„Dziewięć” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 15-10-2024 20:39 ()


Eksploracja przestrzeni kosmicznej to bez cienia wątpliwości wyzwanie z gatunku szczególnie wymagających. Zapaleńcy na tym tle nie tracą jednak entuzjazmu, ani chęci do podejmowania dalszych wysiłków, by marzenie o dotarciu do światów innych niż nasz zrealizować. Przejawem tego jest obecna intensyfikacja prac nad kolejnymi misjami księżycowymi i marsjańskimi. Nie da się jednak ukryć, że chciałby się, ujmując rzecz kolokwialnie, więcej i dalej.

Także z tego względu, że nawet nasz macierzysty układ planetarny, pomimo coraz bardziej zaawansowanych metod obserwacji, wciąż pozostaje rozpoznany jedynie powierzchownie. Wystarczy wspomnieć, że przez blisko 180 lat nie udało nam się w pełni wyjaśnić zagadkowych odchyleń w orbicie Neptuna. To zaś wskazuje, że na krańcach Układu Słonecznego być może znajduje się znacznych rozmiarów źródło grawitacyjnego oddziaływania. Odkrycie Plutona w roku 1930 nie rozwiązało tej zagadki, jako że ów odległy świat (notabene zaliczany obecnie do kategorii planet karłowatych) jest na tyle niewielki, że nie spełnia kryteriów poszukiwanego ciała niebieskiego. Sprawa pozostaje zatem otwarta; także z tego względu, że hipoteza dotycząca gazowego (ewentualnie lodowego) giganta, orbitującego w przestrzeni między Pasem Kuipera a Obłokiem Oorta, nadal nie doczekała się potwierdzenia.   

Z tej okazji zdecydował się skorzystać Philippe Pelaez, scenarzysta o znacznym już dorobku twórczym, (vide m.in. nagrodzona seria „Parallèle” oraz album „Le Chambre des merveilles”), a na polskim rynku debiutujący właśnie niniejszym utworem. Stąd nieprzypadkowo tytuł tej inicjatywy odnosi się właśnie do hipotetycznej, dziewiątej planety Układu Słonecznego. Ona bowiem okazuje się swoistą obsesją głównego bohatera w osobie Johna Cyrusa Hubbla. Co więcej, jest to osobowość z gatunku takich, które od słów przechodzą do czynów, dzięki czemu stał się on cenionym astronautą. Nieprzypadkowo zatem znalazł się on wśród załogantów misji zmierzającej właśnie ku na swój sposób mitycznej planecie Dziewięć. Jednak w trakcie międzylądowania na Tytanie (największym naturalnym satelicie Saturna) pojazd, na którego pokładzie znajduje się wspomniany, traci łączność z jednostką macierzystą. Jak się rychło okazuje sprawy przybierają zgoła nieprzewidziany obrót…

„Dziewięć” to kolejny po „Arce” tytuł science fiction w ofercie Lost in Time. Dobrze się stało, że także ten gatunek, obok m.in. westernu („Rewolwerowcy z Dzikiego Zachodu”) i fantasy („Cienie z Thule”), został przez włodarzy wspomnianego wydawnictwa uwzględniony. Omawiany album to jeszcze jeden przykład nieograniczonej wręcz nośności fantastyki naukowej, która jak żadna inna przyczynia się do poszerzenia horyzontów poznawczych jej odbiorców. Na kanwie dobrze znanego motywu podróży kosmicznej Pelaez zaproponował opowieść o faktycznej peregrynacji w głąb samego siebie. Co więcej, w jej trakcie czas i przestrzeń okazują się zjawiskami co najwyżej umownymi. Stąd kompozycja tej opowieści odbiega od linearnie prowadzonych fabuł. Owo „wymieszanie” poszczególnych sekwencji jest jednak na tyle klarowne, że ewentualny odbiorca tego utworu nie pogubi się w jego układzie. Narracja jest spójna, a przy tym o znamionach skrupulatnego rozplanowania. Według deklaracji scenarzysty ogólny koncept tej realizacji nie obył się bez inspiracji m.in. filmowymi produkcji takimi jak „Interstellar” i „Ad Astra”. Faktycznie „posmak” tych utworów jest odczuwalny, aczkolwiek Pelaez zdołał zaproponować opowieść w pełni autonomiczną i zarazem skłaniającą do refleksji.   

W przyjętej dla tej realizacji stylistyce plastycznej dominuje dążenie do realizmu, aczkolwiek bez silenia się na precyzje znaną choćby z kart „Ekspedycji” i „Chrononautów”. Z łatwością daje się bowiem dostrzec domieszkę wrażeniowości, porównywalną z manierą Marvano w „Wiecznej wojnie”, a w jeszcze większym stopniu w jej kontynuacji, tj. „Wiecznej wolności”. Efekt kooperacji Guénaëla Grabowskiego (rysunki) i Denisa Béchu (kolory) przyczynił się do pogłębienia quasi-mistycznej nastrojowości tej opowieści i jej refleksyjnej wymowy. Stąd także za ich sprawą otrzymaliśmy utwór, który swoim przekazem wykracza poza ramy gatunkowe w które został ujęty. Tym samym z powodzeniem okazać się może wartościową (a przy tym fascynującą) lekturą również dla osób od fantastyki naukowej na ogół się dystansujących.

 

Tytuł: „Dziewięć”

  • Tytuł oryginału: „Neuf”
  • Scenariusz: Philippe Pelaez
  • Rysunki: Guénaël Grabowski
  • Kolory: Denis Béchu
  • Tłumaczenie z języka francuskiego: Jakub Syty
  • Wydawca wersji oryginalnej: Dargaud
  • Wydawca wersji polskiej: Lost in Time
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 31 maja 2024
  • Data publikacji wersji polskiej: 6 października 2024
  • Oprawa: twarda
  • Format: 247 x 327 mm
  • Druk: kolor
  • Liczba stron:  88
  • Cena: 79 zł

Dziękujemy wydawnictwu Lost In Time za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

 

Galeria


comments powered by Disqus