„Scooby-Doo!” - recenzja wydania DVD
Dodane: 30-12-2020 22:36 ()
Po latach spędzonych na małym ekranie wreszcie nasz Scoobgang doczekał się pełnoprawnej, pełnometrażowej animacji na dużym ekranie! I dobrze, bo w końcu ta ekipa nastoletnich samozwańczych detektywów włożyła niemały wkład we współczesną popkulturę. I na swój sposób potrafią łączyć różne pokolenia. W końcu są z nami od ponad 50 lat! Gdzie nie byli i kogo nie spotkali! Batman czy bracia Winchester z serii Nie z tego świata to nie jedyni, z którymi los ich zetknął w ciągu półwiecza. Jednak czy Warner Bros., który ma obecnie w swoich zasobach skarbnicę dzieł Hanna-Barbera podołało zadaniu uhonorowaniu tak ważnej dla niektórych serii? I tak, i nie, jednak po kolei…
Na sam początek dostajemy backstory przyjaźni Kudłatego i Scooby’ego oraz zawiązania się Brygady Detektywów, po czym zostajemy wrzuceni kilka lat w przód do czasów współczesnych, gdzie Tajemnicza Spółka nieoczekiwanie staje przed wyzwaniami dorosłego życia, przyjaźń całej paczki zostaje wystawiona na próbę, a na dokładkę ktoś zaczyna dybać na samego Scooby’ego, którego przeszłość okazuje się istotna do rozwiązania kolejnej tajemnicy...
,,Każdy ma swoje uniwersum, mam i ja” - to pierwsza myśl, która nasuwa się po seansie Scooby-Doo. Jak do tej pory średnio udawało się to Warner Bros. z komiksowym światem DC (Sorry, Marvel w tandemie z Disney/Pixar zdecydowanie lepiej umie w te klocki), więc chyba uznano, że łatwiej będzie z jakąś inną marką np. animowaną. No i padło na dorobek Hanna-Barbera na czele z naszą ekipą wścibskich dzieciaków i ich zwierzęcą maskotką na dokładkę. Niestety, o ile sama koncepcja nie jest zła, (co pokazał już wcześniej wspomniany Marvel do spółki z Disneyem, czy animowany Spider-Man: Uniwersum od Sony Pictures Animation) i pewnie każdy z nas z chęcią jest otwarty na takie twórcze zabiegi, to jednak nie jest to takie łatwe, jak się wydaje włodarzom WB.
Scooby-Doo! dobitnie to pokazuje. Widać, że prawdopodobnie przed jego twórcami postawiono wielką misję: uczczenie fantastycznej serii jak też otworzenie drzwi do nowego uniwersum z postaciami ze skarbca Hanna-Barbera. Czy to się udało? Po seansie mam trochę mieszane uczucia.
To, co najbardziej mi się podobało i subiektywnie było najlepszymi momentami w całej animacji, to zdecydowanie początek i finał filmu, środek zaś jest taki sobie. Gdyby twórcy skupili się na samej paczce na czele z Kudłatym, to animacja wiele by zyskała. Do tego dodatkowe ładne cameo lub scena po napisach wskazująca na kolejną produkcję z cyklu nowego uniwersum i naprawdę byłoby ok. Zdecydowanie niepotrzebnym zabiegiem było wrzucenie na siłę wątku nowego Błękitnego Sokoła i jego problemów emocjonalnych, bo to zaburzyło balans filmu, który jak dla mnie, w zamierzeniach pierwotnych przede wszystkim miał się skupiać na relacji Kudłaty - Scooby, do której ładnie by korelowała relacja antagonisty tego obrazu, czyli Dicka Dastardly’ego i jego psa pomocnika - Muttleya. Nie da się ukryć, że podczas oglądania ma się nieodparte wrażenie, iż na siłę do jednej animacji wsadzono dwa filmy i to się niestety gryzie.
Jednak mimo wszystko jest też wiele dobrze poprowadzonych elementów w Scooby-Doo! Miło patrzy się na cameo postaci znanych z seriali Hanna-Barbera, jak też do oryginalnego serialu Scooby-Doo i jego kolejnych odsłon w kolejnych latach. Oprócz tego dostajemy fantastycznie poprowadzonego antagonistę, którego motywacja i działania to jeden z najlepiej poprowadzonych wątków. Niektórzy mogą mieć pretensję, że dostaliśmy recykling starej postaci, a nie nowego złoczyńcę. Ja tam nie narzekam, bo twórcom zdecydowanie udało się pogłębić postać Dicka Dastardly’ego, nadać mu charakteru, bo choć jest zły, to widzimy, że nawet on ma ludzkie odruchy. Tym samym dostajemy ciekawy obraz tego, że zarówno protagonista, jak i antagonista, pomimo kierowania się zupełnie innymi pobudkami i podejmowania różnych decyzji, w pewnych aspektach mogą być do siebie podobni. W tym przypadku obaj kochają swoich przyjaciół i zrobią wszystko by ich odzyskać. Jak na animację, to bardzo ciekawe przedstawienie.
Nie da się ukryć również, że Scooby-Doo sprawdza się przede wszystkim jako świetna opowieść o przyjaźni, o tym, jak jest cenna i tego, co można poświęcić w jej imię. I ten wątek od początku do końca, mimo kilku zakrętów po drodze bardzo dobrze został opowiedziany. Bo właśnie lekcja przyjaźni jest tą najważniejszą, jaką zarówno młodsi, jak i starsi widzowie powinni zapamiętać z seansu.
Warstwa wizualna animacji to zdecydowanie 5 z plusem. Wszystko tu jest bardzo ładne, kolorowe, plastyczne (cieszy mnie, że w podobnym stylu zostaną stworzeni pełnometrażowi Flinstonowie, będący w trakcie produkcji), choć głęboko tkwiący we mnie mały złośliwy boomer wolałby, aby cała ta produkcja została jednak stworzona w klasycznym 2D, jak wszystkie dotychczasowe seriale. Byłoby zarówno bardziej klimatycznie, jak i lepiej sprawdzało się w sytuacjach typowo slapstickowych, które lepiej prezentowały się i nadal prezentują w 2D, niż w użytej na potrzeby filmu animacji komputerowej.
W przypadku muzyki nie ma co tu dużo mówić, jakoś się nie wybija. Owszem mamy klasyczny temat z serialu, ale nie dostaliśmy nic w zamian; nie ma tu żadnego nowego chwytliwej nuty, ot czysto ilustracyjna muzyka. Trochę szkoda, no ale mam, co mamy.
Płyta DVD zawiera zarówno polskie napisy, jak i polski dubbing (na szczęście jest to ta sama ekipa dubbingowa, którą od tylu lat niezmiennie można usłyszeć w serialowym ,,Scooby-Doo”. Nasi dystrybutorzy postawili na sprawdzony team i chwała im za to). Z samych dodatków mamy tylko jeden pokazujący krok po kroku jak samemu narysować Scooby-Doo. To trochę mało, ale lepsze to niż zapychacze w postaci trailerów innych filmów.
Podsumowując, Scooby-Doo! to film, który łączy ogień z wodą, tj. komputerową animację z duchem starych przygód Brygady Detektywów. Jednocześnie stara się spełnić oczekiwania Warner Bros. na własne animowane uniwersum. Ostatecznie, nie jest w stanie podołać pokładanej w nim nadziei, ale z pewnością spodoba się dzieciakom, do których jest w głównej mierze kierowany. I jest zdecydowanie lepszy od wszystkich aktorskich koszmarków live-action, które wyszły w ramach serii o Scoobym-Doo.
Ocena: 6/10
Tytuł: Scooby-Doo!
Reżyseria: Tony Cervone
Scenariusz: Matt Lieberman, Adam Sztykiel. Jack Donaldson, Derek Elliott
Obsada:
- Frank Welker
- Will Forte
- Mark Wahlberg
- Jason Isaacs
- Gina Rodriguez
- Zac Efron
- Amanda Seyfried
- Kiersey Clemons
- Ken Jeong
- Tracy Morgan
Montaż: Ryan Folsey
Muzyka: Junkie XL
Scenograf: Michael Kurinsky
Czas trwania: 93 minuty
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus