Prezentowana w ramach linii wydawniczej „DC Odrodzenie” seria „Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni” okazała się pełnym rozmachu i umiejętnie prowadzonym przedsięwzięciem.
Trzeci tom serii „Shi” nosi podtytuł „Revenge” i nie da się ukryć, że doskonale oddaje on ducha tego, co odnajdziemy w tej odsłonie stworzonego przez duet Zidrou i Homs komiksu.
Drugi tom „Jazza Maynarda” rozczarowuje. Fabuła pierwszej odsłony serii od samego początku intrygowała, a kolejne zdarzenia następowały po sobie w błyskawicznym tempie, nie pozwalając oderwać się od lektury.
Osiemdziesiąt lat temu, w chwili, gdy czytelnicy komiksów wprost powariowali na punkcie superbohaterskiej konwencji, ówcześni wydawcy dwoili i troili się, by wyjść naprzeciw samo nakręcającemu się popytowi.
Pierwszy zbiór interpretacji jednej z najmniej popularnych (oczywiście do czasu) formacji superbohaterskich wprost wykazał, że Grant Morrison ani myśli certolić się z powierzonymi mu osobowościami, a w szerszym kontekście superbohaterską konwencją ogólnie.
„Providence” to nie tylko najlepsza komiksowa wariacja na Lovecraftowskie tematy, ale być może najlepsza w ogóle interpretacja dzieła Samotnika z Providence.
Być może będzie to nadinterpretacja z mojej strony, mam jednak wrażenie, że przekraczając na swój sposób magiczną granicę pięćdziesiątego zeszytu, Brian Michael Bendis nieco spuścił z tonu.
Spoglądam właśnie na znakomitą, nie tylko pod kątem ilustratorskim, ale i edytorskim, okładkę pierwszego tomu „Green Class: Pandemia” i zastanawiam się, co poszło nie tak?
Kulminacja. Dla niejednego autora punkt bez powrotu, który decyduje o tym, czy dane dzieło spełni nasze oczekiwania, czy jedynie rozczaruje przekombinowanym lub mało satysfakcjonującym finałem.
W poniedziałek świat się zatrzymał: wielu pracowników zostało oddelegowanych do pracy zdalnej, a dzieciaki, z uwagi na zamknięte placówki oświatowe, zostały w domach.
Wszystko zaczęło się od Alexa Alice'a i Xaviera Dorisona, dwóch absolwentów prestiżowej szkoły biznesowej ESCP Europe, którzy w duecie stworzyli „Trzeci Testament”.
No i się porobiło. Jeszcze kilka dni temu, sporządzając notatki z lektury „Judasza”, głowę zaprzątał mi problem ewentualnej recepcji komiksu w kraju wyczulonym na punkcie treści religijnych.
Potencjał bajek jako nośnika istotnych (a do tego niekoniecznie przeznaczonych tylko i wyłącznie dla dzieci) treści znany i ceniony jest co najmniej od czasów prosperowania sumeryjskich państw-miast.