„Pingwiny z Madagaskaru” - recenzja DVD
Dodane: 27-06-2021 20:49 ()
„Bajka w kolorze, w której występowałyby pingwiny? Szeregowy to byłoby tak doskonałe, że przeciętny zjadacz seriali by nie wytrzymał!” - możemy usłyszeć od Skippera w jednym z odcinków serialowych Pingwinów z Madagaskaru. Czy jednak na pewno, Skipper?
Po seansie pełnometrażowych perypetii Pingwinów z Madagaskaru wielu miało wątpliwości, w tym ja. Jako że jednak czas leczy rany (i zawiedzione nadzieje) przy okazji recenzji wydania DVD ponownie zasiadłam do seansu. Powiem wam, że teraz jakby łaskawszym okiem patrzę na to dzieło DreamWorksu. I trochę szkoda mi jego twórców. Jednak, jako że Kowalski pracuje nad jakąś machiną ostatecznej zagłady, analizę tej produkcji zrobię ja!
Animacja rozpoczyna się retrospekcją z młodości naszych pingwinich komandosów, w której m.in. poznajemy kulisy narodzin Szeregowego, by płynnie przejść do czasów obecnych i mniej więcej osadzić się fabularnie w czasie trwania lub zaraz po zakończeniu Madagaskaru 3. Trafiamy na dzień urodzin Szeregowego. W związku z tym cała pingwinia paczka szykuje nie lada prezent dla solenizanta: włam do pilnie strzeżonego Fortu Knox, gdzie oprócz federalnych rezerw złota, trzymane są ostatnie paczki chipsów Chrupsy deserowe. Jednak jak to przy misjach wysokiego ryzyka bywa, nie wszystko idzie, jak powinno i tym samym nasze nieloty trafiają w samo centrum afery szpiegowskiej, której ceną jest zdrowie i życie wszystkich pingwinów na całym świecie. Aby je uratować przed zemstą ośmiornicy Dr. Oktawiusza Mackiewicza, niechętnie łączą siły z elitarną organizacją szpiegowską Północny Wiatr i zrobią wszystko, co w ich mocy, by nie dopuścić, aby złowieszcze plany złoczyńcy się zrealizowały.
Pierwsze, co przychodzi do głowy po ponownym seansie: jak mając tak chwytliwą i popularną markę, jaką były i nadal są Pingwiny, tak mocno chybić z wyborem widowni, do jakiej miała być kierowana. Bądźmy szczerzy, gdyby nie było znakomitego serialu Nickleodeonu, ta animacja prawdopodobnie by się obroniła. Nie da się ukryć, że mamy dobry punkt wyjścia, dobrze poprowadzoną fabułę i morał. I jako taki film dla dzieci z pewnością ta animacja się broni jako całkiem niezła opowieść. Jednak mamy doskonały, zabawny ( szczególnie w polskiej wersji językowej) serial, który niejako stworzył na nowo bohaterów, których poznaliśmy w serii Madagaskar, dał im rozwinięcie charakterologiczne. I na tle tej telewizyjnej produkcji już pełnometrażowe perypetii naszych nielotów jawią się bardzo blado.
Większość widzów (i nie tych, w których celuje pełnometrażowy film animowany o ekipie Skippera) liczyła na nawiązania do serialu, na powiedzonka, które tam się pojawiają adekwatnie nawiązujące do danego bohatera np. teksty Skippera czy Kowalskiego, czego ostatecznie nie dostaliśmy, to można wybaczyć. Rozumiem, chęć stworzenia czegoś innego w oderwaniu od telewizyjnej wizji i doceniam podjęcie ryzyka, ale żeby to chociaż miało ten sam poziom humoru, co w serialowym odpowiedniku! Z tym jest gorzej, bo nie dość, że nasi ptasi agencji zostali niejako wykastrowani z tego, co ich określało w serii Madagaskar to i humoru jest tu na lekarstwo (na szczęście polska wersja językowa próbuje ratować tę stronę animacji).
Co do złoczyńcy: Ośmiornica Dave, trochę stylizowany na swoistą zwierzęcą reinkarnację Dr No to całkiem nieźle pokręcone indywiduum z różnymi traumami, ale wypada słabo w porównaniu do takiego np. serialowego Dr. Bulgota.
Czy jest coś dobrego, co można powiedzieć o tej produkcji: pewnie. Zdecydowanie morał, który dostajemy na sam koniec, ukazanie trochę wrażliwszej strony naszych pingwinich komandosów i pokazanie większej roli Szeregowego i przez pryzmat jego postaci pokazanie, że najważniejsza w życiu jest rodzina, jakakolwiek by ona nie była i bycie przez nią docenionym. Mamy też całkiem niezłą warstwę wizualną całości.
Co do soundtracku to jest w sumie taki, jak i animacja: całkiem przyjemny, ale jakoś niewybijający się przed szereg. Dobrze sprawdza się zarówno w osobnym odsłuchu, jak i podczas seansu. Choć jest kilka rzeczy, które punktują na mocny plus: bondowski temat ekipy Skippera i kontrastujący z nim temat teamu Wiatru Północy, niejako przywodzący na myśl muzykę z serii Mission: Impossible i spokojny, wręcz liryczny temat Szeregowego, który przewija się praktycznie przez cały soundtrack, by w pełni wybrzmieć na samym końcu, w finałowych scenach animacji. Lorne Balfe stworzył całkiem zgrabny zestaw muzyczny, przyjemny, ale niestety niezostający z nami na dłużej. A szkoda.
Jeśli chodzi o wydanie DVD, to widać, że jest ona raczej skierowana do młodszych widzów. I jako taka z pewnością da im dużo radości, bo zawiera różnego rodzaju zagadki, rysowanki itp. Nie dostaniemy tu żadnych dodatkowych informacji uzupełniających materiał zawarty na płycie DVD.
Co do samej płyty DVD, to niestety, jeśli chodzi o materiały dodatkowe, więcej tu tzw. zapychaczy niż czegokolwiek konkretnego. Fakt, miło się ogląda reklamówkę Chrupsów deserowych, jak też piosenki reklamujące poszczególne produkcje DreamWorksa, ale serio, liczyłam na coś bardziej związanego bezpośrednio z powstawaniem tej animacji np. kulisy nagrywania ścieżki dźwiękowej. Tego tu nie ma a szkoda, bo coś takiego zawsze lepiej wpływa na odbiór wydania DVD danej produkcji.
Jeśli chodzi o dubbing kontra wersja oryginalna: Pingwiny z Madagaskaru to jeden z tych nielicznych wyjątków, gdzie nasza wersja jest lepsza od pierwotnej na każdej płaszczyźnie. Serio. Zarówno głosowo (fantastyczna ekipa serialowa powtórzyła swoje role i jest lodzio miodzio), jak i translacyjnie (fakt, czuć brak tej swobody i luzu pana Wierzbięty, ale i tak w porównaniu do wersji angielskiej nasza i tak jest śmieszniejsza).
Uważam, że pełnometrażowe Pingwiny z Madagaskaru to produkcja dobra, która niestety miała to nieszczęście powstać po fantastycznym i kultowym serialu animowanym, który niejako dla wielu widzów określił charakter naszych nielotów. Odcinając się od tej produkcji, przy tworzeniu pełnometrażowej opowieści o ekipie Skippera, włodarze DreamWorksa popełnili błąd. Kompletnie nie zrozumieli fenomenu Pingwinów, kierując swoją produkcję do nieodpowiedniej grupy docelowej. Tym samym ostatecznie zaserwowali coś zupełnie nieadekwatnego do życzeń widowni i wielu poczuło wielki zawód. I choć ta animacja to poprawnie skrojona historia, która z pewnością spodoba się dzieciakom, to jednak mając w pamięci przygody naszych nielotów z serii Madagaskar czy serialu, jednak oczekiwało się czegoś lepszego i zdecydowanie bardziej zabawnego. Gdyby nie powstała serialowa, nickleodonowa opowieść o ekipie Skippera, można by uznać pełnometrażowe Pingwiny z Madagaskaru za film bardzo dobry. Jednak w konfrontacji z materiałem serialowym to starcie przegrywa z kretesem.
Ocena: 6,5/10
Tytuł: Pingwiny z Madagaskaru
Reżyseria: Simon J. Smith, Eric Darnell
Scenariusz: John Aboud, Michael Colton, Brandon Sawyer
Reżyser polskiego dubbingu: Jarosław Boberek
Dialogi w polskim dubbingu: Michał Wojnarowski
Obsada/głosy:
- Tom McGrath
- Chris Miller
- Christopher Knights
- Conrad Vernon
- John Malkovich
- Benedict Cumberbatch
- Ken Jeong
- Annet Mahendru
- Peter Stormare
Muzyka: Lorne Balfe
Montaż: Nick Kenway
Czas trwania: 92 minuty
comments powered by Disqus