Po trylogii Christophera Nolana i wizji Mrocznego Nietoperza przedstawionej przez Zacka Snydera w nieudanym obrazie Batman v Superman: Świt Sprawiedliwości
Bohaterowie przebojowej animacji Sing powracają, aby nie tylko olśnić nas nowym, pełnym brawurowych utworów repertuarem, ale także ambitnie piąć się po szczeblach kariery.
Czwarta faza MCU rozpoczęła się od retrospekcyjnej przygody Czarnej Wdowy oraz przedstawienia przyszłego członka drużyny superherosów o pochodzeniu azjatyckim, czyli Shang-Chi.
Chcemy czy nie, każda produkcja teoretycznie naznaczona Oscarem z założenia jest predestynowana z góry do bycia istotnym kamieniem milowym światowego kina.
Jeśli widzisz, że powstaje coś związanego z kinem superbohaterskim, a piecze nad tym sprawuje James Gunn, to szykuj się na nacechowane niewysublimowanym humorem, dobre widowisko pełne absurdów i zwrotów akcji.
Jak bardzo rozległy i pojemny jest świat uniwersum Marvela niech świadczy fakt, że włodarze MCU mogą wybierać w przeróżnych postaciach, nawet tych drugo- czy trzecioligowych, a i tak dostarczą widzom murowany hit.
Trudno w dzisiejszych czasach stworzyć serial, który potrafiłby zaskoczyć i zaintrygować widza przy pierwszym seansie, a jednocześnie nie byłby adaptacją książki czy komiksu.
Gdyby ktoś w 1967 r. szepnął Disneyowi, że jedna z jego najnowszych atrakcji - Tomorrowland stanie się inspiracją dla jakiegoś filmu z jego studia, pewnie by się zdziwił.
Jak dobrze wiecie, w kinach obecnie bryluje King’s Man: Pierwsza misja, będąca niejako prequelem serii, jednak przy okazji wydania DVD, postanowiłam z sentymentem wrócić do filmu, od którego wszystko się zaczęło, czyli Kingsman. Tajne służby.
Nie ukrywam, o ile większości marka ,,Mortal Kombat”pewnie kojarzy się z serią gier, to w mojej pamięci jak żywo ukazuje się ciut kiczowata pod kątem wizualnym seria filmowa z lat 90. ubiegłego wieku.
Mimo pogody za oknami Pixar nie daje nam zapomnieć o lecie! A to za sprawą płytowej premiery swojej najnowszej animacji Luca, która jak wiele animacji w ostatnim czasie, zaliczyła premierę hybrydową (w USA na Disney+, a tak gdzie była możliwość - w kinach).
Dawno temu, widząc ogromną popularność wszelakiej maści filmowych uniwersów, studio Warner Bros. postanowiło stworzyć własne, oparte na spopularyzowanych przez japońskie kino wielkich potworach zwanych kaiju.
Trwająca obecnie pandemia, odcisnęła spore piętno na wielu premierach kinowych. Część filmów długo czekała na swoje wielkie wejście na duży ekran. Część produkcji zaliczyła tzw. premierę hybrydową równocześnie na małym i dużym ekranie.
„Bajka w kolorze, w której występowałyby pingwiny? Szeregowy to byłoby tak doskonałe, że przeciętny zjadacz seriali by nie wytrzymał!” - możemy usłyszeć od Skippera w jednym z odcinków serialowych Pingwinów z Madagaskaru.
Każdy ma swojego Indianę Jonesa, miejmy i my! - takie można odnieść wrażenia po seansie Mitu, który całkiem przyzwoicie się zapowiadał, a ostatecznie zawiódł pokładane w nim oczekiwania.
Jest rok 1984. O Internecie mało kto słyszał, telefony komórkowe to tylko w Star Treku, na listach przebojów króluje Queen, George Michel i Eurythmics, zaś młodzież spędza czas ze sobą, bawiąc się przy nagraniach z kaset.
Batman i Scooby-Doo ponownie razem. A to za sprawą Scooby-Doo i Batman: Odważniaki i Straszaki, będącego dość nietypowym crossoverem Batmana: Odważnych i Bezwzględnych z serią Scooby-Doo.
Mimo że obecnie bliżej nam do klimatów bożonarodzeniowych niż typowo halloweenowych, to jeśli ktoś nie może już tych przesłodzonych klimatów i szuka trochę dreszczyku to właśnie Wesołego Halloween Scooby-Doo, które jakiś czas temu miało swoją premierę, sprawdzi się idealnie.