Star Wars Komiks #2/2008 - recenzja

Autor: Krzysztof "Aquenral" Rewak Redaktor: Shonsu

Dodane: 25-10-2008 19:42 ()


Star Wars: Komiks #2 (2/2008) miał być w znacznej części poświęcony komiksowej serii „Dziedzictwo”, której pierwszy tom został wydany w październiku przez Egmont w wydaniu zbiorczym - „Dziedzictwo 1: Złamany”. Takim oto sposobem otrzymaliśmy, oprócz komiksu „Nowy”, który jest czwartym zeszytem serii „Legacy”, część „Legacy 0½”, czyli przewodnika po nowej erze „Gwiezdnych wojen”. Ale po kolei…

Drugi numer „Star Wars: Komiks” składa się ponownie z trzech historyjek (jednej dłuższej i dwóch krótszych) oraz tak zwanego dodatku specjalnego. Wszystko jest zawarte na sześćdziesięciu czterech kolorowych stronach, w przeciwieństwie do poprzedniego komiksu, który stron miał czterdzieści cztery. Okładka została zaczerpnięta z „Legacy 4: Noob” i przedstawia Dartha Malevala z dwoma szturmowcami. Mamy zaznaczoną objętość komiksu oraz wspomnienie dołączonego dodatku specjalnego. Na drugiej stronie okładki można przeczytać krótki artykuł napisany przez pana Jacka Drewnowskiego, redaktora całej serii. Tradycyjnie już można także zobaczyć linię czasu z zaznaczonymi wszystkimi epizodami i komiksami z tego numeru. Miłą niespodzianką jest zapowiedź SW:K #3 z Bobą Fettem na okładce.

Przejdźmy do meritum. Pierwszym komiksem zawartym w zeszycie jest „Chwila zwątpienia” („Moment of Doubt” z „Star Wars Tales #4”) napisana przez Loverna Kindzierkiego i narysowana przez Roberta Teranishi’ego. Ta krótka, bo tylko dwunastostronicowa, historyjka opowiada o chwilach słabości i zwątpienia Mrocznego Lorda Sith - Dartha Vadera. Rysunki przypadły mi do gustu, aczkolwiek przydałaby się grubsza kreska; kolory nałożone przez Dave’a McCaiga są stonowane, nie rażą po oczach, przyjemnie się ogląda poszczególne kadry komiksu. Jedyne, co mi się nie podoba, to zielononiebieskie soczewki w hełmie Vadera w ostatnim ujęciu. Za samą grafikę, „Chwila zwątpienia” otrzymuje 8+/10.  Historię, a więc scenariusz, oceniłbym na 7/10 – nie rozumiem dlaczego Vader przyjmuje gościa na Avangerze, a nie na pokładzie Executora. Ponadto czy mógł należeć do jakiejś istniejącej wcześniej rasy, bo w tym wypadku jego gatunek nie został nawet nazwany. Tłumaczenie pana Jarosława Grzędowicza jest bez zarzutów. Ocena ogólna: 8/10

Ścieżka wojownika” („The Wat of the Warrior” z “Star Wars Tales #18”) została napisana przez Petera Alilunasa (to jego jedyne dzieło w uniwersum „Gwiezdnych wojen”!), a narysował ją Will Conrad (także debiutant). Opowieść o ojcu i synu, którzy wypełniają misję na planecie Kuat, dzieje się rok przed bitwą o Geonosis, która rozpoczęła wojny klonów. Kryzys separatystyczny trwa w najlepsze, a hrabia Dooku wysyła swoich ludzi, by zaognić konflikt. Sama historia jest bardzo ciekawa, przedstawia relacje między Jango Fettem i jego sklonowanym synem, Bobą. Młody chłopak uczy się fachu łowcy nagród od ojca, którego kocha ponad wszystko. Za scenariusz dam ocenę 9/10, za rysunki 9-/10, za tłumaczenie 10/10, ogólnie: 9+/10. Oby więcej takich komiksów w przyszłości.

Najdłuższy komiks w tym magazynie, dwudziestoczterostronny „Nowy” („Legacy 4: Noob”), został napisany przez  Johna Ostrandera i narysowany przez Travela Foremana. W USA wyszedł jako przerywnik do serii „Legacy: Broken”, u nas wydano go przed „Złamanym”. „Nowy” to przewidywalna historyjka o oddziale szturmowców, której akcja dzieje się 137 ABY. Główny bohater, Anson Trask, tytułowy nowy (jeśli ktoś woli: noob), musi dowieść, że jest dobrym materiałem na prawdziwego szturmowca, bez względu na to, co mówią o nim inni. Historia jest nieco infantylna i nudna, ponadto wprowadza nieciekawą postać Dartha Malevala. Pan Ostrander, którego bardzo lubię, zawiódł mnie tutaj i „Nowy” otrzymuję 4+/10. Jedyne, co ratuje ten komiks, to ciekawa Drużyna Joker, włączając w to Hondo Karra. Rysunki pana Foremana także nie powalają na ziemię, są mierne, więc ocena nie będzie wysoka: 4+/10. Tłumaczenie, którym zajął się pan Maciek Drewnowski, zasługuje na kilka linijek tekstu. Już pierwszy wyraz w komiksie jest napisany błędnie: mamy „Einchorr” zamiast „Yinchorr” – chodzi tu o nazwę planety. Sam wyraz noob został przekształcony z nowego tytułu na kota. Kolejna sprawa: niewiadomo dlaczego, ale pan Drewnowski postanowił nie tłumaczyć nazwy jednostki, Joker, i mamy „Uwaga, Jokerzy”. Najbardziej to jednak boli mnie Mandaloriańczyk zamiast Mandalorianin… Tłumaczenie, to najniższa ocena za przekład, jaką do tej pory wystawiłem, oceniam na 5/10. Oby te błędy poprawiono w „Dziedzictwo 2: Kawałki”, gdzie „Nowy” również się znajdzie. Ogólnie rzecz ujmując, ocena to 4+/10.

Dodatek specjalny: Star Wars Dziedzictwo, czyli przewodnik po świecie komiksu Star Wars: Dziedzictwo”, bo taki jest pełny tytuł tego dzieła, to 16 stron zaczerpniętych oryginalnie ze „Star Wars Legacy 0½”. I tutaj już pojawia się moja krytyka: uważam, że Egmont powinien wybrać „Legacy 0” zamiast „0½” i jest kilka ważnych powodów, z których najważniejszym jest ujawnienie wszystkich ważnych spoilerów z ery Dziedzictwa po 130 ABY. Dowiadujemy się o przeszłości Dartha Krayta, która ujawniona zostaje dopiero w 15 numerze, poznajemy wydarzenia z numerów ósmego i dziesiątego, bohaterów z późniejszych epizodów Dziedzictwa… Poza tym redakcja popełniła błąd dzieląc przewodnik na pół, bo wybrano tylko 16 stron, pomijając ważne postaci, takie jak Deliah Blue i Jariah Syn, a pokazując nic nie wnoszących Moffów Imperium. Nie mam pojęcia dlaczego zrobiona tak, a nie inaczej, ale stało się. Warto wspomnieć o błędach w tłumaczenie, między innymi o tym: „Wolf Sazen: były uczeń Kola Skywalkera i Mistrza Cade’a”. Sazen był nauczycielem Cade’a. Ogólnie przewodnik otrzymuje 6/10, rysunki: 5/10; treść: 7/10; tłumaczenie: 7/10.

Niestety w tym numerze nie pojawił się żaden ciekawy artykuł o „Gwiezdnych wojnach” oprócz kilku słów wstępu od pana Drewnowskiego. Zasmucił mnie fakt, że w jednym wydaniu znajdują się aż trzy reklamy, z czego jedna w ogóle nie związana z GW: gadżety do telefonów komórkowych. Jedna strona reklamuje „Dziedzictwo: Złamany”, a na trzeciej stronie okładki znajduje się przyjemny komiks nazywany w USA „Star Wars Miniatures: The Clone Wars ad” reklamujący dodatek do bitewniaka Star Wars: Miniatures. Jeśli kośby mnie zapytał o ogólną ocenę magazynu, zastanowiłbym się chwilę, porównał „Ścieżkę wojownika” i „Nowego” i powiedziałbym tylko tyle: siedem punktów na dziesięć, czyli gorzej od poprzedniego.

 

Korekta: Motyl

 

Zobacz też:

Star Wars Komiks #1/2008 - recenzja Aquenrala

Star Wars Komiks #1/2008 - recenzja Kilma


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...