„E.T.” - czterdzieści lat minęło

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 10-07-2022 14:54 ()


 
Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień…
 
Tak, tak, trudno w to uwierzyć, ale nim się obejrzeliśmy, minęło już prawie pół wieku, odkąd opowieść o sympatycznym kosmicie i jego ziemskim przyjacielu bawi i wzrusza kolejne pokolenia widzów, zarówno tych młodszych, jak i starszych. Niesamowite, prawda?
 
Jest to tym bardziej zaskakujące, że od czasu premiery E.T., powstało multum produkcji stricte familijnych. Jednak mimo to, żadna nie odcisnęła na widzach, krytykach i historii kina takiego piętna jak dzieło Spielberga. Nawet dziś jego praca wpływa na branżę filmową i to nie tylko na tę jej gałąź poświęconą młodej widowni. Nie oszukujmy się, ale bez E.T. nie powstałoby m.in. tak teraz popularne Stranger Things. Wiele motywów filmowych, które po raz pierwszy pojawiły się w dziele Spielberga, możemy obecnie znaleźć właśnie w serialu braci Dufferów oraz innych produkcjach, które na przełomie lat zawitały na duży i mały ekran.

Dla tych, którzy jakimś cudem nigdy nie widzieli klasyka od Spielberga - fabuła opowiada o przyjaźni małego chłopca Elliota i kosmity, tytułowego E.T., który pragnie wrócić do swojego domu, po tym jak zostaje porzucony na Ziemi. Jak dla mnie, ówczesny sukces i niegasnąca popularność tej produkcji opiera się na dwóch filarach: dobrze skonstruowanym scenariuszu, w którym nie zabrakło odrobiny humoru i wzruszeń oraz młodych aktorach.
 


Zacznę od tego pierwszego. Nie ukrywam, że siłą tego filmu jest prostota, jaka z niego bije oraz szczerość. Nie ma tu uciekania od trudnych tematów. Nie ma przesadnego wrzucania bezsensownych wątków pobocznych. Wszystko, co dzieje się na ekranie, jest wynikiem jednego zdania: „E.T. go home”. To ono napędza akcję i działania poszczególnych bohaterów. To ono chwyta za serce widza z każdego regionu świata. Znamy motywację E.T. i mu kibicujemy od początku do końca. Bo przecież każdy z nas, kiedy się zgubi lub jest daleko, chce wrócić do domu. I czasem, aby go odnaleźć, potrzebuje pomocy kogoś mu życzliwego. Dzieło Stevena Spielberga tym samym cały czas niezmiennie od lat przypomina nam, że każdy z nas jest zdolny do dobroci, odwagi, pomocy i przyjaźni z drugą osobą, nawet jeśli jest inna niż my sami. Prawda, którą warto odkurzać co jakiś czas, szczególnie dziś.

O ile siłą filmu jest scenariusz, to sercem jest młoda obsada. To oni tchnęli życie w swoje postaci i uczynili ich tymi, którymi mieli być. Naturalna gra aktorska dziecięcej ekipy mocno wpłynęła na jakość i odbiór tego filmowego dzieła. Z nich wszystkich, jednak najbardziej wyróżnia się młodziutka, debiutująca Drew Barrymore. Dała swojej bohaterce tyle uroku, że kradnie każdą scenę, w jakiej się pojawia. Naprawdę z przyjemnością ogląda się jej pierwsze aktorskie kroki.

Chociaż E.T. ma już sporo na karku, to jako film całkiem nieźle się trzyma. Zdjęcia nadal są całkiem przyjemne (na czele ze słynną sceną lotu na rowerze na tle pełni księżyca), jedynie może trochę tempo nie jest takie, jak obecnie i niektóre efekty specjalne trącą myszką. Niemniej jednak jest nieźle, w porównaniu do nowszych produkcji, które tak dobrze się nie trzymają.
 


Jeśli chodzi o muzyczną szatę, to John Williams stworzył bardzo bajkowy soundtrack z lekkimi nawiązaniami do tonów znanych fanom kinowej sagi Gwiezdnych Wojen. Bardzo doceniam kunszt jego wirtuozerii i zachodzę w głowę, czemu tak mało tworzy dla animacji (w swoim dorobku napisał muzykę tylko do Przygód Tintina), bo jego wrażliwość jak ulał pasuje właśnie do tego gatunku filmowego. Wracając do ścieżki dźwiękowej z E.T., okazuje się być ona całkiem sympatyczną wycieczką do tego, co było kiedyś modne w muzyce filmowej lat 80. W utworach, które stworzył do E.T. słychać sporo sekcji dętych, fletów czy harfy. Nie zabrakło też typowej dla tego kompozytora trąbki.

Z rzeczy technicznych - specjalne wydanie DVD prezentuje się naprawdę całkiem przyzwoicie. Na dzień dobry dostajemy reżyserską wersję filmu ze zremasterowaną cyfrowo ścieżką dźwiękową. Dokonano też kilku kosmetycznych zmian odnośnie oryginału, zarówno na polu efektów specjalnych jak też poszczególnych ujęć, które nie pojawiły się w pierwotnej wersji filmu. Nie zabrakło też kilku słów od samego reżysera. Co do pozostałych rzeczy zamieszczonych na płycie: to wydanie zostało wzbogacone o polski dubbing. Bardzo doceniam taki ruch, z którego będą zadowoleni najmłodsi widzowie. Jednak pokolenie, które wychowało się na wspomnianym wcześniej haśle „E.T. go home”, raczej wybierze napisy. Pewnie to kwestia przyzwyczajenia i sentymentu, bo polski dubbing jest całkiem ok. Na cokolwiek się zdecydujecie, będzie dobrze.

Mimo czasu, jaki minął od premiery, E.T. nadal pozostaje opowieścią, która wzrusza widzów i inspiruje kolejne pokolenia filmowców. Oby tak było dalej.
 
Ocena: 8/10 
 
Tytuł: E.T.

Reżyseria: Steven Spielberg

Scenariusz: Melissa Mathison

Obsada:

  • Dee Wallace
  • Henry Thomas
  • Peter Coyote
  • Robert MacNaughton
  • Drew Barrymore
  • K.C. Martel
  • Sean Frye
  • C. Thomas Howell

Muzyka: John Williams

Zdjęcia: Allen Daviau

Montaż: Carol Littleton

Scenografia: Jackie Carr

Kostiumy: Dan Moore, Deborah Lynn Scott

Czas trwania: 115 minut


comments powered by Disqus