„Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 10-06-2020 14:17 ()


Komiks Jérémiego Dresa „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” to opowieść o poszukiwaniu korzeni. Młody, francuski Żyd po śmierci swojej babki, nie będąc gotowym na ostateczne pożegnanie bliskiej osoby, decyduje się na wyjazd do Polski, kraju pochodzenia babki, by na miejscu zrekonstruować dzieje swojej rodziny, a przy okazji dowiedzieć się czegoś o sobie. Na wieść o tym część rodziny jest przerażona, niektórzy podekscytowani na tyle, że do Jérémiego dołącza brat Martin, który dociera do Warszawy kilka dni po autorze komiksu. Jest upalna końcówka czerwca 2010 roku. Na miejscu Jérémie spotyka się z Janem Śpiewakiem, który polskie wydanie „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” parę lat później poprzedzi przedmową.

Czarno-biały komiks, który ukazał się w Polsce staraniem wydawnictwa MF Studio w 2013 roku, to dziennikarski opis (Jérémie i Martin Dres podają się za dziennikarzy – z różnych względów) kilku dni spędzonych przez braci w Polsce, których przebieg wyznacza plan odwiedzenia trzech miejsc istotnych z punktu widzenia prywatnej historii rodziny Dres. W pierwszej kolejności jest to Warszawa, z której wyemigrowała do Paryża babka autora komiksu. Następnym przystankiem wyprawy jest mazowiecki Żelechów (tablica z nazwą miejscowości jest elementem rysunku z okładki albumu), z której wywodzi się dziadek autora oraz etap końcowy podróży – Kraków, gdzie bracia mają zamiar wziąć udział w Festiwalu Kultury Żydowskiej. Treść komiksu stanowią w przeważającej mierze rozmowy z przedstawicielami różnych organizacji żydowskich w Polsce, dzięki którym bracia starają się posiąść wiedzę na temat obecności i roli Żydów w życiu współczesnej Polski oraz garść refleksji autora „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz”. Tym, co wyróżnia komiks Dresa, jest fakt zmierzenia się z rzeczywistością, której optyki nie zakrzywia widmo Auschwitz – bracia celowo nie mają zamiaru odwiedzić tego miejsca, co stanowi ewenement w typowym przebiegu wizyt Żydów w Polsce. W przedmowie zwraca na to uwagę Jan Śpiewak. Polska jako kraj, na którego terenie dokonało się Szoah, nie jest postrzegana w świadomości żydowskiej jako kraj żywy i współczesny, będąc w potocznym wyobrażeniu historycznym skansenem, terytorium zamieszkałym przez duchy.

W tym sensie decyzja wyrażona w tytule komiksu wydaje się sensowna i warta pochwały, chociaż uczciwie trzeba przyznać, że polski czytelnik, sięgając po „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” nie powinien oczekiwać zbyt wiele. To nie jest komiks pisany z zamiarem szukania dialogu i zrozumienia między narodami. Bracia Dres, jak i ich rodzina (w tym wspomniana babka) mają jak najgorsze zdanie o Polakach, czego nie ukrywają, a co przekłada się również na opowieść i wybory podejmowane w trakcie podróży. Ich wizja Polski budzi opór, ale też przekonanie, że komiks jest uczciwy, bo pozbawiony poprawnościowego kagańca. Bracia Dres Polaków się boją, o czym świadczy jedna z początkowych scen, w której Jérémie stoi przed byłą kamienicą Temy Barbab (imię i nazwisko babki) przy ulicy Freta w Warszawie i wyobraża sobie, że wchodzi do środka i nawiązuje rozmowę z lokatorem mieszkania, które, jak domniemywa, mogło przed wojną należeć do jego babki. I chociaż przebieg wyobrażonej rozmowy idzie po myśli autora komiksu, lokator jest życzliwy, to Jéremie nie decyduje się wejść do budynku - nie ma potrzeby konfrontowania się z przeszłością, która żyje i ma potencjalnych świadków. Chce jedynie rejestrować, posiąść wiedzę. W „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” nie ma miejsca na polską perspektywę i pozostawiam decyzji czytelnika, czy ma ochotę kibicować takiej postawie.

Jeśli jednak już to zrobi, będzie miał okazję dowiedzieć się o swoim kraju rzeczy, o których prawdopodobnie zdaje sobie sprawę, jeżeli w ogóle interesują go kwestie żydowskie. Bracia Dres odwiedzają dobrze znane instytucje, tj. ŻIH, TSKŻ, synagogi, cmentarze, spotykają się z wpływowymi działaczami żydowskimi, którzy referują im działalność poszczególnych organizacji, tłumaczą, czym był Marzec’68, pokazują archiwa. Czytelnik dowie się, jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy (w co wątpię), że polskie rządy po zmianie ustroju zawsze były przychylne polityce Izraela i wspierały finansowo wiele inicjatyw środowiska żydowskiego, a Lech Kaczyński jako pierwszy z polskich prezydentów odwiedził synagogę. Dowie się również albo tylko utrwali posiadany stan wiedzy, że wielu przedstawicieli elit intelektualnych Polski jest pochodzenia żydowskiego, a młodzi coraz częściej odkrywają swoje semickie korzenie i szukają instytucjonalnego wsparcia w pielęgnowaniu tego procesu. Gdyby wyprawa braci Dres odbyła się cztery lata później, mieliby szansę wybrać się do POLIN, które w 2010 roku było w trakcie budowie.

Z drugiej strony, jak wspomniałem, komiks może budzić kontrowersje, bo opiera się na świadomym akcie odcięcia się autora od kontekstu lokalnego oraz potężnym bagażu uprzedzeń, z którym nie decyduje się podjąć walki. Stąd całkowity brak w „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” Polaków, do tego stopnia konsekwentny, że miejscami wręcz komiczny, jak w scenie na warszawskiej ulicy, gdy Jéremie w tłumie przechodniów wypatruje dwóch żydowskich turystów (poznaje ich po tym, że noszą jarmułki) i są to jedyne osoby, wobec których zdobywa się na odwagę, by je zaczepić. Jednak bywa też mniej zabawnie. W dużym skrócie jedynie referując: Polacy są antysemitami - w wielkich ośrodkach miejskich odczuwa się to w mniejszym stopniu, na prowincji w większym, chociaż braci Dres nie spotykają żadne akty czy gesty natury antysemickiej. Polacy świadomie nie pielęgnują historii żydowskich współobywateli – dowodem na to jest powojenna odbudowa warszawskiego Starego Miasta, pozbawionego świadectw żydowskiej obecności. Przykładem jeszcze bardziej dobitnym jest dzielnica Muranów – niegdyś stricte żydowska, po której nie pozostał żaden ślad. No i sugestia chyba najbardziej bolesna, której autorką jest mieszkająca w Paryżu Anna Rabczynska, a którą przytacza Dres, mówiąca o tym, że budzenie w Polakach świadomości niegdysiejszej obecności Żydów na terenach Polski jest finansowane przez Amerykanów i ma to posmak specyficznej wariacji Disneylandu. Trudno obcuje się z tak referowaną wizją świata, ale tak to wygląda.

Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak nadmienić, że lokalni Żydzi nie są malowani w samych superlatywach. Bohaterowie „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz” otwarcie mówią o środowiskowych animozjach, utarczkach między instytucjami, postaciach kontrowersyjnych, jak były opiekun Cmentarza Żydowskiego Bolesław Szenicer – Żyd antysemita. Miejscami bywa zabawnie, jak w opowieści o urojonym akcie antysemityzmu, którego miał doświadczyć rabin Pinchas Żarczyński, który podczas wędrówki po Tatrach spotkał dwóch polskich chłopaków, i rzekomo został przez nich zwyzywany. W rzeczywistości był to jedynie wytwór wyobraźni rabina napędzanej podskórnym lękiem.

Czytając „Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz”, cały czas zadawałem sobie pytanie, dla kogo jest to komiks? Czy jestem właściwym adresatem opowieści graficznej Jérémiego Dresa? Nie jestem o tym przekonany. W trakcie lektury nie poczułem się zaproszony, by odbyć tę podróż. To osobisty dziennik rodzinnej odysei pozbawiony próby zrozumienia polskiej odrębności i specyfiki historycznej widzianej z perspektywy innej niż żydowska. Na pewno nie pomaga w tym bariera językowa, Jérémie Dres nie przejawia znajomości języka polskiego choćby w podstawowym wymiarze – załóżmy, że to też mogło mieć wpływ na nieobecność w komiksie Polaków. Chociaż w takie wytłumaczenie wierzę średnio.

Natomiast potrafię sobie wyobrazić, że komiks pierwotnie wydany po francusku może być inspiracją dla potomków Żydów, którzy z różnych powodów wyemigrowali z Polski do Francji. Może być zachętą do zdobycia się na odwagę i próby odbycia analogicznej wędrówki w poszukiwaniu korzeni. Nie można też wykluczyć, że ktoś taki będzie w stanie odbyć ją inaczej niż bracia Dres, może zrobi to śmielej. W każdym razie pomysł, by spojrzeć na Polskę inaczej niż przez pryzmat Auschwitz, jak na początek, jest całkiem niezłym punktem wyjścia.

 

Tytuł: Nie pojedziemy zobaczyć Auschwitz

  • Scenariusz: Jérémie Dres
  • Rysunki: Jérémie Dres
  • Tłumaczenie: Natan Okuniewski
  • Wydawnictwo: MF Studio
  • Data publikacji: 17.10.2013 r.
  • Druk: czarno-biały
  • Oprawa: miękka
  • Format: 170 x 235 mm
  • Stron: 206
  • ISBN: 978-83-938-10-406
  • Cena: 49,90 zł

Galeria


comments powered by Disqus