Jeśli można w jakiś krótki i dosadny sposób określić rzeczony styl pierwszego tomu „Rycerzy Starej Republiki”, bez wahania użyłbym niezwykle pochlebnego zdania: „oto stare Gwiezdne wojny”. Nie ukrywam, że dla mnie „Początek” to błyskotliwe połączenie powagi i humoru, przywodzące na myśl filmy klasycznej trylogii.
Szturmowcy śmierci to powieść, która miała chyba jedną z największych promocji, jeżeli chodzi o książki spod znaku „Star Wars”. Oczywiście, jeśli mówimy o zamkniętej całości, a nie projektach typu Shadows od the Empire, czy The Force Unleashed.
Kiedy George Lucas rozpoczynał prace nad scenariuszem „Zemsty Sithów”, wiedział, że jeśli już w pierwszym akcie swojej historii wyeliminuje przywódcę Konfederacji Niezależnych Systemów, hrabiego Dooku, reszta filmu – przynajmniej do przewrotu Palpatine’a – będzie pozbawiona postaci jednoznacznie negatywnej.
W powieści zachwyca najbardziej samo Coruscant. Jedna z najsłynniejszych planet uniwersum Star Wars zdecydowania wysuwa się na pierwszy plan. Opisy stolicy galaktyki zdecydowanie najbardziej zapadły mi w pamięć po lekturze "Pogromu Jedi".
Swego czasu, jeszcze przed niecałą dekadą, nazwisko Fett kojarzyło się wyłącznie z jedną postacią, enigmatycznym, zakutym w efektowną zbroję łowcą nagród, który w „Imperium kontratakuje” schwytał Hana Solo.
Cade Skywalker wyrwał się z rąk Dartha Krayta i uciekł z więzienia w Świątyni Sithów. Stawił czoło ciemnej stronie Mocy i wrócił do przyjaciół, dysponując nową wiedzą i paroma tajemnicami wroga.
Nie da się ukryć, że Biggs Darklighter to tragiczna postać — tak w literalnym, jak i figuratywnym znaczeniu. W pierwotnej wersji „Nowej nadziei” miał odegrać dużą rolę i pojawić się w kilku scenach, jednak te w ostateczności zostały z filmu wycięte.
O ile „Smocze Szpony” były poświęcone w głównej mierze losom Cade’a i Dartha Krayta, tak „Sojusz”, czyli czwarty tom „Dziedzictwa”, ponownie wprowadza nas w świat wielkich bitew i wydarzeń na skalę galaktyczną.
Ostatnio wydawnictwo Egmont wyjątkowo rozpieszcza fanów „Star Wars”. Zaczęło się niewinnie, od miesięcznika „Star Wars Komiks”, który wszedł na rynek, skwapliwie korzystając z popularności serialu animowanego - „Wojny klonów”.
Polski fan otrzymał już trzeci tom „Dziedzictwa” — w nim zaś wyjawienie straszliwej prawdy o straszliwym Mrocznym Lordzie Sithów. Czy sam komiks trzyma jednak poziom dorównujący wadze wydarzeń i rewelacji, które obrazuje?
„Dziedzictwo: Kawałki” to drugi tom komiksowej serii „Dziedzictwo” wydany w Polsce przez Egmont. W przeciwieństwie do „Złamanego” to wydanie składa się z pięciu zamkniętych historii, które łączy praktycznie tylko czas akcji.
Komiksy spod znaku Star Wars ukazują się z miesięczną regularnością. Premiera kolejnego zeszytu serii wypadła akurat podczas Falkonu. Ponownie, jak już zdążył przyzwyczaić nas wydawca, otrzymaliśmy trzy różne historie.
„Dziedzictwo: Złamany” to pierwszy tom nowej serii komiksowej, która odkrywa najnowsze karty historii odległej galaktyki „Gwiezdnych wojen”. Akcja komiksu rozpoczyna się sto trzydzieści lat po zniszczeniu pierwszej Gwiazdy Śmierci pod Yavinem.
Star Wars: Komiks #2 (2/2008) miał być w znacznej części poświęcony komiksowej serii „Dziedzictwo”, której pierwszy tom został wydany w październiku przez Egmont w wydaniu zbiorczym - „Dziedzictwo 1: Złamany”. Jak wyszło i co jeszcze czeka na nas w komiksie? Zachęcamy do zapoznania się z recenzją.
Zapraszamy do zapoznania się z recenzją pierwszego komiksu z serii „Star Wars: Komiks”. Numer 1/2008 z podtytułem „Darth Vader i ostatnia walka Jedi” na okładce, pojawił się 16 września 2008 roku nakładem wydawnictwa Egmont.
Zapraszamy do zapoznania się z trzecią już recenzją Wojny Klonów: Idąc do kina po przeczytaniu mało pochlebnych recenzji, nie spodziewałem się wiele. Wyszedłem zaś z wielkim uśmiechem na twarzy, nucąc przewodni motyw muzyczny.
"The Force Unleashed" mogą już kupić fani gwiezdnej sagi w USA, Australii i Azji. Jutro gra ma trafić na półki europejskich sklepów. Jeżeli wciąż nie wiecie czego spodziewać się po tej produkcji to przygotowaliśmy dla was opis fragmentu gry, który dostępny jest jako demo na PS3.
Wszyscy czekali na „Wojny Klonów” od momentu, kiedy zostały one wspomniane przez Obi-Wana w 1977 roku. Kilka lat temu mieliśmy okazję zobaczyć je po raz pierwszy jako animowany serial stworzony przez Gendy’ego Tartakowsky’ego dla Cartoon Network.
Wraz z inauguracją działu Star Wars na Paradoksie mieliśmy przyjemność zaprezentować wam recenzję ścieżki dźwiękowej z filmu Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja.
Together we can rule the galaxy, czyli zapraszamy do przeczytania recenzji popularnej gry Ryzyko w wersji Star Wars. Tekst został oczywiście napisany przez fana Gwiezdnych Wojen.
Wraz z inauguracją działu Gwiezdnych Wojen nie mogło zabraknąć spojrzenia na muzykę ilustrującą sagę Georga Lucasa. Zapraszamy do zapoznania się ze zdaniem recenzenta na jej temat. Oczywiście na początek część... czwarta czyli "Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja".