„Flash" tom 1: „Cała naprzód” - recenzja
Dodane: 15-04-2016 17:26 ()
Najszybszy Człowiek na Ziemi (a przynajmniej Ziemi-1 orbitującej w uniwersum DC) nie miał u nas zbyt wiele szczęścia. Flash jak dotąd nie doczekał się polskiej edycji żadnej ze swoich solowych przygód. Co prawda już u schyłku 1991 r. włodarze TM-Semic rozważali możliwość spolszczenia poświęconej mu serii. Fala oczekiwanej popularności wywołanej kinowym filmem o tej postaci jednak nie nastąpiła i tym samym plany te nie doczekały się realizacji.
Owa produkcja (w rzeczywistości pilot serialu z Johnem Wesleyem Shippem w roli głównej) w ogóle nie trafiła do naszych kin, a na polską emisję telewizyjnego widowiska (skądinąd cieszącego się uznaniem fanów superbohaterszczyzny) trzeba było nieco poczekać. Jak to miał swego czasu ująć dobrze wszystkim znany Arkadiusz Wróblewski: „kolor czerwony przegrał z zielonym” i miast Szkarłatnego Sprintera (jak niekiedy zwykło się określać Flasha) ofertę TM-Semic zasiliła w grudniu 1992 r. seria z udziałem Green Lanterna. Wielbicielom Flasha z naszego rodzimego podwórka nie pozostało nic innego jak kontentować się gościnnymi występami tej postaci w nielicznie publikowanych u nas przedrukach DC Comics (np. „Green Arrow: Kołczan”). Musiało upłynąć równo ćwierć wieku od wzmiankowanego roku 1991, aby czytelnicy nad Wisłą i Narwią zyskali możliwość zapoznania się z solowym cyklem poświęconym przypadkom Flasha. Oto bowiem, w aurze popularności współczesnego serialu telewizyjnego, planowanej z jego udziałem produkcji kinowej oraz ogólnego ożywienia zainteresowania wśród naszych czytelników superbohaterskimi tytułami jeden z czołowych bohaterów uniwersum DC doczekał się w końcu polskiej edycji swojej serii.
Barry Allen (tj. Flash w „cywilu”) miał już sposobność udzielania się na kartach publikowanej u nas „Ligi Sprawiedliwości”. Dał się w niej poznać jako cenny sojusznik pozostałych przedstawicieli tej formacji, zrównoważony, koleżeński i w żadnym wypadku nie wpisujący się w forsowany od pewnego czasu schemat antyherosa-popaprańca. Okazuje się ponadto, że powierzony autorowi z sensowym pomysłem na tę postać z powodzeniem sprawdza się jako bohater solowych fabuł. Tak się bowiem złożyło, że Francis Manapul, scenarzysta rewitalizowanej wraz z całym uniwersum DC serii „Flash vol.4”, potrafił trafnie rozwinąć jej świat przedstawiony. Ów współpracujący wcześniej z Geoffem Johnsem plastyk (przy nomen omen efemerycznym nie z własnej winy miesięczniku „Flash vol.3”) uzyskał angaż nie tylko na rysownika cyklu publikowanego w ramach Nowego DC Comics, ale też do rozpisywania fabuł z udziałem Najszybszego Człowieka na Ziemi. O ile podobny eksperyment kompletnie nie wypalił w przypadku zasłużonego George’a Péreza („Superman: What Price Tomorrow?”) i Davida Fincha („Batman: Mroczny Rycerz”) o tyle Manapul, choć nie bez zastrzeżeń, zdołał wyjść z powierzonego mu zadania obronna ręką.
Głównego bohatera „Całej naprzód” poznajemy w pięć lat od momentu, gdy w spowodowanym uderzeniem pioruna wypadku (a przy okazji oddziaływaniem chemikaliów) Barry Allen (na co dzień pracownik laboratorium policji w Central City) uzyskał zdolność poruszania się z olbrzymimi prędkościami. Jak przystało na mentalnego „harcerzyka”, także i on zdecydował się wykorzystać ową moc do wymierzania sprawiedliwości różnej maści szumowinom. Tym sposobem narodził się Flash, zamaskowany pogromca zbrodni strzegący zarówno swego rodzinnego miasta jak i bliźniaczego Keystone City. Równolegle kontynuuje on swoją aktywność w ramach obowiązków zawodowych i tym samym niejako podwójnie przyczynia się do uprzykrzania żywota przedstawicielom lokalnego półświatka. Siłą rzeczy zapewnia on sobie nie tylko dziką satysfakcję z wspierania miejscowej społeczności, ale też cały tabun zacietrzewionych adwersarzy. Co więcej, część z nich również dysponuje nadnaturalnymi zdolnościami (bądź też zaawansowaną technologią) i niejednokrotnie Flash zmuszony jest wykazać się w starciach z nimi znaczną inwencją.
Zdawać by się mogło, że „nic nowego pod słońcem”. Wszak Kapitan Chłód i cała reszta hanzy tzw. Łotrów (m.in. Trickster i Władca Luster) niejako standardowo „umilała” czas zarówno Barry’emu jak i czytelnikom jego przygód. A jednak w ów schemat konfrontacyjny Manapul zdołał wkomponować nowe treści związane z ujawnianiem się u Flasha nieznanych dotąd umiejętności. Okazuje się bowiem, że zagadkowa odmiana energii, określana przezeń mianem Mocy Prędkości, oferuje nie tylko błyskawiczne przemieszczanie się, ale też co najmniej kilka dodatkowych udogodnień na czele z prekognicją. Tym samym Flash odkrywa możliwość wnikania działającym na przyspieszonych obrotach umysłem w bieg przyszłych wydarzeń oraz ogólne zwielokrotnienie zakresu jego percepcji. To zaś de facto redefiniuje tę postać i całą związaną z nią mitologię. Niewykluczone, że co najmniej część czytelników (zwłaszcza ci zaznajomieni z seriami poprzedzającymi restart DC Comics jesienią 2011 r.) mogłaby uznać, iż to zbyt wiele dobrego naraz. Autor skryptu tej opowieści zdołał jednak poprowadzić niniejszy wątek na tyle umiejętnie, że poczucie nadmiernej przesady nie tylko nam nie grozi, ale też generuje kilka intrygujących pytań. Manapul dał również radę zarysować przekonujące tło dla życia prywatnego głównego bohatera. Nie mogło zatem zabraknąć Iris West oraz konkurującej z nią o względy Barry’ego Patty Spivot. Natomiast dostrzegalnie gorzej jawi się nurt opowieści z udziałem Manuela Lago, dawnego przyjaciela głównego bohatera. Koncepty z nim związane sprawiają wrażenie aż nazbyt absurdalnych; nawet jak na standardy typowo rozrywkowej odmiany superbohaterszczyzny. Dalej jest już jednak znacznie lepiej, zwłaszcza że na komiksową scenę wkracza Leonard Snart, szerzej znany jako Kapitan Chłód.
Tak jak wyżej wspomniano, Manapul zobowiązał się wykonać również ilustracje tej opowieści. Jego miękka, nieco animacyjna kreska, odbiega od taktyki graficznej przejawianej przez większość twórców, którym dane było rozrysowywać przypadki Flasha w okresie poprzedzającym przejęcie przezeń serii „Flash vol.3” w czerwcu 2010 r. (np. Ethana Van Scivera we „Flash: Rebirth”). Więcej w niej wrażeniowości i rozwiązań warsztatowych charakterystycznych dla komiksów niezależnych. Daje się to dostrzec również w odleglejszych planach i retrospekcjach wykonanych przez wspierającego tego twórcę (także na etapie konstrukcji fabuły) Briana Buccellato. Quasi-akwarelowe barwy udanie pogłębiają nastrojowość tej opowieści i nadają rysunkom Manapula stosownej głębi. Ogólnie plastyczny aspekt tego tytułu to jeden z jego ważniejszych walorów.
Lektura „Całej naprzód” pozostawiać może poczucie lekkiego niedosytu, niemniej jako otwarcie serii o znacznym bagażu tradycji sięgających schyłku lat trzydziestych XX w. prezentuje się zachęcająco. No i nareszcie Flash doczekał się u nas solowej serii! Oby jego bieg trwał jak najdłużej!
Tytuł: „Flash" tom 1: „Cała naprzód”
- Tytuł oryginału: „The Flash Volume 1: Move Foreward”
- Scenariusz: Francis Manapul i Brian Buccellato
- Szkic i tusz: Francis Manapul
- Kolory: Brian Buccellato i IanHerrin
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Kłoszewski
- Konsultacja merytoryczna: Wojciech Nelec
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data premiery wersji oryginalnej: 7 listopada 2012
- Data premiery wersji polskiej: 13 kwietnia 2016
- Oprawa: twarda
- Format: 17,5 x 26,5 cm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 192
- Cena: 75
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Flash vol.4” nr 1-8 (wrzesień 2011 – czerwiec 2012).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus