„Anihilacja. Podbój” tom 1 - recenzja

Autor: Marcin Chudoba Redaktor: Motyl

Dodane: 07-06-2020 21:05 ()


W wyniku wojny z Annihilusem i jego armią ucierpiała cała galaktyka. Potężne imperium Skrulli przestało istnieć, zagładzie uległa również planeta Xandar, siedziba oddziałów Nova Corps. Nieliczni, którym udało się przetrwać, dążą ułożenia swego życia na nowo oraz do obrony słabszych przed zagrożeniami wynikającymi z kryzysu. Peter Quill znany jako Star-Lord wspiera Imperium Kree dowodzone przez Ronana Oskarżyciela w odbudowie militarnej potęgi celem zwiększenia poziomu bezpieczeństwa w galaktyce. Tymczasem gdzieś w innej części kosmosu Quasar i jej ukochana Moondragon pomagają w odtworzeniu świątyni należącej do kapłanów Pamy. Niestety, w wyniku podstępnej inwazji ze strony cybernetycznych istot zwanych Phalanxami wszechświat ponownie staje w obliczu zagłady.

Po wydaniu trzytomowej Anihilacji polski oddział Egmontu zdecydował się na opublikowanie jej dwuczęściowej kontynuacji. Historia przedstawiona w recenzowanym tomie zasadniczo nie różni się od swojej poprzedniczki. Miejsce Annihilusa i jego żarłocznych owadopodobnych oddziałów zajęła rasa Phalanx dążąca do przekształcenia wszystkich żywych organizmów w pozbawione własnej woli cyborgi. Do walki z najeźdźcami staje garstka bohaterów, która teoretycznie nie ma szans na zwycięstwo.

W omawianej publikacji można wyróżnić dwie główne części. Pierwsza z nich opowiada o Star-Lordzie, który wraz z drużyną byłych więźniów Imperium Kree - złożonej z Szopa Rocketa, Groota, Mantis, Buga, Deathcry i Kapitana Wszechświata - musi dostać się na terytorium wroga i zniszczyć jego system taktyczny. Druga poświęcona jest Quasar oraz Moondragon przemierzającym wszechświat w celu znalezienia mesjasza mającego wybawić Imperium Kree z obecnej sytuacji. W przeciwieństwie do uderzającej w przesadnie poważne tony Anihilacji jej następczyni utrzymana jest w dużo lżejszym klimacie, w wyniku czego otrzymujemy rubaszne żarty i sceny, których nie powstydziłyby się tanie filmy przeznaczone na rynek VHS w latach 90. XX wieku. Moment, w którym Moondragon przekształca się w smoka, po czym Quasar wyznaje jej miłość po wsze czasy, a następnie zaczyna przemierzać kosmos na grzbiecie ukochanej, jest jednocześnie niezwykle urokliwy i kiczowaty. Zaskakuje również kreacja postaci Groota, nawiązująca do pierwszego komiksu z jego udziałem (opublikowanego na łamach 13. numeru Tales to Astonish z 1960 roku). Nasz bohater nie jest miły i sympatyczny, ma raczej wrogie nastawienie. Ponadto mówi pełnymi zdaniami bez używania formuły „I am Groot”.

Oprawa graficzna jest zróżnicowana. Otrzymujemy więc bardzo współczesne, komputerowo wykonywane rysunki, których „sztuczność” niejednokrotnie rzuca się w oczy, jak również prace przywodzące na myśl bardziej klasycznych metody tworzenia komiksowych obrazów. Niemniej warstwa wizualna przygotowana jest na tyle starannie, że nie przeszkadza w lekturze.

Osoby, którym spodobała się trzytomowa Anihilacja powinny być zadowolone z obcowania z jej kontynuacją. Miłośnicy niezbyt poważnych tytułów łączących elementy science fiction i fantasy również powinni znaleźć w Podboju coś dla siebie. Warto zaznaczyć, że do lektury omawianego tytułu nie jest konieczna znajomość poprzedniej historii. Ponadto na końcu tomu umieszczono streszczenie opowieści o wojnie z Annihilusem. Szkoda tylko, że całą radość z odbioru komiksu psują niezwykle długie, nużące i przegadane dialogi.

 

Tytuł: Anihilacja. Podbój tom 1

  • Tytuł oryginału: Annihilation: Conquest Book 1
  • Scenariusz: Dan Abnett, Andy Lanning, Keith Giffen, Christos N. Gage
  • Rysunki: Mike Perkins, Timothy Green II, Mike Lilly,
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Oprawa: Twarda
  • Objętość: 276 stron
  • Wydanie polskie: Egmont Polska
  • Rok wydania: 21.02.2018 r. 
  • ISBN: 978-83-281-2786-9
  • Cena: 89,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus