Wprost trzeba stwierdzić, że przejęcie przez Briana M. Bendisa opieki scenopisarskiej nad tytułami z udziałem Supermana okazało się jednym wielkim rozczarowaniem.
Nie od dziś wiadomo, że starożytna Hellada okresu heroicznego wręcz roiła się od krzepkich śmiałków niekiedy wręcz z zapamiętałością wyżynających rzadkie okazy nietypowej fauny.
Przekazy dotyczące Atlantydy to jedne z najbardziej nośnych tradycji mitycznych, niezależnie od dziejowego momentu pobudzające serca i umysły jak świat długi i szeroki.
Podobno kto czyta, żyje podwójnie, ale kto rysuje, ten nie dość, że ma wiele żywotów, to jeszcze ma czarno na białym swoje najbardziej niebywałe perypetie.
„Świat Akwilonu” to jedno z największych komiksowych uniwersów fantasy, na które obecnie składa się sześć serii: „Elfy”, „Krasnoludy”, „Orki i gobliny”, „Magowie”, „Wojny Arranii” oraz „Ziemie Ogona”.
W latach 50. i 60. XX wieku serca i umysły ówczesnych kinomanów rozgrzewały nie tylko westerny i dramaty wojenne, ale też monumentalne widowiska osadzone w głębokiej starożytności.
Neil Gaiman wyrwał Śmierć z bergmanowskigo chłodnego, ponurego skandynawskiego objęcia i uczynił istotą, z którą spotkanie może być jednym z najsympatyczniejszych doświadczeń w życiu (czy to jeszcze życie?) człowieka.
„Duch z toporem” (tj. trzeci tom komiksu z serii „Zagor Classic”, który ukazał się oryginalnie w 1961 r.) nie bierze jeńców. Wszak sporo czasu upłynęło od jego pierwodruku i zdecydowanie tę okoliczność uwzględnić.