„Flashpoint - Punkt krytyczny” - recenzja
Dodane: 28-06-2016 19:30 ()
Od kilku lat rodzimi czytelnicy mają okazję do regularnego zapoznawania się z częścią oferty restaurowanego DC Comics. Brakowało jednak polskiej edycji tytułu, za sprawą którego rewitalizacja z 2011 r. w ogóle mogła mieć miejsce. Mowa tu o „Flashpoint”, opowieści, w toku której przybliżono mechanikę przeobrażenia uniwersum, w którym zwykły się udzielać takie osobowości jak Wonder Woman, Superman oraz Flash.
Nieprzypadkowo wzmiankowano ostatnią z tych postaci, jako że to właśnie Najszybszego Żyjącego Człowieka uczyniono głównym protagonistą tego bezdyskusyjnie przełomowego wydarzenia. Wszak ze względu na ścisły związek wspomnianego herosa z tzw. Mocą Prędkości (tj. nie w pełni rozpoznanym stanem energii, dzięki której Flash zawdzięcza swoje nadnaturalne zdolności) jak mało kto był on ku temu predestynowany. Przypomnijmy bowiem, że już u zarania kariery Barry’ego Allena (bo tak w „cywilu” zwie się Flash zaistniały w dobie Srebrnej Ery DC Comics) zdał on sobie sprawę z istnienia konglomeratu równoległych wszechświatów określanego mianem multiversum (o czym więcej w klasycznej opowieści „Flash of Two Worlds” w „Flash vol.1” nr 123). Zresztą wielokrotnie udawało mu się przekraczać bariery oddzielające owe wszechświaty i tym samym jest on w tej problematyce całkiem nieźle rozeznany.
Podobnie rzecz się ma również w przypadku niniejszej opowieści. Feler w tym, że realia, do których Flash trafia tym razem zdecydowanie różnią się od jego macierzystej rzeczywistości, a on sam okazuje się pozbawiony swojej mocy. Dodatkowo trwa pełnowymiarowy konflikt pomiędzy społecznością Amazonek władaną przez bezlitosną Wonder Woman, a nie mniej zapalonym do walki monarchą Atlantydy w osobie Aquamana. W efekcie toczonej na wyniszczenie wojny Europa i północne wybrzeża Afryki znalazły się pod powierzchnią oceanu, a hordy podmorskich wojowników usiłują zdusić opór swoich przeciwniczek w ich nowej enklawie na pozostałościach Wysp Brytyjskich. Toteż również Nowa Temiskira (taką właśnie nazwę nadały Amazonki opanowanej przez nie krainie) jest jedną z lokacji, w których osadzono akcję „Flashpointu”. Ponadto rozgrywa się ona m.in. w rodzinnym mieście Flasha (a zatem w Central City), Gotham oraz Metropolis. Komu jednak wydaje się, że będzie okazja stać się świadkiem występu dobrze znanych wersji m.in. Batmana i Supermana może doznać nielichego zaskoczenia.
Niespodzianek jest tu zresztą znacznie więcej; do tego całkiem oryginalnie i sprawnie przetwarzających materiał wyjściowy. Biorąc pod uwagę, że za skrypt tej opowieści odpowiadał Geoff Johns ta okoliczność ani trochę nie dziwi. Co by bowiem o nim nie mówić, to jednak nie sposób odmówić mu gruntownej znajomości uniwersum DC oraz umiejętnego żonglowania tą wiedzą. Tak jest też i tutaj, bo pomimo sięgnięcia po wielokrotnie eksploatowany motyw rzeczywistości alternatywnej (by wspomnieć chociażby „Erę Ultrona” i „Wieczne zło”), zaproponowaną przezeń mozaikę wydarzeń znamionuje spójność, kompletność i prawdopodobieństwo. Co prawda nie wszystkie z zastosowanych rozwiązań fabularnych wydają się trafne (m.in. wysiłki Barry’ego na rzecz odzyskania utraconych mocy), ale ogólna logika wydarzeń pozostaje bez zarzutu. Stosowny patos zostaje osiągnięty, a wspomniany scenarzysta po raz kolejny daje dowód swojemu zamiłowaniu do drugo – czy wręcz trzecioligowych osobowości superbohaterskiego komiksu. Stąd okazje do wykazania się otrzymuje m.in. Element Woman, a zwłaszcza wyraźnie lansowany Cyborg. Szczególnie pozytywne reakcje czytelników wzbudziły zbrutalizowane wersje Wonder Woman i Aquamana. A trzeba pamiętać, że miało to miejsce w okresie jeszcze przed przejęciem serii o walecznej Amazonce przez Briana Azzarello; z kolei fani władcy Atlantydy o solowym cyklu z jego udziałem nawet nie mieli co marzyć. Tym samym popularność tych nieco podupadłych wówczas ikon DC Comics pozostawiała wiele do życzenia. Ich udany występ na kartach „Flashpoint” można zatem uznać za swoiste preludium tego, co zarząd wydawnictwa już wkrótce zamierzał uczynić z tymi postaciami. Z oczywistych względów faworyzowany jest jednak Barry Allen, wobec którego Johns nie tylko nie krył nigdy swojej sympatii, ale wręcz doprowadził do jego wskrzeszenia (zob. „The Flash: Rebirth”). Dla nieco starszych wiekiem wielbicieli superbohaterszczyzny „jedyny prawdziwy” „Szkarłatny Sprinter” jest tu tym samym łebskim i zdeterminowanym herosem, jakim znali go w dobie jego klasycznych przygód okresu Srebrnej i Brązowej Ery. Pomimo zdawałoby się wszechogarniającej beznadziei nie daje on za wygraną i staje się faktycznym liderem oporu przeciwko poczynaniom Wonder Woman i Aquamana jak również skrywającego się w dalszym planie adwersarza. Kąśliwie usposobieni odbiorcy mogliby rzec, że trudno o większą sztampę. A jednak zgrany schemat zagrał raz jeszcze. Do tego w satysfakcjonująco przyswajalnej tonacji.
Przyczynia się ku temu również plastyczna zamaszystość Andy’ego Kuberta. Bowiem jemu to właśnie przypadło zilustrowanie efektu twórczych przemyśleń Johnsa. Ów plastyk miewał co prawda gorsze chwile (vide jego umiarkowanie udany staż w miesięczniku „Captain America vol.3”), ale ogólnie znać w jego bliższych nam chronologicznie pracach swoistą drapieżność, którą zrobił wrażenie również na polskich czytelnikach (pamiętny „Batman versus Predator”). Trudno nie zauważyć, że podobnie, jak miało to miejsce jeszcze na etapie współrealizowania przezeń miesięcznika „X-Men”, także obecnie miewa on kłopoty z kadrowaniem. Uniknął on jednak znacznego spadku jakości swoich prac, jak miało to miejsce w przypadku jego brata, Adama („Wolverine: Geneza II”), a nawet daje się dostrzec znamiona progresu. Niewykluczone, że przyczynili się ku temu współautorzy warstwy plastycznej odpowiedzialni za nałożenie tuszu: Sandra Hope i Jesse Delperdang. Ta bowiem część realizacji zdaje się wykonana nad wyraz fachowo i z dużym wyczuciem. Nie inaczej rzecz się ma w przypadku Alexa Sinclaira, doświadczonego kolorysty, który bez nadużywania tak popularnych obecnie mrocznych tonacji jest w stanie umiejętnie podkreślić nastrojowość chwili i ogólną dynamikę przypisaną produkcjom superbohaterskim. Tej wszak, choćby za sprawą centralnej osobowości niniejszej opowieści, nie brakuje, a dzięki skłonności Kuberta do patetyczności (co przejawia się zwłaszcza na całostronicowych kadrach) osiągnięto efekt wręcz epicki.
Album uzupełniono reprodukcjami alternatywnych okładek wydania zeszytowego, szkiców koncepcyjnych wraz ze zwięzłymi (acz interesującymi) komentarzami oraz tradycyjnym posłowiem w wykonaniu Kamila Śmiałkowskiego. Dodano ponadto mapę świata niejako uzupełniającą wiedzę czytelników o rozwoju wypadków w ukazanej tu wersji rzeczywistości. Twórcy tej opowieści nie zgrzeszyli co prawda nadmierną oryginalnością (analogiczną mapę zamieszczono m.in. w jednym z tytułów wprzęgniętych w marvelowską sagę pt. „Age of Apocalypse”). Niemniej jej uwzględnienie pozwala sobie uświadomić skale zmian, do których doszło w efekcie modyfikacji strumienia czasu.
„Flashpoint” z założenia stać się miał pożegnaniem post-kryzysowego uniwersum DC i początkiem odświeżania nieco zaśniedziałych przestrzeni tego fikcyjnego świata. Można wręcz rzec, że de facto mamy do czynienia z epilogiem „Kryzysu na Nieskończonych Ziemiach”, w której to opowieści Barry Allen także odegrał jedną z kluczowych ról. Zazwyczaj o tego typu wydarzeniach zwykło się mawiać (zwłaszcza w okresie wprowadzania ich do sprzedaży), że po ich rozegraniu nic już nie będzie takie samo. O ile przy wielu okazjach ów wyeksploatowany slogan zwykle był nadużywany, o tyle w tym akurat przypadku okazał się zgodny z prawdą. „Flashpoint” gruntownie odmienił realia wspomnianego uniwersum i wygląda na to, że tegoroczne „Rebirth” tylko częściowo odwróci jego skutki. Z tym większą satysfakcją wypada odnotować polską edycje tytułu, który udanie łączy dawne z nowym.
Tytuł: „Flashpoint - Punkt krytyczny”
- Tytuł oryginału: „Flashpoint”
- Scenariusz: Geoff Johns
- Szkic: Andy Kubert
- Tusz: Sandra Hope I Jesse Delperdang
- Kolor: Alex Sinclair
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
- Posłowie: Kamil Śmiałkowski
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data premiery wersji oryginalnej: 19 października 2011
- Data premiery wersji polskiej: 16 czerwca 2016 r.
- Oprawa: Twarda z obwolutą
- Format: 18,5 x 28 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 180
- Cena: 79,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w mini-serii „Flashpoint” nr 1-5 (lipiec-późny październik 2011).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus