„Ćma” nr 5: „Epizod 9” - recenzja
Dodane: 12-09-2024 21:31 ()
Czas i przestrzeń to dla tytułowego bohatera tej serii zjawiska z gatunku co najwyżej umownych. Znać to już po numeracji niniejszej, piątej w kolejności publikacji tego przedsięwzięcia. Na jej okładce figuruje bowiem intrygująco brzmiący „Epizod 9”. Czyżby zatem, podobnie jak przy okazji poprzedniego epizodu, także tym razem doszło do zawirowań na tle temporalnym?
Oczywiście, że tak. Do tego w bardzo dobrym stylu. Okazuje się bowiem, że Ćma (czy jak kto woli: Cyprian Leopold Różewicz) po raz kolejny ciśnięty zostaje wprost w rwący „krwioobieg” całokształtu stworzenia. Stąd osobliwa „peregrynacja” wspomnianego ku realiom o dziesiątki lat późniejszym niż jego macierzyste quasi-międzywojnie. Co za tym idzie, następuje gwałtowna zmiana otoczenia na przestrzenie wzbudzające skojarzenia ze współczesną Warszawą. Do tego z godnymi pozazdroszczenia punktami dystrybucji druków zwartych. Przy czym ów pęd poprzez strukturę czasoprzestrzeni - notabene wzbudzający skojarzenia ze skądinąd znanym Kwapiszonem - nie służy sam sobie, ale zmierza ku istotnej dla całej serii konkluzji.
To, co w przypadku tej realizacji z miejsca rzuca się w oczy to twórcza odwaga. Znać to właśnie we wspomnianej sekwencji, bez cienia wątpliwości niestandardowej. A jednak ten na swój sposób awangardowy zabieg stylistyczny przekonuje. Także w wymiarze formalnym. Tomasz R. Borkowski (kolejny plastyk na „pokładzie” tego projektu) zdecydował się bowiem na sięgnięcie po technikę fotokomiksu, w swoim czasie zastosowanego m.in. przez Janusza Stannego (drugi epizod znanej z „Alfy” serii „W służbie galaktycznej”) i Bohdana Butenkę. Stąd właśnie skojarzenie z Kwapiszonem, który podobnie jak Ćma z niniejszego odcinka jego perypetii, za sprawą swego autora został „uchwycony” w kadry właśnie fotokomiksu. Do tego bynajmniej tylko i wyłącznie w zamiarze zabawy formą. Wyścig z czasem (dosłownie i w przenośni) sprawia wrażenie przemyślanego, a co za tym idzie, służącemu osiągnięciu konkretnego celu twórczego. Nie wyjawiając więcej szczegółów konkluzja tegoż epizodu czyni te oczekiwania uzasadnionymi, a przy okazji przekonująco uzupełnia „mitologie” tej serii o doprecyzowanie jej „mechaniki”.
Wartością dodaną tego epizodu jest również odrobina zgrabnie ujętej ironii. Mowa tu o refleksjach dotyczących statusu komiksowych twórców, a zawartych na „przedrukowanych” stronicach „Poczytnika Warszawskiego”. To zresztą niejedyne zagadnienie z gatunku, określmy to umownie, frapujących, które szanowny scenarzysta zechciał w tej właśnie formule skomentować.
Podobnie jak przy okazji poprzednich refleksji dotyczących tej serii raz jeszcze chciałoby się powtórzyć, że im dalej, tym lepiej. W kontekście niniejszego epizodu w sposób szczególny, bo tak jak wyżej wspomniano, trzeba było niemało odwagi, by zdecydować się na zastosowane w „epizodzie dziewiątym” stylistyczne rozwiązania. Toteż „operacja” zakończyła się sukcesem, a według tego, co wspomniany autor zechciał mimochodem wspomnieć, wraz z następną odsłoną serii jej czytelników czeka kolejna, nie wolna od znamion błyskotliwości niespodzianka. Warto zatem uzbroić się w cierpliwość.
Tytuł: Ćma nr 5: Epizod 9
- Scenariusz: Tomasz „Tommy” Grodecki
- Rysunki: Tomasz R. Borkowski
- Wydawca: Timof i Cisi Wspólnicy
- Data publikacji: 14 września 2024 r.
- Oprawa: miękka
- Format: 162 x 235 mm
- Papier: powlekany
- Druk: czarno-biały
- Liczba stron: 24
- Cena: 20 zł
Galeria
comments powered by Disqus