Zagraj, Enrico, to co potrafisz najlepiej – recenzja komiksu „Noir Burlesque”
Dodane: 24-02-2023 22:59 ()
Uznany, europejski twórca komiksów Enrico Marini nie wynajduje na nowo koła w kryminale jako formy opowiadania historii. Nie oznacza to wcale, że zawodzi jako opowiadacz. Choć odgrywa szlagier, to czyni to z mistrzowską gracją.
Komiks europejski tyczy się zupełnie innymi prawami od takiego standardowego zeszytu amerykańskiego w technikolorze. Chodzi głównie o proces wydawniczy. O ile amerykański zeszyt, zazwyczaj superbohaterski, wychodzi w trybie miesięcznym i jest realizowany w sposób taśmowy (za każdą część składową historii odpowiada zupełnie inna osoba), tak album europejski jest osiągnięciem jednego twórcy. Inny jest także wkład pracy autora, który w ciągu roku dokonuje zazwyczaj ogromnego researchu i przygotowuje się przy opracowywaniu komiksu pomyślanego nie tylko jako fabuła, ale również jako dzieło sztuki, które można wystawiać w galeriach.
Wśród współczesnych autorów włoski twórca Enrico Marini jest rzemieślnikiem wybitnym, który potrafi odnaleźć się artystycznie i narracyjnie w niemalże każdej konwencji. Na swoim koncie w ostatnich dwóch dekadach ma udane i poczytne pozycje z półki postapokaliptycznej („Cygan”), westernu („Gwiazda pustyni”), wampirzego horroru sadomaso („Drapieżcy”), a nawet awanturniczej przygody dziejącej się wokół zaginionego skarbu templariuszy („Skorpion”). Czego się Marini nie dotknie, to obraca w złoto, zwłaszcza w kontekście zobrazowanej konwencji oraz kunsztu iście malarskiego. Samo patrzenie na jego prace jest doznaniem estetycznym, którego w popkulturze szukać na próżno.
„Noir burlesque” zostało stworzone tak mimochodem po tym, jak Enrico Marini skończył prace przy Batmanie („Mroczny książę z bajki”). Skoro przy Gotham było dużo Neo-Noir i odwoływania się do stylistyki rodem z filmów Christophera Nolana to dla odskoczni w omawianym tutaj komiksie postanowił złożyć hołd klasyce chandlerowskiej oraz klimatom rodem z hard boiled. Jeżeli ktoś w kryminale szuka atmosfery przypominającej „Sin City” Franka Millera to tutaj jest bardziej klasycznie, jak choćby w „Sokole maltańskim” z klasyczną rolą Humpreya Bogarta. Co nie zmienia faktu, że – jak w dobre zbrodni – jest facet z przeszłością i kobieta po przejścia, femme fatale. Co ciekawe, wizualnie Enrico składa przy odwzorowywaniu głównej postaci kobiecej hołd swojej ukochanej, hiszpańskiej pisarce Carolinie Corvillo Martín.
Fabuła jest prosta niczym budowa cepa - Weteran wojenny wraca po zawierusze do rodzinnego Las Vegas. Musi znaleźć sposób na spłacenie długów zaciągniętych przez rodzinę, ale nie ma ochoty z nikim spółkować ani deklarować. Chce za to odzyskać kontakt z dawną miłością. Nihil novi, prawda? Ale jeżeli to komuś nie przeszkadza, lubi mroczne zaułki, piękne na zabój kobiety, dreszczyk emocji, strzelaniny i ostry seks, to co mu więcej do szczęścia potrzeba.
Najnowszy komiks Mariniego to laurka dla czasów prohibicji, lat trzydziestych i starej, ale jarej mody tamtejszych gangsterów-elegantów. Tutaj chodzi o oddanie klimatu, jak i oddanie szelmowskiego, perwersyjnego humoru, z którego Enrico Marini jest znany. Co tu więcej mówić, w dzisiejszym komiksie europejskim nie ma takiego drugiego wyrobnika, który z takim natężeniem płomiennych emocji, pożądania, namiętności oddałby sceny cielesnej miłości. A przy tym robi to bez krzty wulgarności. Gdy jego postaci się kochają, to jest to jednocześnie dynamiczne, jak i liryczne.
Mankamenty? Zdecydowanie za krótko! Objętość albumu jest o tyle zastanawiająca, że lada chwila, ma wyjść drugi tom „Noir burlesque” mający domknąć dyptyk. Czemu nie wydano u nas integrala, jest sprawą poliszynela. Miejmy jednak nadzieję, że na kolejny tom nie będziemy musieli czekać specjalnie długo.
Tytuł: Noir burlesque tom 1
- Scenariusz: Enrico Marini
- Rysunki: Enrico Marini
- Przekład: Maria Mosiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 12.10.22 r.
- Oprawa: twarda
- Objętość: 104 strony
- Format: 216x285
- Papier: kreda
- ISBN: 978-83-281-5667-8
- Cena: 69,99 zł
comments powered by Disqus