„Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu” - recenzja

Autor: Dawid Śmigielski Redaktor: Motyl

Dodane: 07-10-2024 20:35 ()


„Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu” to kolejna znakomita antologia autorstwa Tiburce’a Ogera wspomaganego w warstwie scenariuszowej przez Herve Richeza oraz zastęp znających się na swoim fachu plastyków. Jak wskazuje tytuł omawianego komiksu, tym razem Francuz postanowił opowiedzieć o ludziach należących do grupy, która pośrednio i bezpośrednio przyczyniła się prawdopodobnie najmocniej do zmitologizowania Dzikiego Zachodu.

Oger jednak nie wychodzi naprzeciw czytelniczym oczekiwaniom. Nie ma tu młodych, narwanych chłopców próbujących udowodnić, że są najszybszymi rewolwerowcami w tej części globu. Nie ma tu barwnych pojedynków twarzą w twarz na piaszczystej ulicy wśród tłumu gapiów. Nie ma tu nawet widowiskowych strzelanin. A przede wszystkim nie ma tu (poza jednym, uzasadnionym przypadkiem) mitologizowania minionych czasów. Jednym zdaniem, nie ma tu tej całej cyrkowej żonglerki znanymi i lubianymi westernowymi motywami, którą 1995 roku z tak wielkim polotem wykonał Sam Raimi w „Szybkich i martwych”.

Nie, ponieważ „Rewolwerowcom” atmosferą bliżej do arcydzieła amerykańskiej kinematografii, czyli „Zabójstwa Jesse’ego Jamesa przez tchórzliwego Roberta Forda” (2007) Andrew Dominika. Filmu zgłębiającego zagadnienie ludzkiego zła. Zła jako siły zdolnej opętać, zahipnotyzować, pozbawić wolnej woli… Oger podąża podobną ścieżką. Tylko że tym razem głównym bohaterem jego opowieści jest wielki „Wyrównywacz szans”, który na stałe zmienił krajobraz tamtego, a co za tym idzie i obecnego świata. Rewolwery produkowane przez Samuela Colta, Horace’a Smitha i Daniela Wessona czy karabiny Springfielda i Winchestera przyczyniły się do budowy Ameryki w równym stopniu, co przybywający do niej imigranci.

Protagoniści kolejnych rozdziałów, ludzie żyjący poza prawem, to postaci autentyczne, lecz pozbawione statusu legend. To jedni z tych, którzy rabowali, mordowali, gwałcili i ginęli gwałtowną śmiercią lub rozpływali się w pomroce dziejów. Nikt ważny, nikt istotny, nikt po kim przyszłoby zapłakać. Choć historie Ogera nie są wolne od braterskiej i siostrzanej miłości. Od namiętności, a nawet nadziei, to w głównej mierze orbitują wokół zła i ludzkiej krzywdy. Ogółem spowija ten świat przygnębienie lejące się strumieniem niczym tania whiskey w obskurnym saloonie.

Człowiek traci tu swoją podmiotowość na rzecz rewolwerów. Przedmiot rodzi przedmiot. Jeden strzał, koniec cudzego lub własnego życia. Dlatego spojrzenie meksykańskiego przybysza na pierwszy rzut oka kojarzące się z kadrem pochodzącym ze Spaghetti Westernu, jest tak naprawdę spojrzeniem wyrażającym głębokie cierpienie oraz pogardę dla zasad, jakimi rządziła się ówczesna rzeczywistość. A, że przybierała ona absurdalną wręcz monstrualnie absurdalną formę, najdobitniej świadczy o tym najlepsza nowela niniejszego zbioru, a mianowicie „Miasto, które powiesiło słonia”, gdzie Jef i Nicolas Dumontheuil ilustrują podwójną egzekucję. Śmierć przez powieszenie widziana oczami dzieci i oczami dziecięcej wyobraźni. Opowieść lawiruje między realistycznymi obrazami a groteskowymi kadrami przedstawiającymi świat jako nieustannie trwające cyrkowe przedstawienie. I jeżeli w całym komiksie szukamy kogoś, nad kim można się użalić, to z pewnością jest nią Mary… pewna słonica, powieszona przez ludzką głupotę.

Nic w tym dziwnego, że płaczemy nad losem niesłusznie skazanych. Kolejnym indywiduum, nad którym należy się pochylić, jest niejaki Godfor w przejmującej perełce „Ghul z Gettysburgha” opowiadającej o pewnym opóźnionym umysłowo wielkoludzie niezdającym sobie sprawy z własnej siły, a przede wszystkim z siły rodzącego się przemysłu rozrywkowego. Ten obraz ucywilizowanego barbarzyństwa został ujęty w zależności od kadru subtelną, zwiewną, bądź mocną, grubą, ale zawsze pewnie stawianą kreską w znakomicie rozplanowanych planszach autorstwa Laurenta Hirna. Są tu także opowieści spod znaku zemsty przynoszącej po części sprawiedliwość i pewne ukojenie duszy poszkodowanym przez system tak, jak w „Black Evil”, gdzie Olivier Vatine z animatorskim zacięciem, za pomocą prostego rysunku, nie dbając o tła i zbędne detale, przedstawia los czarnych kobiet osadzonych w więzieniach pod czujnym okiem białych strażników…

„Rewolwerowcy” to kolejny przykład na to, jak w szerokim spektrum można opowiadać o Dzikim Zachodzie. Ta nieprzeciętna zdolność Ogera czyni z niego kogoś na wzór wyzbytego subiektywizmu (o ile to w ogóle możliwe) reportażysty pragnącego odkryć na nowo świat, który przez dekady zatracił swoje prawdziwe oblicze w popkulturowym grajdołku. Ma również niezaprzeczalny talent do dobierania rysowników, umiejących tchnąć ducha w jego scenariusze, a co najważniejsze dobrać ich styl, do wymowy fabuły, co daje perfekcyjną syntezę słowa i obrazu. Po prostu mistrzostwo komiksowej roboty.

 

Tytuł: Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu

  • Tytuł oryginalny: Gunmen of the West
  • Scenariusz: Tiburce Oger, Hervé Richez
  • Rysunki i kolory: Laurent Hirn, Dominique Bertail, Benjamin Blasco-Martinez, Stefano Carloni, Ronan Toulhoat, Paul Gastine, Jef, Christian Rossi, Hugues Labiano, Éric Hérenguel, Olivier Vatine, Félix Meynet, Nicolas Dumontheuil
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Skład: Piotr Margol
  • Redakcja: Marcin Grabski
  • Korekta: Agata Bogusławska
  • Liczba stron: 120
  • Format: 240 x 320 mm
  • Oprawa: Twarda
  • Papier: Kredowy
  • Druk: Kolor
  • Wydawnictwo: Lost In Time
  • Wydawca oryginalny: Bamboo Édition
  • Data premiery: 24 lipca 2024 r.
  • Cena okładkowa: 100 zł
  • ISBN-13: 978-83-67270-86-1
  • ISBN-13 wyd. limitowanego: 978-83-67270-87-8

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus