„Historyjka o pracy zdalnej” - recenzja
Dodane: 14-10-2024 21:48 ()
Pandemia covidowa, która jakiś czas temu nawiedziła świat, zmieniła go diametralnie już na zawsze. O samej tej chorobie zdanie można mieć różne, natomiast faktem jest, że w pewnym momencie świat stanął całkowicie, miasta się wyludniły, ludzie siedzieli w domach, a wiele planów i marzeń legło w gruzach. Zły to był czas i niech piekło pochłonie tych, którzy za całą tę sytuację, ale też panikę odpowiadają. Na szczęście to już za nami, choć media – i nie tylko – co jakiś czas chcą jeszcze wzbudzić w nas strach, to jednak ludzie wrócili do normalności, świat na nowo ruszył (tak wojno, ty już spieprzaj ze świata). Ale wiecie co? Jedna rzecz, którą „stworzył” covid z nami została i z tego się cieszę. Tym czymś jest tzw. praca zdalna i kto ma taką możliwość, na pewno to docenia. Zdradzę wam tajemnicę…ta recenzja również powstaje w godzinach pracy, gdy jestem w domu. Ale cśśś, żeby kierownik się nie dowiedział.
W porządku, ale skąd ten przydługi i trochę dziwny wstęp? Ano stąd, że dzisiejszym bohaterem jest manga „Historyjka o pracy zdalnej” autorstwa Kintetsu Yamada, a wydanej niedawno w ramach cyklu „Jednotomówki Waneko”. Tak, Japonię wirus i zmiany też dosięgnął, efektem czego jest zapewne ta manga, w której opisane są losy bohatera, który pewnego dnia zmuszony jest pozostać w domu, aby to w nim pracować. To wiąże się nie tylko ze zmianą nawyków, ale i tak oczywistymi rzeczami, jak przemeblowanie, aby wygoda pracy była odpowiednia. Co jednak ciekawe ten „home office” jest tylko przyczynkiem do czegoś większego. Do… ślubu. Tak, bo właśnie dzięki temu – cóż za paradoks – że Nokoru Mitsuhashi musiał pozostać w domu, poznał kobietę, którą pokochał i poślubił. Ech, niezbadane są wyroki boskie, jak widać na tym przykładzie. I właśnie o tym traktuje manga od Waneko. Pytanie tylko, czy zdawać by się mogło zgrany i często wykorzystywany motyw romantycznej historii może przyciągnąć naszą uwagę? Cóż, przyjrzyjmy się nieco dogłębniej tej publikacji.
Przede wszystkim ma ona dwie płaszczyzny, jedna to właśnie to obserwowanie bohatera, który stara się dostosować do nowych okoliczności w firmie, co zna każdy z nas, który sam to przechodził. Jeśli to znacie to i docenicie, bowiem miło i przyjemnie jest wrócić do wspomnień, jak to osobiście się musieliśmy na taką pracę przestawić. Druga to właśnie sukcesywne poznawanie się dwójki osób, które w pewnym momencie zmierza nieubłaganie do związku. I choć samo zakończenie wydaje się nieco naciągane i mojej opinii jest najsłabszym elementem całości – pisząc wprost, nieco rozczarowuje - to cała ta droga do tego jest ukazana naprawdę przyjemnie i ciekawie. Dużo w tym tytule takiego ludzkiego ciepła, pozytywnego nastroju, lekkiego humoru w końcu nienachalnego romansu. Jest też trochę akcentów komicznych, które wynikają po pierwsze z samej konstrukcji mangi, a po drugie z dwójki tak różnych od siebie bohaterów. On, analityk, który w Excelu nawet planuje randki, ona bardziej szalona i spontaniczna, która nie obawia się stawiać odważnych kroków. On, zakup prezerwatyw planuje przez internet, ona reaguje na bieżąco, w efekcie będąc zawsze krok przed nim. Ta ogromna różnica charakterów wywołuje momentami uśmiech na naszych twarzach i choć momentami wydaje się, że to nie może się udać, to zgodnie z zasadą, że przeciwieństwa się przyciągają, jednak finalnie „iskrzy”. „Historyjka o pracy zdalnej” nie jest może tytułem niezwykle efektownym, wybuchowym. Jego siła tkwi w czymś innym. Jego siła to „normalność”, leniwie płynący czas, realność zdarzeń w końcu taka pewna intymność, którą starsi czytelnicy doskonale zrozumieją i docenią. I choć z jednej strony można uznać, że to manga o „niczym”, to przyznam szczerze, jej taki naturalny wydźwięk i pozytywny nastrój sprawia, że o lekturze się będzie pamiętać jeszcze długo po zakończeniu czytania. Im jestem starszy, tym bardziej doceniam, takie „leniwe” opowieści, które jednak potrafią nastroić pozytywnie. Ta taka jest, bo ma w sobie delikatny humor, ciekawych bohaterów i sceny, które mogłyby się przydarzyć tak naprawdę każdemu z nas. A wszystko to w naprawdę dobrze oddanych japońskich realiach.
Rysunki też są niczego sobie, choć wyraz twarzy naszego informatyka niekiedy bardziej przypomina postać z horroru Ito niż bohatera romansu. Nie zmienia to jednak faktu, że mangaka dobrze oddaje nastrój opowieści, rysunki na bieżąco reagują na zmianę nastroju w niej, a same postaci generują kolejną dawkę pozytywnych emocji w czytelniku. Są one „proste”, bez żadnych zbędnych ozdobników, tacy „bohaterowie z sąsiedztwa”, ale dzięki temu wierzymy w tę opowieść i wręcz zastanawiamy się, czy ona nie wydarzyła się, aby naprawdę.
Recenzowany tytuł jest z pozoru niepozorny. Pod tą niepozornością kryje jednak naprawdę wiele dobra. Ta manga to jedna z największych pozytywnych niespodzianek tego roku, która trafiła do mnie swoją prostotą, przekazanymi emocjami i niezwykłym nastrojem. Stworzona na skutek wydarzeń, które dotknęły każdego z nas, sprawiła, że autentycznie i całym sobą się w nią zaangażowałem. Polecam waszej uwadze, nawet jeśli na słowo „romans” reagujecie wysypką.
Tytuł: Historyjka o pracy zdalnej
- Scenariusz: Kintetsu Yamada
- Rysunki: Kintetsu Yamada
- Wydawnictwo: Waneko
- Data wydania: 03.09.2024 r.
- Seria: Jednotomówki Waneko
- Druk: czarno-biały
- Oprawa: miękka, obwoluta
- ISBN: 9788382428278
- Cena: 27,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus