„Globalne Pasmo” - recenzja
Dodane: 02-09-2020 11:18 ()
Niewiele z nas myśli na co dzień o globalnych zagrożeniach, które mogą dotknąć ludzkość w zasadzie w dowolnym momencie jej egzystencji. Nasze poczucie bezpieczeństwa zapewniają zamknięte drzwi od mieszkania, prąd w gniazdkach, woda w kranie i dostęp do Internetu. Kiedy zabraknie któregoś z tych czynników, szybko pojawia się rozżalenie, nerwowość i wściekłość. Oto świat się zawalił. Ten mikroświat, jeden z miliardów podobnych. Jednak wystarczy kilka telefonów, trochę cierpliwości i wszystko w końcu wraca do normy. Jesteśmy ocaleni.
Ale kto nas uratuje przed terrorystami, szalonymi naukowcami, małą czarną dziurą czy solarnymi harpunami o sile rażenia bomb atomowych? To zadanie przerasta zwykłego Kowalskiego. Na szczęście nad bezpieczeństwem Ziemi i zamieszkującego ją społeczeństwa czuwają specjalne tajne organizacje, w tym ta wymyślona przez Warrena Ellisa, czyli zrzeszające 1001. agentów o najróżniejszych zdolnościach Globalne Pasmo, kierowane przez Mirandę Zero niezamierzającą dopuścić do tego, aby świat stanął na głowie.
Scenarzysta i pomysłodawca „Globalnego Pasma” wpadł na prosty pomysł, który egzekwuje z godną pochwały stanowczością. Stworzył dwunastoczęściową serię, gdzie każdy zeszyt został rozrysowany przez innego artystę i poświęcony osobnej misji ratowniczej. Tematyka komiksu kręci się wokół szeroko pojętego Sci-Fiction, którego elementy raz są zaledwie zarysowane w danej historii, by w następnej stanowiły rozbudowaną scenografię dla bohaterów i główne zagrożenie dla naszej planety. Łatwo byłoby podsumować „Globalne Pasmo” jako skrzyżowanie „Z archiwum X” z „Ghost In the Shell: Stand Alone Complex”, z tym że komiks Ellisa w żadnym wymiarze nie dorównuje obu tym wybitnym dziełom.
Autor „Transmetropolitan” za bardzo podpiera się samą ideą komiksu akcji „w mocno kinowym stylu”, jakby była ona wystarczająco nośna dla poruszanych tematów w „Globalnym Paśmie”. Brakuje tu jednak pazura, zawziętości i krytycznego spojrzenia na ludzkość. Chęci stawiania pytań o jej kondycje i sensowność takich, a nie innych działań. Ellis ugina się pod ciężarem gatunkowym własnej opowieści, tworząc niezobowiązujący dialog z czytelnikiem o „fajnych” możliwościach i nurtujących zagadnieniach, które bez wątpienia będą miały coraz większy wpływ na naszą codzienność (zwykła gadka szmatka). Stawia na dobrą, efekciarską akcję-zabawę. Ale na dłuższą metę to opowieść po prostu nieciekawa. Zbyt wyrachowana i obliczona. Utkana z prześwietlonych klisz. Format jednozeszytowych historii również nie sprzyja całości. Trudno bowiem zaangażować się w wydarzenia opowiadające o jednowymiarowych agentach, których zwyczajnie nie mamy szans poznać, ponieważ za nim na dobre pokażą swoje możliwości, już muszą zejść z planu, w dodatku w większości w karygodnie przewidywalnym stylu.
A jak „Globalne Pasmo” wypada pod względem wizualnym? Już samo zestawienie nazwisk powinno zachęcić do zapoznania się z tym komiksem. Jednak zarówno Simon Bisley, jak i Lee Bermejo, Glenn Fabry, Jon J Muth, David Lloyd czy Gene Ha nie poszaleli. Być może taki był zamysł. Stworzyć sterylną agencyjną rzeczywistość, w której nie ma miejsca na szaleństwa. I choć w pracach każdego można odnaleźć charakterystyczny dla nich styl, to niemal wszystkie plansze przepadają w odmętach niepamięci. Niczym nie zaskakują i niczym nie zachwycają. I w tej niezaprzeczalnej plejadzie nazwisk jakoś tylko Steve Dillon ze swoją prostą, by nie napisać prostacką kreską wyróżnia się na tle pozostałych, bez wątpienia bardziej wyrafinowanych rysowników.
Czasem ciekawe pomysły finalnie nie wypalają i tak jest w tym przypadku. Jestem w stanie uwierzyć, że zamysł Ellisa dało się zrealizować w taki sposób, aby historia trzymała w napięciu i nie pozostawiała nas obojętnym na zaistniałe wydarzenie, ale chyba sam scenarzysta w to nie uwierzył albo wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej, zapomniał obdarować swój komiks tą mityczną „iskrą życia”. Sami doborowi rysownicy nie starczą do stworzenia emocjonującej, dobrej i inteligentnej historii. Zapewne, gdyby Ellis wziął przykład z Mirandy Zero, to wzorcowo poprowadziłby swoich agentów. Niestety stało się inaczej. Misja zakończyła się niepowodzeniem.
Przykro mi Warren, jesteś spalony.
Tytuł: Globalne Pasmo
- Scenariusz: Warren Ellis
- Rysunki: Brian Wood, Chris Sprouse, Karl Story, Glenn Fabry, Gene Ha, David Lloyd, Steve Dillon, Lee Bermejo, Simon Bisley, Jon J Muth
- Przekład: Jacek Żuławnik
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 12.08.2020 r.
- Oprawa: twarda
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Objętość: 320 stron
- Format: 170x260
- ISBN: 978-83-281-9897-5
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus