Czytelnicy, którzy zadali sobie trud zapoznania się z moimi recenzjami poprzednich albumów serii o przygodach Ricka i Morty'ego wiedzą, że często narzekam na to, że zawarte w nich historyjki ze względu na ich objętość trudno było nazwać czymś innym niż rozciągniętym na kilka stron żartem bez większej głębi.