„Mroczna otchłań” tom 1 - recenzja
Dodane: 03-06-2020 20:44 ()
Okładka „Mrocznej otchłani” z pewnością elektryzuje miłośników kultowych „Szczęk”. W filmie ludzie musieli stawić czoła grasującemu przy plażach nadmorskiego kurortu rekinowi ludojadowi. Skala zagrożenia w przypadku tego komiksu jest jednak zdecydowanie większa, bo rekin z okładki to megalodon, drapieżnik żyjący na Ziemi ponad pięć milionów lat temu, który mierzył dwadzieścia pięć metrów długości, a nie sześć, jak żarłacz biały z filmu Spielberga. Lecz nie jest ów rekin jedyną zagadką, która pojawia się w nowym tytule zaproponowanym przez Egmont.
W oryginale tytuł pisanej przez Christophe'a Beca serii brzmi „Carthago”. Jest to nazwa gigantycznego przedsiębiorstwa zajmującego się wydobyciem gazu i ropy naftowej. Odgrywa ono w tej historii ważną rolę, lecz trochę mniej jako firma, a raczej pracujący w niej ludzie ukrywający natknięcie się na okaz morskiej bestii, która miała wyginąć wraz z końcem pliocenu. Zmiana tytułu, który słusznie może kojarzyć się z Kartaginą, starożytnym miastem położnym w Afryce Północnej, jest o tyle trafna, że morskie mroczne głębiny zdają się kryć w tym komiksie dużo więcej niż tylko gigantycznych rozmiarów rekina. Im dalej bowiem zagłębiamy się w fabułę, tym więcej nam ona oferuje pod względem tajemnic. I trzeba przyznać, że scenarzysta naprawdę rozwija skrzydła.
„Mroczna otchłań” powinna trafić w gust czytelników lubujących się w fantastyce naukowej. Po pierwsze dlatego, że widać tutaj przygotowanie scenarzysty, który dobrze przemyślał grunt, po jakim chce się poruszać. W dialogach pojawia się sporo wiedzy wyciągniętej z podręczników na temat historii planety. Stopniowo widać też, że z zapowiadającej się jak dość typowy horror z dużym potworem, seria przeradza się w rasowy thriller naszpikowany różnego rodzaju teoriami związanymi między innymi z pozaziemskimi cywilizacjami i ich ingerencją w rozwój ludzkości.
W tym wszystkim bardzo dobrze funkcjonują przedstawione postaci. Mamy więc między innymi ambitną i dobrą w swoim fachu panią oceanograf. Jej córka zdaje się skrywać tajemnicę, której odkrycie zapewne zmieni bieg wydarzeń i w ogóle sposób patrzenia na świat wykreowany w tym komiksie. Prezes Carthago zakrywający na co dzień twarz również ma swoje sekrety oraz nie do końca jasne zamiary. Och, jest jeszcze człowiek zwany Stulatkiem z Karpat, równie ciekawa postać kolekcjonera wszelkiego rodzaju osobliwości. A oprócz nich znajduje się tutaj jeszcze wiele pierwszo-, drugo- czy nawet trzecioplanowych postaci, które mają do odegrania swoje role. Tak zaludniony świat sprawia, że naprawdę dobrze poznaje się rozwój wydarzeń.
A wydarzenia mają miejsce na całym globie od Australii po Arktykę, Dżibuti, Rumunię czy Chiny, no i rzecz jasna w najgłębszych morskich otchłaniach, zupełnie dotychczas niezbadanych przez ludzi. Dodaje to rzecz jasna rozmachu intrydze, zazębia ze sobą wiele pobocznych wątków, których powiązania nie są od razu klarowne, co zdecydowanie podsyca ciekawość.
Christophe Bec może być znany polskiemu czytelnikowi między innymi z rysowanej do scenariusza Xaviera Dorisona trylogii „Sanktuarium”. Tam również pojawiały się motywy wielkich tajemnic ludzkości skrywanych przez oceany i można sądzić, że rysownik już wtedy został zaszczepiony chęcią stworzenia własnej historii w nieco podobnym klimacie. Wygląda na to, że prześcignął on w tym swojego kolegę, ponieważ „Mroczna otchłań” liczy już jedenaście tomów i wciąż nie jest zakończona. Na szczęście Egmont wydaje ją w tomach zbiorczych po trzy albumy, więc raczej nie będzie trzeba długo czekać na dogonienie Francuzów z wydawnictwa Les Humanoïdes Associés.
Do współpracy nad serią Bec zaprosił różnych rysowników. Pierwsze dwa albumy rysował Éric Henniot (m.in. „XIII Mystery – Little Jones”), trzeci Milan Jovanovic, ale w tej serii nastąpi jeszcze jedna zmiana rysownika – od albumu siódmego będzie to Ennio Bufi. Nie wybiegając jednak daleko wprzód, obaj obecni w pierwszym tomie rodzimego wydania rysownicy prezentują solidny warsztat. Mamy do czynienia z realistyczną kreską, w obu przypadkach dość delikatną i czystą. Postaci rysowane są bardziej oszczędnie, jeśli chodzi o kreskowanie, natomiast morskie głębiny czy różnego rodzaju elementy technologii, na przykład batyskafy, wydają się bardziej pieczołowicie odzwierciedlone – jak gdyby taki był zamysł tego projektu. Co ważne, przejście pomiędzy rysownikami jest zupełnie bezbolesne, także nie powstaje problem z rozpoznaniem bohaterów.
„Mroczna otchłań” wciąga. Powoli, ale skutecznie. Cieszy zatem fakt, że zaserwowana dawka lektury jest potrójna. Zdecydowanie polecam tę pozycję, solidnej rozrywki nigdy nie za wiele.
Tytuł: Mroczna otchłań tom 1
- Scenariusz: Christophe Bec
- Rysunki: Eric Henninot, Milan Jovanovic
- Przekład: Ernest Kacperski
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 03.06.2020 r.
- Liczba stron: 172
- Format: 216x285
- Oprawa: twarda
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-9750-3
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus