„Vinci. Złodziej twarzy” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 22-09-2024 21:38 ()


Dzieło Leonarda da Vinci od wieków zachwyca i intryguje. Geniusz, który wyprzedził swoją epokę i pozostawił dorobek wymykający się wszelkim klasyfikacjom, nie daje o sobie zapomnieć dzięki kolejnym opracowaniom dotyczącym jego niezwykłego i pełnego tajemnic życia. Także i twórcy komiksowi chętnie sięgają do jego spuścizny, czyniąc z niej interesujące źródło komiksowych opowieści. Mieliśmy już okazję zapoznać się wersją dla dzieci („Młody Leonardo”) oraz dla sympatyków science fiction („Leonardo2Vinci”). Tym razem, otrzymujemy prawdziwy kryminalny thriller rozgrywający się na przełomie piętnastego i szesnastego wieku.

Akcja komiksu rozgrywa się w dwóch planach czasowych. W listopadowy wieczór roku 1519 król Francji Franciszek I przybywa do pewnego opactwa. Ma ze sobą tajemniczy przedmiot, który powierza opatowi o twarzy… Seana Connery’ego, co stanowi oczywisty ukłon w stronę filmowego „Imienia róży”. Jest to obraz przedstawiający coś tak szkaradnego, że poczciwy mnich, patrząc na niego, nie może ukryć obrzydzenia. To zaskakujące dzieło stworzył geniusz i wizjoner. Tak, tak, namalował je sam Leonardo da Vinci, co czyni całą sprawę jeszcze dziwniejszą. Jak to bowiem możliwe, że ten mistrz pędzla stworzył coś tak obrzydliwego? No cóż, trzeba przyznać, że ten początek jest bardzo intrygujący i wraz z opatem Connerym z ciekawością chłoniemy każde słowo króla, który powoli odsłania mroczną tajemnicę portretu.

Ta opowieść rozgrywa się z kolei w roku 1494. Mediolan staje się sceną serii zatrważających morderstw. „Złodziej twarzy” – bo tak ochrzczono zabójcę – atakuje kolejne ofiary i pozbawia je twarzy. Trzeba przyznać, że uczciwie zapracował na miano, jakim go obdarzono. Mediolańczycy, którzy zdążyli już zapomnieć o zarazie pustoszącej ich miasto kilka lat wcześniej, mają nowy powód do strachu. Oto nad brzegiem kanału Martesana znaleziono straszliwie okaleczone ciało. Ofiarą okazuje się być powszechnie szanowany notariusz Cristofor di Rodrigo. Świadkowie mówią o potworze, który wyszedł z kanału i udał się do domu notabla, by w krwawy sposób odebrać mu życie. Śledztwo w sprawie tajemniczego mordu prowadzi prefekt Vittore, który postanawia zwrócić się o pomoc do samego Leonarda da Vinci. Artysta znany jest bowiem ze swojej gruntownej znajomości anatomii, co może okazać się w tym przypadku bardzo pomocne. Od tego momentu ich ścieżki będą się nieustannie przecinać, a kolejne morderstwa staną się okazją do zacieśniania ich szorstkiej znajomości. W tle tego śledztwa mamy okazję śledzić życie Leonarda. Zaglądamy do jego pracowni i obserwujemy, jak powstaje jedno z najbardziej znanych dzieł, czyli „Ostatnia wieczerza”. Poznajemy również, a w zasadzie nie poznajemy, bo do samego końca skrywa ją aura tajemnicy, enigmatyczną ukochaną geniusza.

Fabuła komiksu toczy się niespiesznie i tylko do pewnego momentu autorzy skrywają tożsamość mordercy. Didier Convard nie czeka bowiem z odkryciem kart do ostatniej strony, co – paradoksalnie – czyni komiks jeszcze ciekawszym. Zamiast zastanawiać się nad tym, kto jest seryjnym mordercą, zaczynamy zadawać sobie pytanie, czy uda mu się doprowadzić swoje dzieło do końca i poznajemy kierujące nim motywy. W warstwie graficznej zaś dostajemy to, do czego twórca serii „Vasco” już swoich czytelników przyzwyczaił. Niesamowicie dokładne i precyzyjne rysunki cieszą oko i pozwalają poczuć atmosferę. Pełnię swoich możliwości przedstawia Gilles Chaillet już na początku komiksu, kiedy przedstawia na przykład panoramę piętnastowiecznego Mediolanu. Architektura, wnętrza i stroje bohaterów odwzorowane zostały w najdrobniejszych szczegółach. Sylwetki postaci są nieco statyczne, ale taka już jest specyfika rysunków artysty.

Bez wątpienia jest to komiks, który przypadnie do gustu miłośnikom klasycznych, niespiesznie toczących się opowieści. Podczas lektury można chłonąć średniowieczną atmosferę i cieszyć się pomysłowymi zwrotami akcji oraz wplecionymi w nią nawiązaniami do życia Leonarda da Vinci. Didier Convard w odważny sposób poczyna sobie z biografią geniusza i oferuje nowe, intrygujące pomysłowością wyjaśnienie kilku spośród licznych tajemnic otaczających jego życie, a Gilles Chaillet ilustruje to wszystko w olśniewający swoją precyzją i rozmachem sposób. Wiemy, że czytamy opowieść fikcyjną, ale podczas lektury trudno uciec od pytania, „a co jeśli faktycznie tak było?”. 

 

Tytuł: Vinci. Złodziej twarzy

  • Scenariusz : Didier Convard
  • Rysunki : Gilles Chaillet
  • Udział w tuszowaniu : Marc Jailloux
  • Kolory : Chantal Defachelle
  • Tłumaczenie: Jakub Syty
  • Wydawca: Kurc
  • Data polskiego wydania: 24.05.2024 r. 
  • Objętość: 112 stron
  • Format: 215x295 mm
  • Oprawa: twarda
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 99,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

 


comments powered by Disqus