„Posiadłość” tom 1 - recenzja

Autor: Piotr Dymmel Redaktor: Motyl

Dodane: 07-09-2020 18:03 ()


Są komiksy, o których trudno napisać coś jednoznacznie, zwłaszcza gdy historia w nich opowiedziana jest podzielona decyzją wydawcy na tomy, a pierwszy z nich to w dużej mierze przygotowanie tematów mających w pełni wybrzmieć z końcem opowieści. Pisanie z tej perspektywy recenzji jest trochę podobne do wróżenia z fusów lub pieczenia ciasta. Zwłaszcza ta druga analogia, w której końcowy sukces to składowa wielu etapów pośrednich, wydaje się pasować idealnie do opisywanego tytułu, więc pozwolę sobie w próbie opisu wrażeń z lektury horroru „Posiadłość” uciec się właśnie do niej.

Zwyczajowo wygląda to tak: studiujesz przepis, na jego podstawie sporządzasz listę niezbędnych składników, z których wyrabiasz i formujesz masę. Wkładasz ją do piekarnika, czekasz. Po jakimś czasie sprawdzasz, czy ciasto rośnie. Rośnie, ale w nieprzekonywujący sposób. Nie martwisz się na zapas, uzbrajasz w cierpliwość, raz jeszcze studiujesz przepis, upewniając się, czy faktycznie wszystko zrobiłeś zgodnie ze sztuką. Zaglądasz ponownie do piekarnika. Rośnie? Hmm. To dobre pytanie, które nie opuszczało mnie ani na moment podczas lektury „Posiadłości”.

A przecież scenarzyści Tim Daniel i Michael Moreci przyrządzili swoje komiksowe ciasto, stawiając na sprawdzone składniki. Mamy więc zapuszczoną posiadłość rodziny Blaine. Posępne domiszcze stoi w miejscowości Cape Augusta w stanie Maine. Blaine'owie to założyciele miasta, ale też ludzie dziedzicznie obciążeni fatum. Z pokolenia na pokolenie męscy członkowie rodziny odbierają sobie życie. Gdzieś w przeszłości znajduje się klucz do tej tajemnicy, którą będzie musiał rozwikłać Chase Blaine. To na jego głowę spada opieka nad sierotami po tragicznie (a jakże!) zmarłym bracie Charlesie. Dziadkowie nie mogą wziąć na siebie ciężaru opieki nad wnukami: chłopcem Zackiem i dziewczyną Mackenzie, bo babcia Rose siedzi w zakładzie psychiatrycznym, a dziadek, podtrzymując rodową tradycję, również odebrał sobie życie. Wujka Chase'a w niełatwym zadaniu, którego tak naprawdę nie chce podjąć, próbuje wspierać Reesie, była sympatia Chase’a, posiadająca paranormalne zdolności, potrafi np. kontaktować się ze światem zmarłych. Zresztą, pozostali bohaterowie „Posiadłości” również takich kontaktów nie unikną – będą raz po raz wrzucani w sytuacje niewytłumaczalne i groźne. Na dokładkę, mamy tu jeszcze wątek melodramatyczny, który zapewnia miejscowy szeryf podkochujący się w Reesie i nienawidzący Chase'a.

Czegoś tu brakuje? Wydaje się, że nie. Jak na niezbyt obszerny objętościowo komiks powiedziałbym, że składników mających budować atmosferę horroru jest aż nazbyt wiele. Problem w tym, po raz kolejny uciekając się do analogii z wyrabianiem ciasta, jak owe składniki są ze sobą wymieszane, bo nie mogę uciec wrażeniu, że coś na poziomie scenariusza „Posiadłości” poszło nie tak. Horror to trudny gatunek, a horror komiksowy tym bardziej. Przestraszyć umiejętnie zbudowaną historią i oddać ją sugestywnie w rysunku to nie lada sztuka. Nie mniej istotne jest właściwe operowanie czasem (długość ekspozycji, zawiązywanie wątków, budowanie atmosfery) i ważenie proporcji między konfrontowaniem racjonalności ze stanami generującymi horror. Wydaje się, że w przypadku „Posiadłości” autorzy wykazali się niecierpliwością, nie dając opowieści i emocjom potencjalnego czytelnika dojrzeć. Cierpi na tym dramaturgia komiksu, bo scenarzyści od pierwszych stron serwują nam sceny grozy, które poprzez tak błyskawiczną ingerencję elementów horroru szybko wytracają walor niesamowitości, spada napięcie, które nie miało szans znacząco wzrosnąć. Tempo zdarzeń dziejących się w „Posiadłości” jest tak duże, że czytelnik nie ma czasu zadomowić się w świecie przedstawionym, poznać i polubić jej bohaterów, poczuć ukłucie lęku o ich los, gdy atmosfera zagrożenia gęstnieje. Temu komiksowi najzwyczajniej brak oddechu i przestrzeni na strach. Następstwem tej fabularnej pogoni jest nieubłaganie wkradająca się w kadry komiksu monotonia i przewidywalność. Po kilku partiach dialogowych następuje kolejny, spodziewany atak grozy, nad którym bohaterowie przechodzą do porządku jak po przelotnym deszczu. Nie wywołuje to głębszych reperkusji w psychice protagonistów, bohaterowie grani są na jedną nutę, przez co trudno się z nimi identyfikować.

Czy w warstwie plastycznej komiks nadrabia to, co gubią niecierpliwością scenarzyści? Niekoniecznie, chociaż na pewno trzeba odnotować konsekwencję stylistyczną, z jaką Joshua Hixson zbudował wizualną oprawę „Posiadłości”. Komiks zdominowany jest przez zgaszone kolory, zimne błękity, fiolet, zgniłe zielenie i rzecz jasna - czerń, przez co, jak na horror przystało, sprawia dość nieprzyjemne, czyli zamierzone wrażenie. Rysunek jest niecierpliwy, szkicowy, mocny. Gros energii spożytkowano na próbach oddania dynamiki scen, bo - jak wspomniałem, w komiksie dzieje się wiele i szybko. I tutaj również da się zauważyć, jak wielkie przełożenie ma to na wybory estetyczne: brak oddechu między scenami grozy i uspokojenia jest tak niewielka, że trudno je od siebie odróżnić, bo stylistyka poszczególnych partii opowieści praktycznie nie ulega zmianie. Wprowadza to zamęt poznawczy, bo momentami trudno połapać się, czy mamy do czynienia z normalnym tokiem opowieści, czy kolejnym wykwitem grozy. I nie chciałbym być źle zrozumiany: też lubię konwencję horroru onirycznego, w której groza zaciera granicę między jawą a majakiem sennym, ale to chyba nie jest ten przypadek. Przynajmniej na wysokości pierwszego tomu „Posiadłości”, który mnie raczej zmęczył, niż porządnie wystraszył.

Reasumując, wszystko wskazuje na to, że z szykownego ciasta może wyjść zakalec, ale trzeba pamiętać, że i one potrafią być jadalne. Wszystko zależy od tego, jak bardzo ktoś jest głodny.

 

Tytuł: Posiadłość tom 1

  • Tytuł oryginalny: The Plot: Part One
  • Scenariusz: Tim Daniel, Michael Moreci
  • Rysunki: Joshua Hixson
  • Kolory: Jordan Boyd
  • Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
  • Wydawnictwo: Lost In Time
  • Wydawca oryginalny: Vault Comics
  • Data publikacji: 02.09.2020 r. 
  • Liczba stron: 136
  • Format: 170 x 260 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN-13: 978-83-956869-1-7
  • Cena okładkowa: 59,99 zł


Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus