„Flash Forward” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-03-2021 22:44 ()


Był taki czas, gdy sam tylko pomysł przywrócenia do życia Barry’ego Allena (tj. Szkarłatnego Sprintera doby Srebrnej Ery) zakrawał wręcz na herezję. Bieg spraw pokazał, że Geoff Johns ani myślał zawracać sobie głowy tego typu konwenansami i tak jak w swoim czasie „wybudził” do nowej sławy i chwały Hala Jordana (o czym więcej w miniserii „Green Lantern: Rebirth”), tak również kilka lat później (a konkretnie na przełomie lat 2009 i 2010) uczynił właśnie ze wspominanym laborantem policji Central City.

Co prawda część wielbicieli uniwersum DC przyjęła tę okoliczność z mieszanymi odczuciami; tym bardziej że dramatyczne okoliczności towarzyszące śmierci Barry’ego (zob. „Kryzys na Nieskończonych Ziemiach”) wydawały się adekwatną dla znaczenia tej postaci konkluzją jego aktywności (wszak to debiutem rzeczonego w 1956 r. zapoczątkowano Srebrną Erę). Rychło jednak okazało się, że za sprawą interesujących fabuł ów jegomość z powodzeniem zadomowił się w XXI-wiecznych realiach wspomnianej „przestrzeni” przedstawionej, a nawet odegrał kluczową rolę w kolejnym epokowym wydarzeniu znanym jako „Flashpoint - Punkt krytyczny”. Stąd to właśnie jemu przypadła rola głównego „gospodarza” restaurowanego w dobie „Nowego DC Comics!” miesięcznika „Flash vol.4”.

Sęk w tym, że za tą sprawą na przysłowiowy boczny tor odstawiony został wcześniejszy dzierżyciel statusu Szkarłatnego Sprintera, czyli Wally West, w swoim czasie wychowanek Barry’ego, któremu przyszło zająć jego miejsce po „Kryzysie na Nieskończonych Ziemiach”. A nie da się ukryć, że pomimo okazjonalnych (a przy tym nieuniknionych) wahań popularności wspomniany cieszył się sympatią całkiem licznego grona fanów. A jednak wraz z powrotem Barry’ego Allena jego dalsza „egzystencja” w ramach uniwersum DC stanęła pod znakiem zapytania. Tym bardziej że decydenci zmian zaistniałych wczesną jesienią 2011 r. mieli także odmienną koncepcję co do nastoletniego pomocnika Flasha. Dopiero wraz z wydarzeniami przybliżonymi na kartach albumu „Uniwersum DC: Odrodzenie” Wally’emu poświęcono znacznie więcej uwagi, a ponadto stał się on istotnym uczestnikiem rozwoju wypadków w „odrodzonej” serii „Flash vol.5”. Niestety do czasu, jako że odpowiedzialny za fabułę „Kryzysu bohaterów” Tom King de facto zmarnował korzystny rozwój tej postaci zaistniały za sprawą Joshuy Williamsona (tj. scenarzysty wspomnianej chwilę temu serii).

Najwyraźniej jednak decyzja autora „Mister Miracle’a” nie wzbudziły przesadnego entuzjazmu u przynajmniej części wpływowych przedstawicieli zarządu DC Comics czego efektem jest niniejszy zbiór przybliżający poczynania Wally’ego po tragedii zaistniałej podczas „Kryzysu bohaterów”. Jak się okazuje, niegdysiejszy Kid Flash ma jeszcze do odegrania fundamentalną wręcz rolę w ocaleniu całokształtu stworzenia. Oto bowiem konglomerat nieskończonych wszechświatów stopniowo przemieszcza się ku otchłani mrocznego multiwersum (notabene zjawiska dobrze znanego czytelnikom m.in. serii „Liga Sprawiedliwości” oraz „Batmana, Który się Śmieje”). Jedynie ingerencja szczególnej istoty może powstrzymać ten proces i jak się okazuje jest nią właśnie Wally jako najszybciej przemieszczający się osobnik w całym wspomnianym konglomeracie. To za jego sprawą zaistniała anomalia może zostać zaleczona, o czym dowiaduje się on od Tempusa, przedstawiciela prastarej rasy istot zaistniałych jeszcze przed powstaniem zalążków multiwersum. Najpierw jednak Wally musi opuścić mury dobrze znanego czytelnikom oferty DC Comics więzienia Blackgate, po czym rozpoczyna on swoją kolejną już podróż poprzez poszczególne strefy całokształtu stworzenia. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem najważniejszą i najbardziej przełomową w całej jego karierze.

Scott Lobdell to twórca z „gatunku” takich, o których teoretycznie słuch na dobre już zaginął. Wszak status gwiazdy Domu Pomysłów z suto zasilanym kontem przypadł mu (notabene nieco przypadkiem) jeszcze w zamierzchłych latach 90. ubiegłego wieku. A jednak architekt wydarzenia znanego jako „Era Apocalypse’a” najwyraźniej gwiżdże na tzw. zmienne rynkowe i ani myśli dać o sobie zapomnieć. Przejawem tego była nadspodziewanie dobrze odebrana seria z udziałem Jasona Todda wspomaganego przez Starfire i Roya „Arsenala” Harpera („Red Hood and The Outlaws”). Jak się okazuje, całkiem udaną passę kontynuuje on także w ramach uniwersum dysponentów Mocy Prędkości. Jemu to bowiem przypadło zadanie swoistego „reanimowania” postaci Wally’ego Westa po zasygnalizowanym wyżej partactwie Toma Kinga. Wprost rzecz ujmując, po niniejszej realizacji nie ma sensu spodziewać się przesadnie wysublimowanej fabuły. Mimo tego otrzymujemy standardowy dla przywołanego scenarzysty ciąg emocjonujących scen, a przy okazji jeszcze jeden (acz istotny) przełom wiodący ku kolejnej odsłonie zmagań metaludzi (do tego nie tylko z Ziemi-1) o utrzymanie spójności multiwersum. Być może nie wszystkie decyzje scenarzysty wydadzą się zasadne, a w motywie interwencji Tempusa znać silne ślady inspiracji motywem znanym z klasycznych epizodów 48. i 49. serii „Fantastic Four vol.1” (zob. „Wielka Kolekcja Komiksów Marvela” t. 73). Niemniej całość sprawia wrażenie klarownej i sensownej „klamry” pomiędzy wydarzeniami zawartymi zarówno we wspomnianym „Kryzysie bohaterów”, seriach „Flash” i „Liga Sprawiedliwości”, jak i miniserii „Batman Metal” a tym, co przed nami. Ostatnia scena tegoż zbioru nie pozostawia bowiem pod tym względem cienia wątpliwości.

Wymiar plastyczny niniejszego przedsięwzięcia naturalnie współgra z formułą fabuły zaproponowanej przez Lobdella. Pod tym względem trio Booth/Rapmund/Guerrero nie zawiodło, proponując z jednej strony jakość wzbudzającą skojarzenia z efektownymi produkcjami „mutanckimi” doby wczesnych lat 90. (czyli tzw. najlepszych czasów Lobdella), a zarazem odpowiednio dynamiczną i przez to adekwatną do oczekiwań znaczącej części współczesnych odbiorców tego typu produkcji. Wspomniani postarali się, dzięki czemu kadry zapełnione są „na gęsto” i z odpowiednim podkreśleniem znaczenia rozgrywających się tu wydarzeń. Stąd nie tak znowuż liczne niedostatki warsztatowe przejawiające się m.in. nie zawsze właściwie nakreślonymi skrótami perspektywicznymi.

Dla fanów uniwersum DC przejawiających ambicję trzymania ręki na przysłowiowym pulsie lektura wręcz wskazana. Natomiast dla całej reszty (także grona osób niezaznajomionych z serią prowadzoną przez Joshuę Williamsona) ów tytuł okazać się może rozrywką co prawda nieprzesadnie wyszukaną, acz wartą poświęconego jej czasu.

 

Tytuł: „Flash Forward” 

  • Scenariusz: Scott Lobdell
  • Szkic: Brett Booth
  • Tusz: Norm Rapmund 
  • Kolory: Luis Guerrero
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Kłoszewski
  • Konsultacja merytoryczna: Tomasz Sidorkiewicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 7 lipca 2020 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 24 lutego 2021 r. 
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Format: 16,7 x 25,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 49,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Flash Forward” nr 1-6 (listopad 2019-kwiecień 2020) oraz wydania specjalnego uzupełniającego wspomnianą mini-serie „Generation Zero: Gods among us” (lipiec 2020).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus