"Wieże Bois-Maury" tom 1: "Babette" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 20-09-2013 08:25 ()


Kiedy na przełomie lat 80/90 ubiegłego stulecia, za sprawą Orbity nad Wisłę szerokim strumieniem napływały europejskie klasyki, seria Hermanna Huppena dopiero powstawała. Można było wówczas liczyć, że wcześniej czy później również „Wieże Bois-Maury" trafią na rodzimy rynek. Nikt się chyba nie spodziewał, że przyjdzie nam czekać na nie aż taki szmat czasu.

Album inicjujący cykl - „Babette" - ukazał się prawie trzydzieści lat temu, toteż na pierwszy rzut oka może wydawać się już skamieliną nie do przebrnięcia. Jednakże niepowtarzalny styl opowieści Hermanna uwiedzie nawet największego malkontenta. Historia nie zawsze musi toczyć się w piorunującym tempie, a jej bohaterowie zmagać się z potężnymi siłami zła. Autor proponuje coś zgoła odmiennego - wsłuchanie się w ciszę kadrów i plansz oddających ducha epoki, przy jednoczesnym śledzeniu losów zwykłych ludzi. Jakim człowiekiem jest prosty murarz? Czy wieśniaczka zasługuje na bestialską śmierć? Czy w najmroczniejszej w dziejach epoce, ludzi stać na gesty dobroci? Twórca „Krwawych godów" wydaje się podążać ścieżką lokalnych dramatów, które powoli będą układały się w przejmujący obraz ludzkich zachowań. Germain i Babette są zakochani, lecz jest to miłość zakazana, bowiem brakuje na nią miejsca w świecie przepełnionym nienawiścią, pychą, bólem i cierpieniem.  

Centralną postacią, wokół której oscyluje fabuła jest Aymar - wędrowiec, marzyciel, rycerz poszukujący swojego domu. Kreowany na głównego bohatera nie wzbudza większych emocji, przynajmniej na tym etapie opowieści. Dusi się w murach obcego zamku, przemierzając jego przepastne korytarze niczym więzień niemogący wyrwać się z celi. Zaaferowany w misję odzyskania swoich ziem, stoi raczej gdzieś na uboczu, będąc obserwatorem głównych wydarzeń, a jednocześnie iskrą rozpalającą wyobraźnię czytelników. Bowiem to on roztacza przed nami wizję wież tak pięknych i nieosiągalnych niczym święty Graal. Aymar wielokrotnie wspomina o swoich rodzinnych stronach - mówiąc o nich - przez co kusi i wabi, aż chce się tytułowe wieże zobaczyć, aby wraz z nim móc podziwiać ich monumentalne piękno, tak sławione i wychwalane. W cieniu tego wątku rozgrywają się dramaty: tytułowej Babette oraz jej kochanka Germaina, który jest postacią napiętnowaną, tragiczną, skazaną na tułaczkę i upodlenie.

Nie sposób powiedzieć dużo więcej po niniejszym epizodzie. Czujemy, że Germaina potraktowano niesprawienie. Nie można go osądzać przez pryzmat dokonanego czynu - zabójstwa rycerza. Popełnił czyn niegodny, ale zrobił to w moralnie słusznej sprawie. Skrzywdzony przez krótkowzroczną sprawiedliwość balansuje na granicy dobra i zła. Występek, który w jego mniemaniu nie zasługiwał na karę, wszak ratował ukochaną z opresji, przybliżył go do namacalnego zła. Hermann niespiesznie opowiada historię pozwalając delektować się wydarzeniami rozgrywanymi na dalszym planie. Z rozmachem portretuje krajobrazy, oblane mrokami potężne mury niezdobytych zamczysk i twierdz czy też zmieniające się w zależności od pory dnia niebo.

Zarówno formę opowieści jak i pastelową kolorystykę zaproponowaną przez autora trzeba zaakceptować, aby w pełni docenić jego kunszt. Hermann z pietyzmem i wprawą kronikarza odmalowuje wszystkie odcienie średniowiecza, paradoksalnie stosując ku temu niezwykle barwną, krzyczącą wręcz kolorystykę. Kadry wypełniają na przemian odcienie krwistej czerwieni, będącej przejawem pożądania władzy, nastrojowego błękitu czy wściekłej zieleni. Mimo realistycznego rysunku autor nie ucieka od deformacji twarzy postaci, pokazując ich surowe, niekiedy gorzkie oblicza. Z wprawą oddaje emocje nimi targane. Bohaterom przyszło żyć w czasach brudu, znoju i wątpliwej sprawiedliwości. Mało jest tu miejsca na wymuskane piękno, tak dobrze znane z filmów kostiumowych. Ciężar opowieści został złożony na barki plansz, zabarwionych kroplą goryczy. Obrazy są nośnikiem historii, a przemoc i odraza mają swój cel w opowieści Hermanna, który wcześniej czy później zostanie ujawniony.

Nie każda historia musi ociekać akcją, kobietami o powabnych kształtach, co chwila odsłaniającymi swoje wdzięki, czy mężnymi herosami nieznającymi strachu. Niekiedy, aby przedstawić swoją wizję warto zaryzykować, porzucić schematy. Czy wieże mogą być głównym bohaterem cyklu? Jak najbardziej. Ich tajemnica, będzie zżerać każdego, kto sięgnie po album, a podczas tej wędrówki po średniowiecznym trakcie Hermann odsłoni losy postaci, które z jednej strony uderzają prostotą ich życia, z drugiej zaś są pełne dylematów i niejednoznacznych wyborów.

Mnie autor kupił swoją wizją średniowiecza. Śledząc tytuły następnych albumów czekam na historie przeciętnych ludzi pokazane okiem europejskiego mistrza, historie toczone w niespiesznym tempie, posiadające osobliwy klimat, duszną atmosferę, rozgrywające się w oślepiającym blasku monumentalnych, legendarnych wież. Warto czekać na kolejne tomy wyprawy w głąb ciemnych wieków.  

 

Tytuł: "Wieże Bois-Maury" tom 1: "Babette"

  • Scenariusz: Hermann Huppen
  • Rysunek: Hermann Huppen
  • Wydawca: Wydawnictwo Komiksowe
  • Data wydania: 20.09.2013 r.
  • Tłumaczenie: Grzegorz Przewłocki
  • Konsultacja: Wojciech Birek, Jakub Syty
  • Stron: 48
  • Format: A4
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 38 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Komiksowemu za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

  


comments powered by Disqus