„Pamięć popiołów” tom 1 - recenzja
Dodane: 23-09-2024 21:54 ()
Wieki średnie w komiksie frankofońskim niezmiennie mają się dobrze. Nieprzypadkowo, bo wspomniana epoka nie przestaje fascynować, a dla rozwoju państwowości francuskiej (oraz Europy w całej jej rozciągłości) okazała się ona nad wyraz owocna. To właśnie wówczas Królestwo Francji wyrosło na główną siłę sprawczą chrześcijańskiego świata, a efekty kulturowego rozwoju tego tworu politycznego nie przestają zdumiewać.
Stąd nie sposób dziwić się, że komiksowi twórcy pokroju m.in. François Bourgeona („Towarzysze zmierzchu”) i Xaviera Dorisona („Trzeci Testament”) tak chętnie osadzają rozpisywane przez nich fabuły właśnie w średniowieczu. Ich tropem zdecydował się podążyć również Philippe Jarbinet, czego efektem jest jego autorska seria pt. „Pamięć popiołów” rozgrywająca się w pierwszych dekadach XIII w. Wybór tego momentu dziejowego również nie zaskakuje, jako że w strefie rozwojowej cywilizacji łacińskiej doszło wówczas do przełomowych wydarzeń. Swoją aktywność intensyfikował pewien entuzjasta z Asyżu, który przeszedł do historii jako św. Franciszek, a Innocenty III (notabene nawet przez krytykantów katolicyzmu uznawany za jednego z najwybitniejszych papieży w dotychczasowych dziejach tej instytucji) dokładał starań na rzecz zażegnania waśni między europejskimi władcami. Okupowana przez wyznawców islamu Ziemia Święta wyczekiwała kolejnej wyprawy krzyżowej, na miarę tej z lat 1096-1099. Do tego zamierzenia niezbędna była właśnie zgoda między chrześcijańskimi monarchami oraz porzucenie przez nich wzajemnych antagonizmów.
Nie o tym jednak traktuje snuta przez Jarbineta opowieść, a o machinacjach na rzecz przechwycenia władzy w Królestwie Anglii przez osobników moderujących młodą kobietę imieniem Helena. Co więcej, nie pozostałoby to bez wpływu na bieg spraw na kontynencie, jako że za sprawą mariażu Henryka II Plantageneta (tj. władcy wspomnianego chwilę temu królestwa) z Eleonorą Akwitańską część obszarów współczesnej Francji podlegała wówczas zwierzchnictwu Londynu. Byłoby to zatem przysłowiowym wywróceniem stolika o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Najciekawsza w tym wszystkim jest osobista formacja wspomnianej niewiasty. Okazuje się bowiem, że wyrosła ona w środowisku albigensów (zwanych również katarami), dualistycznej sekty, z głównymi ośrodkami usytuowanymi na terenie Prowansji i Langwedocji. Niewykluczone zatem, że spisek z Heleną jako jego kluczową osobowością oznaczał prostą drogę do narzucenia katarskich „standardów” (tj. wymuszenie na szeregowych adeptach sekty pracy ponad siły m.in. w nadzorowanych przez kastę zarządczą tej organizacji warsztatach tkackich) m.in. na terenie Anglii i Francji. W dalszej perspektywie mogłoby to też oznaczać destrukcje civitas christiana, modelu cywilizacyjnego, opartego na naukach Kościoła katolickiego.
Tego oczywiście wprost nie dowiemy się z niniejszego zbioru, podobnie zresztą jak ze skądinąd bardzo udanej serii „Vasco”. Przekazy dotyczące faktycznego sedna kataryzmu należą bowiem do jednych z najbardziej zafałszowanych tradycji średniowiecza. Nieprzypadkowo zresztą, bo posłużyły one jako ideologiczny oręż tzw. oświeceniowców (czy może raczej ich sponsorów i zwierzchników) wymierzony właśnie w Kościół Katolicki. Stąd w większości współczesnych opracowań dotyczących tej epoki próżno doszukiwać się rzetelnych analiz proto-totalitarnej doktryny albigensów. Miast tego konsekwentnie kreowani są oni na niewinne ofiary krwiożerczości francuskich feudałów, a nade wszystko „papieskiego Rzymu”. Jak nietrudno się domyślić, tak też sprawy mają się w „Pamięci popiołów”, której autor powiela zasygnalizowane przekłamania. Nic w tym zresztą zaskakującego, jako że współczesna kultura popularna naznaczona jest silnym piętnem antyklerykalizmu. Znać to było zarówno w przywołanej serii „Vasco”, jak również innym przedsięwzięciu, w którym partycypował jej twórca (Gilles Chaillett), tj. częściowo zaprezentowanej również u nas „Tajemnicy Trójkąta”. Nie lepiej prezentują się pod tym względem takie inicjatywy jak „Ramiro” czy „Rodryk”, których autorzy z gorliwością godną lepszej sprawy również wpisali się w ów obłędny trend.
Nieprzypadkowo zatem lekturze „Pamięci popiołów” towarzyszyć może zażenowanie. Ileż bowiem można „wciskać” potencjalnym odbiorcom zafałszowaną wizję średniowiecza… Po tej realizacji znać jednak, że można i tym samym w wymiarze fabularnym okazuje się ona jeszcze jednym rozczarowaniem. W takich przypadkach na ogół swoistą „rekompensatą” dla odbiorcy okazuje się fachowa, wartko prowadzona fabuła. Jarbinet nie odnalazł się jednak także w tej roli, bo zaproponowana przezeń opowieść w większym stopniu nuży niż intryguje. Nie wykazał się ponadto umiejętnością nadania głębi psychologicznej przedstawicielom obsady tej historii. Toteż trudno dopatrzeć się tu osobowości godnej z nią sympatyzowania oraz jej kibicowania. Przeważa, nomen omen, manichejska wizja rzeczywistości, w której role tzw. wujków samo zło przypadły oczywiście oponentom katarskiego „ładu”, przy równoczesnej idealizacji wyznawców dualistycznej doktryny. W kategorii „smaczku” wypada natomiast potraktować „wizytę” centralnej osobowości zasłużenie cenionej serii „Wieże Bois-Maury”. Ten swoisty „crossover” ze wspomnianym dokonaniem Hermanna Huppena to przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa najjaśniejszy moment fabularnej warstwy „Pamięci popiołów”.
Dostrzegalnie lepiej jawi się natomiast plastyczna oprawa niniejszego zbioru. Również w tym kontekście znać zamiłowanie autora wobec dorobku twórcy „Wież Bois-Maury”. Co prawda nie sposób mówić tu o jakości prac porównywalnej z wykonaniem „Ardeńskiego Dzika”. Równocześnie jednak nie sposób odmówić Jarbinetowi rozeznania w ikonografii z epoki, co przejawiało się przekonującym odtworzeniem średniowiecznych realiów. Pod tym względem świat przedstawiony jest spójny i kompletny. Także z tego względu, że wspomniany nie stronił od ujmowania w kadr również dalszych planów. Z każdym kolejnym epizodem serii znać rozwój umiejętności rzeczonego oraz swobodę w rozrysowywaniu zarówno postaci, jak i m.in. elementów architektonicznych. Tym bardziej szkoda, że jako scenarzysta Jarbinet nie zdołał dotrzymać kroku sobie samemu jako ilustratorowi.
Dlatego pierwszy zbiór „Pamięci popiołów” trudno uznać za udany i z czytelniczego punktu widzenia satysfakcjonujący. Powielanie zmanipulowanych narracji, uwłaczające inteligencji odbiorcy względnie rozeznanego w faktycznej naturze katarskiej sekty, źle świadczy zarówno o twórcy tego projektu, jak i wytworzonym przezeń „tworzywie”. Koneserzy frankofońskich produkcji historycznych osadzonych w średniowieczu zapewne znajdą tu coś dla siebie już tylko z racji zamiłowania do tego typu przedsięwzięć. Walor poznawczy tej propozycji wydawniczej jest jednak mocno dyskusyjny, a co za tym idzie, trudno polecać ją z czystym sumieniem.
Tytuł: „Pamięć popiołów” tom 1
- Tytuł oryginału: „Mémoire de cendres – Intégrale”
- Scenariusz i rysunki: Philippe Jarbinet
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
- Wydawca wersji oryginalnej: Glénat
- Wydawca wersji polskiej: Lost in Time
- Data publikacji wersji oryginalnej: 4 maja 2011 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 22 sierpnia 2024 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 222 x 296 mm
- Druk: kolor
- Liczba stron: 240
- Cena: 130 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego zamieszczono pierwotnie w ramach serii „Mémoire de cendres” t. 1-5: „Héléna” (lipiec 1995), „Cœur de Pierre” (sierpień 1996), „Rémy d’Orient” (czerwiec 1997), „Les loups de Franham” (maj 1998) i „La danse de géants” (kwiecień 1999).
Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus