„Towarzysze zmierzchu” - recenzja
Dodane: 10-05-2018 10:51 ()
Miłośnicy twórczości Françoisa Bourgeona nie mają ostatnio powodów do narzekania. Na polskim rynku dostępna jest już kompletna seria s-f „Cyann”, są również oba tomy „Pasażerów wiatru”, a teraz dostajemy wznowienie „Towarzyszy zmierzchu”. Jest to komiks niezwykły. W rozgrywającej się w średniowieczu opowieści o trójce przypadkowo spotkanych podróżników elementy realistyczne raz po raz przeplatają się z motywami mityczno-baśniowymi, a bohaterowie nieustannie balansują na granicy jawy i snu.
Komiks składa się z trzech części. W pierwszej z nich zatytułowanej „Czary w lesie mgieł” jesteśmy świadkami spotkania trójki bohaterów, którym później będziemy towarzyszyć do samego końca. Oto piękna, rudowłosa Mariotte będąca obiektem drwin mieszkańców okolicznej wsi, postanawia skorzystać z nadarzającej się okazji i dokonać zemsty za kolejne zniewagi. Gdy napotyka po drodze oddział zbrojnych, wskazuje im drogę do osady, w której mieszkają jej prześladowcy. Trzeba wiedzieć, że wizyta rycerzy we wsi nie stanowiła w średniowieczu – szczególnie w czasach trwającej wojny – okazji do przyjacielskich gestów. Wręcz przeciwnie, po takich wizytach często niewielu pozostawało przy życiu. Podobnie było i tym razem. Jedynym ocalałym okazał się Anicet – jeden z młodzieńców ochoczo uprzykrzających wcześniej życie Mariotte. Gdy dziewczyna zmuszona przez swoją babkę pobiegła do wsi, balansował on jednak na granicy życia i śmierci, a pętla – dosłownie – zaciskała się na jego szyi. Jednak to nie Mariotte uratowała mu życie. Uczynił to tajemniczy rycerz, który akurat przejeżdżał przez zgliszcza osady. Od tego momentu ta trójka staje się tytułowymi towarzyszami przemierzającymi świat targany wojną. Błędny, nieco szalony rycerz bez twarzy, piękna Mariotte oraz tchórzliwy i podły Anicet, to kompania, która zabiera nas w podróż po średniowiecznych drogach i bezdrożach. Po tym ultra realistycznym wstępie następuje zaskakujący zwrot akcji i do gry wkraczają elementy mityczno-baśniowe. Podczas jednego z noclegów w lesie pojawiają się mianowicie dziwne, małe stworki i zmuszają naszych bohaterów do realizacji niebezpiecznej misji. Czy to rzeczywiście jest sen i całej trójce śni się to samo?
Dość podobnie przebiega akcji drugiego albumu, zatytułowanego „Cynowe oczy posępnego miasta”. Tu nie tylko pojawiają się leśne chochliki, ale ważną rolę w tej opowieści odgrywają starożytne mity. Bourgeon w mistrzowski sposób przeplata tu główną narrację z opowieścią sprzed setek – a może tysięcy – lat. Anicet, dając kolejny już dowód swego wielkiego tchórzostwa, zostawia Mariotte na pastwę chłopów, którzy wzięli naszych bohaterów za rozbójników i postanowili wymierzyć im brutalną sprawiedliwość. Wśród oprawców jest także okoliczny pan, który ulegając nastrojom motłochu, skazuje Mariotte na śmierć. Dziewczynie udaje się uciec na brzeg morza, lecz tu zostaje osaczona. Dalsze losy dziewczyny przeplatają się z opowieścią starożytnego druida oraz mitami i baśniami leśnych chochlików. Lektura tej części wymaga od czytelnika szczególnej koncentracji, bo łatwo pogubić się w narracyjnych zawiłościach.
No i jest jeszcze trzecia odsłona przygód trójki bohaterów. „Ostatnia pieśń Malaterrów” radykalnie różni się od dwóch poprzednich części. Po pierwsze, ten album liczy sto dwadzieścia sześć plansz (poprzednie albumy miały po czterdzieści sześć plansz). Po drugie, zamiast rozgrywającej się w mrocznych lasach opowieści nasyconej mitami, baśniami i magią, dostajemy tu rozgrywającą się w pełnym ludzi mieście sensacyjno-szpiegowską intrygę niemal całkowicie pozbawioną wątków nadnaturalnych i mitycznych. Tym razem w skomplikowaną i śmiertelnie niebezpieczną intrygę, w której kluczową rolę odgrywa przeszłość rycerza bez twarzy, bohaterowie zostali wciągnięci przez ludzi, a nie postacie z baśni i legend. Jednak to właśnie przy tej okazji czekają ich duże kłopoty i realne niebezpieczeństwa.
Całość to prawdziwy popis komiksowego kunsztu Bourgeona. Autor wprawdzie każdy tom rozpoczyna, przypominając czytelnikowi, że akcja toczy się podczas wojny stuletniej, ale ten konflikt jest tu obecny właściwie tylko w tle. Słyszymy o nim, widzimy jego konsekwencje dla mieszkańców wiosek, żyjących w ciągłym strachu przed „odwiedzinami” zbrojnych. Na pierwszy plan wysuwają się zaś całkowicie przyziemne, codzienna problemy zwykłych ludzi. Z tego punktu widzenia można uznać, że Bourgeon jest w bardziej socjologiem niż historykiem. Zamiast rekonstruować przebieg zdarzeń, czy też akcentować ważne bitwy i wskazywać kluczowe daty, woli on śledzić zwykłe, codzienne życie ludzi. Narracja Burgeona jest w tym komiksie bardzo filmowa. Artysta często stosuje w swojej opowieści elipsy, pomijając pewne zdarzenia i przechodząc od razu do ich następstw. Czytelnik sam musi sobie pouzupełniać brakujące zdarzenia. To dodatkowo sprawia, że konieczna jest uwaga i koncentracja, ale dzięki temu lektura rzeczywiście angażuje.
W „Towarzyszach zmierzchu” możemy również podziwiać to, co stanowi znak firmowy twórczości Bourgeona, czyli rysowane z chirurgiczną wręcz precyzją elementy architektury i przyrody. Wszystko jak zwykle jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Podobnie jak w przypadku „Pasażerów wiatru” autor i tym razem wspomagał się w swojej pracy, tworząc modele kluczowych obiektów. Tym razem – na co zwraca uwagę Wojciech Birek w interesującym posłowiu do komiksu – zbudował makietę zamku Montroy, w którym rozgrywa się akcja trzeciej części tej historii. Efekty tej pracy są doskonale widoczne i warto poświęcić nieco uwagi i czasu, wyławiając szczegóły, którymi autor przyozdobił swoje dzieło.
„Towarzysze zmierzchu” to bez wątpienia kolejny dowód na to, że Bourgeon wielkim twórcą komiksów jest. Starannie skomponowana narracja, przepiękne rysunki i socjologiczna wnikliwość autora, czynią z tego komiksu kopalnię wiedzy o średniowiecznych realiach. Nie chodzi tu o wiedzę w sensie podręcznikowym – nie znajdziemy to dat, zdarzeń i historycznych postaci. Zamiast tego będziemy mogli poczuć podczas lektury atmosferę średniowiecznego świata, uzyskamy wgląd do wnętrza średniowiecznej mentalności i zapoznamy się z mityczno-magicznym sposobem postrzegania świata. A przy okazji odbędziemy z trójką głównych bohaterów niezwykłą podróż, w której granica pomiędzy mitem a rzeczywistością, prawdą a kłamstwem oraz tchórzliwością i odwagą ulega zatarciu.
Tytuł: „Towarzysze zmierzchu”
- Tytuł oryginału: „Les Compagnons du crépuscule”
- Scenariusz: François Bourgeon
- Rysunki: François Bourgeon
- Kolory: François Bourgeon
- Tłumaczenie: Wojciech Birek
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 18.04.2018 r.
- Objętość: 216 stron
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus