w pełni. Do czego przyczynił się również niepotrzebny akurat w takiej, a nie innej formie ostatni rozdział. Jednak mimo tych kilku wad, to kawał bardzo dobrze zrealizowanego westernu o klasycznym sznycie.

Zdecydowanie najciekawsza i najlepsza jest zamykająca ten album historia Siedzącego Byka, który łączy siły z byłym żołnierzem Konfederacji, w celu uratowania przed zbezczeszczeniem przez białych świętych dla Indian terenów Black Hills. Pomimo traktatów popisanych przez rząd USA, prawa rdzennych mieszkańców tych ziem nadal są łamane. A kiedy Siedzący Byk natrafia na grupę maruderów, włóczących się po górach, nie ma ani chwili do stracenia. Mimo początkowej niechęci i niepewności do Motylego Serca (takie imię zostało nadane konfederatowi niegdyś przez Oglalów), będzie musiał mu zaufać i razem z nim powstrzymać wydarzenia, które mogą przynieść kres tej krainie.

Olivier Peru na otwartej przestrzeni, wśród lasów, potoków i skał porusza się zdecydowanie swobodniej niż pośród ciasnych i brudnych uliczek San Francisco. Tym razem tworzy wiarygodny portret zdeterminowanych wojowników, gotowych na śmierć w imię tego, w co wierzą. Z czasem między Siedzącym Bykiem i Motylim Sercem rodzi się prawdziwa męska przyjaźń. Szorstka relacja dwóch odmiennych kultur, oparta na szczerości i wzajemnym szacunku jest przykładem tego, że oto obok siebie mogą funkcjonować biali i czerwoni. Niestety, to tylko chwilowa utopia, ponieważ ten szlachetny sojusz rodzi się z czystego serca, a te wśród „cywilizowanych” zbyt często są zatrute nienawiścią, by marzenie można było przekuć w rzeczywistość. Zderzając dwa odmienne światy, Peru podąża drogą wytyczoną przez Karola Maya, Stanleya Kramera, czy Johna Boormana, niosąc humanistyczne przesłanie kiełkujące wśród szalejącej przemocy, niszczącej nie tylko człowieka, ale i jego otoczenie.

Dominująca na planszach bezkresna siła natury w wykonaniu fantastycznego Luki Merliego onieśmiela nas oniryczną atmosferą szmaragdowych nocy. W końcu znajdujemy się miejscu świętym, dlatego wiele kadrów nasyconych zostało wyrazistymi barwami, tak jakbyśmy mieli do czynienia z wizjami plemiennych szamanów. Włoch olśniewa swoim wyczuciem koloru, tworząc przepiękne krajobrazy. Plansze uginają się od efektownie narysowanych kadrów, gdzie mocna czarna kreska wcale nie odbiera lekkości bohaterom. Dynamizm opowieści nie pozwala nawet na chwilę zaczerpnąć tchu. Spektakularne pojedynki i realistycznie przedstawione strzelaniny zapadają na długo w pamięci.

Oto piekielna walka jednych z ostatnich przedstawicieli wolnych ludzi zjednoczonych i pogodzonych z naturą przeciwko białej szarańczy mającej za nic własne słowo. Gotowej pożreć samą siebie dla złotego blasku chciwości. Peru i Merli stworzyli jeden z lepszych westernów balansujący na granicy mitu i legendy. Tylko od nas zależy, czy uwierzymy w wyjątkowość Siedzącego Byka, który przy ironicznym akompaniamencie amerykańskiego hymnu dzielnie stoczył z góry przegraną bitwę. Przegraną również przez jego przeciwników, bo ostatecznie „kiedy ostatni strumień będzie zatruty, ostatnie zwierzę upolowane, a ostatnie drzewo ścięte, biały człowiek zrozumie, że pieniędzy nie da się zjeść”. Jednak wtedy będzie już za późno.

 

Tytuł: Legendy Zachodu. Wyatt Earp, Billy Kid, Siedzący Byk

  • Tytuł oryginalny: West Legends, tome 1-3
  • Scenariusz: Olivier Peru, Christophe Bec
  • Rysunki i kolory: Giovanni Lorusso, Lucio Leoni, Emanuela Negrin, Luca Merli
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Skład: Piotr Margol
  • Redakcja: Marcin Grabski
  • Korekta: Agata Bogusławska
  • Liczba stron:208
  • Format:240 x 320 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydawnictwo: Lost In Time
  • Wydawca oryginalny: Soleil Productions
  • Data wydania: 23 stycznia 2023
  • Cena okładkowa: 145 zł
  • ISBN-13: 978-83-67270-26-7

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus