„Zabójczy żywioł” - recenzja
Dodane: 03-09-2020 21:43 ()
Kiedy dwa lata temu przez kina przemknął niezauważenie Huragan – gniot klasy piątej – wydawało się, że nie sposób nakręcić gorszy film z napadem i szalejącym żywiołem w tle. Jak się okazuje, sztuka ta powiodła się Michaelowi Polishowi.
Wstęp produkcji w nieudolny sposób próbuje dokonać ekspozycji głównego bohatera - policjanta, który w wyniku pomyłki na służbie zabija przypadkowo niewinną ofiarę. Wyrzuty sumienia i degradacja to najmniejszy wymiar kary, który go spotyka. Mija rok, a feralny glina wraz ze swoją partnerką udają się do czynszówki, aby pomóc w ewakuacji pozostających tam mieszkańców. Natrafiają na opornych lokatorów pokroju Raya – emerytowanego detektywa, ale nie tylko. Do Portoryko zbliża się huragan piątej kategorii, więc liczy się każda minuta. Niestety śmiercionośny żywioł nie jest największym zmartwieniem bohaterów starających wydostać się z potrzasku. Korzystając z sytuacji i zamieszania, kilku zakapiorów pragnie dokonać kradzieży w rzeczonym budynku. Dzielny glina wraz z niewielką pomocą lokatorów musi stawić czoła bandzie przestępców.
W scenariuszu dostarczonym przez Cory’ego Millera nie ma żadnych mocnych punktów. Największym grzechem produkcji jest nagromadzenie absurdów i brak konsekwencji. Akcja filmu rozgrywa się podczas huraganu piątej kategorii, a na ekranie widzimy co najwyżej strumienie lejącego się z nieba deszczu. Warunki atmosferyczne w niewielkim zakresie doskwierają bohaterom. Akcja i sceny konfrontacyjne prowadzone są w najbardziej rachityczny sposób. Jedynym wyjątkiem jest parę ujęć z Melem Gibsonem, który jak już się na ekranie pojawia, to jest najjaśniejszym punktem obrazu. Nie zmienia to jednak faktu, że zagrał w paździerzu, za który powinien się wstydzić. Zresztą epizod gwiazdy Zabójczej broni jest niewielki, że pozostawia tylko niesmak po niewykorzystanym potencjale aktora takiego formatu. Dialog Mela dotyczący przeszczepu kału przejdzie do historii kina klasy Z. Inną niedorzecznością, w dodatku istotną dla rozwoju fabuły, jest trzymanie w bloku mieszkalnym dzikiego drapieżnika. Aż dziw bierze, że twórcom nie przyśniła się żyrafa, słoń czy płetwal, bo tak „błyskotliwym pomysłem” udowodnili, że z ich umysłów zieje intelektualna pustynia.
Aktorstwa w rzeczonej produkcji inaczej niż amatorszczyzną nie da się nazwać. Cała zgraja czarnych charakterów przypomina sterowanych manekinów z karabinami w rękach – nijakich, bez charakteru i do zapomnienia. Na pewno nie potęgują grozy sytuacji. Nie lepiej wypadają główni aktorzy widowiska, czyli Emile Hirsch i Kate Bosworth. Po latach mniej lub bardziej udanych występów na dużym ekranie wylądowali na samym dnie. Inaczej nie da się nazwać ich antyemocjonalnych kreacji. Jedynym aktorem starającym się pokazać cokolwiek z aktorskiego rzemiosła jest przywołany wcześniej Gibson, jednak jego występ okrojono do minimum. Warstwa audiowizualna to również przejaw partactwa rodem z najgorszych produkcji sprzed dwóch, jeśli nie trzech dekad. Efekty dźwiękowe prezentują się, jakby były puszczane w tle z magnetofonu. Po prostu koszmar.
Czasu straconego na seans Zabójczego żywiołu nic nie zwróci. Filmu nie ratuje nawet epizodyczna rola Mela Gibsona. Produkcji unikać jak ognia.
Ocena: 1/10
Tytuł: Zabójczy żywioł
Reżyseria: Michael Polish
Scenariusz: Cory Miller
Obsada:
- Emile Hirsch
- Kate Bosworth
- Mel Gibson
- David Zayas
- Stephanie Cayo
- William Catlett
- Jorge Luis Ramos
- Joksan Ramos
- Blas Sien Diaz
- Tyler Jon Olson
Muzyka: Kubilay Uner
Zdjęcia: Jayson Crothers
Montaż: Paul Buhl, Raúl Marchand Sánchez
Scenografia: Fernando Carrion
Kostiumy: Lea Guivas-Murphy
Czas trwania: 95 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie DVD do recenzji.
comments powered by Disqus