„Proces Siódemki z Chicago” - recenzja

Autor: Lois Lane Redaktor: Motyl

Dodane: 09-02-2022 22:59 ()


W sierpniu 1968 roku podczas Narodowej Konwencji Demokratów w Chicago doszło do zamieszek. W założeniu pokojowe protesty przeciwko działaniom wojennym prowadzonym w Wietnamie przerodziły się w brutalne starcie z policją i Gwardią Narodową. W konsekwencji tych wydarzeń, kilkanaście miesięcy później, na ławie oskarżonych zasiadają: Abbie Hoffman (Sacha Baron Cohen), Jerry Rubin (Jeremy Strong), Tom Hayden (Eddie Redmayne), David Dellinger (John Carroll Lynch), Rennie Davies (Alex Sharp), Lee Weiner (Noah Robbins), John Froines (Danny Flaherty) i Bobby Seale (Yahya Abdul-Mateen II). Prokurator Richard Schultz (Joseph Gordon-Levitt) usiłuje przekonać ławę przysięgłych, że oskarżeni, mimo że należą do różnych ugrupowań, porozumieli się jako aktywiści radykalnej lewicy i zgodnie działali z intencją podburzenia społeczeństwa. Rozprawie przewodniczy sędzia Julius Hoffman (w tej roli doskonała kreacja Franka Langelli), który najwyraźniej wydał wyrok jeszcze zanim rozpoczął się proces.

Pomimo usilnych działań prokuratora zmierzających do tego, by ława przysięgłych postrzegała oskarżonych jako grupę o jednakowych przekonaniach, „Proces…” raczej uwydatnia, niż zaciera różnice między podsądnymi. Jest to szczególnie widoczne w przypadku Bobby’ego Seale’a, lidera Czarnych Panter (organizacji walczącej przede wszystkim o prawa Afroamerykanów), który do Chicago przyjechał jedynie po to, by wygłosić przemówienie, spędził tam cztery godziny i nawet przez chwilę nie brał udziału w protestach. Zresztą postępowanie wobec Bobby’ego Seale’a zostaje ostatecznie unieważnione – stąd też nazwa – proces „siódemki”, a nie „ósemki” z Chicago. Pozostali oskarżeni, mimo że wszyscy są białymi aktywistami lewicy, także nie mogą być postrzegani jako polityczny monolit. Abbie Hoffman i Jerry Rubin, założyciele Międzynarodowej Partii Młodych (tzw. Yippies), dążą przede wszystkim do rewolucji kulturalnej, proces zaś postrzegają jako scenę, dzięki której mogą okazać pogardę establishmentowi. Tom Hayden, przywódca SDS (Studenci na rzecz Demokratycznego Społeczeństwa), uważa, że działania Yippies szkodzą i odciągają uwagę od prawdziwej rewolucji, m.in. walki o prawa obywatelskie i wolność słowa. David Dellinger jest z kolei radykalnym pacyfistą i sprzeciwia się jakiejkolwiek przemocy, nie lubi się nawet kłócić.

„Proces Siódemki z Chicago” jest wielopłaszczyznowym ponadczasowym dramatem sądowym. Wielu widzów twierdzi, że film doskonale wpisuje się w obecną sytuację polityczną Stanów Zjednoczonych, a nawet (i tu ciekawostka) Polski i właśnie z tego powodu budzi wiele emocji. Odważę się jednak postawić tezę, że to wrażenie towarzyszyłoby odbiorcom bez względu na czas jego produkcji. Tak naprawdę nie jest to przecież film o protestach antywojennych z 1968 roku. Stanowią one jedynie tło do ukazania metod, jakimi władza radzi sobie z niewygodnymi działaczami i głosami sprzeciwu oraz tego, jak głęboko niejednorodne są grupy z pozoru walczące o to samo i jak nieskorzy do porozumienia jesteśmy nawet wówczas, gdy mamy z innymi wspólny cel. I, według mnie, na tym polega geniusz tego dzieła. Jeśli dodamy do tego świetną grę aktorską i zręczne manipulowanie faktami (niektóre z przedstawionych wydarzeń, jak uderzenie strażnika przez Dellingera, podobno nigdy nie miały miejsca, natomiast zarzut obrazy sądu padał w trakcie rozprawy znacznie częściej, niż pokazano to w filmie), oraz okraszenie całości szczyptą humoru, otrzymamy kawałek znakomitego kina, którego po prostu nie można przegapić.

Ocena: 9/10

Tytuł: Proces Siódemki z Chicago

  • Tytuł oryginalny: „The Trial of the Chicago 7”
  • Reżyseria: Aaron Sorkin
  • Scenariusz: Aaron Sorkin
  • Premiera w Polsce: 2 października 2020
  • Gatunek: Dramat sądowy
  • Czas trwania: 129 minut


comments powered by Disqus