Star Wars Komiks #1/2008 - recenzja druga

Autor: Konrad "Kilm" Kowalski Redaktor: Shonsu

Dodane: 19-10-2008 12:42 ()


Od pewnego czasu można było zauważyć marazm panujący na polskim rynku komiksów Star Wars. Taka sytuacja nie dawała cienia nadziei fanom gwiezdnej sagi aż do momentu, kiedy do akcji wkroczył Egmont. Wydawnictwo to już w latach 1999-2000 wydawało komiksy SW w Polsce. Tym razem mamy do czynienia z inną formą, jak i treścią. 16-ty września był dniem przełomowym dla wielu miłośników „Gwiezdnych wojen”. Sięgając po gazetkę, mieliśmy nadzieję na coś, co nas zaskoczy, i nie pomyliliśmy się zbytnio.

Star Wars Komiks zawiera trzy różne historyjki, a także krótką notkę o dziejach komiksu SW w Polsce. „Czystka”, „Dzieci Mocy” oraz „Apokalipsa na Endorze” to tytuły, które rozpoczęły sagę komiksową Egmontu. Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na wysoką jakość tłumaczenia – mam tu na myśli Macieja Drewnowskiego (vide „Czystka”), który już podczas pierwszej serii SW Egmontu tłumaczył komiksy, a także stojący na równie wysokim poziomie przekład autorstwa Jarosława Grzędowicza. Jednak pragnę rzec tu kilka słów na temat poszczególnych historii.

Rozkaz 66 obowiązywał dopóki ostatni Jedi nie zostanie zgładzony. Obi-Wan nadając alarmowy sygnał ze Świątyni, mógł uratować wielu. „Czystka” opowiada nam o grupce Rycerzy, którzy żyją w ukryciu, lecz starają się przeciwstawić Sithom. Jeśli chodzi o kreskę w tym komiksie, to stoi ona na naprawdę wysokim poziomie i śmiało mogę się pokusić o stwierdzenie, że jest to najlepsza historia w tym zeszycie. Idące w parze z rysunkami niebanalne dialogi nadają całości wspaniałego klimatu i sprawiają, że czyta się ją z wypiekami na twarzy.

„Dzieci Mocy” mocno mnie rozczarowały. Poruszona sprawa wydaje się być naprawdę ciekawym zagadnieniem i godnym poświęcenia mu większej uwagi. Szkolenie dzieci Jedi oraz przeszłość Mace’a to temat godny poświęcenia mu oddzielnego komiksu, a już na pewno można pokusić się o lepszego rysownika. Poprzez zaprezentowaną w tej nowelce kreskę całość prezentuje się w nieco bajkowym stylu, jako historyjka dla młodszych czytelników, i to w dodatku mocno okrojona.

Ostatnie opowiadanie pokazuje Ewoki z trochę innej strony niż „słodziutkie miśki”. Całe zajście na Endorze ukazane jest z perspektywy szturmowca, któremu wcale nie było do śmiechu walcząc. Kreska w porównaniu z pierwszym komiksem jest dość słaba, jednak adekwatna do opowiadanej historii. Jakoś nie wyobrażam sobie tutaj takich rysunków jak w „Czystce”. Nieoficjalny charakter historii i kreska powodują, że na myśl od razu przypomina się nam Tag&Bink.

Porównując cenę do zawartości otrzymujemy naprawdę dobrej jakości produkt. Warto zainwestować te 4.90 złotych i dostać trzy komiksy ze świata SW wydane w jednym zeszycie. Wracając jeszcze do tematu graficznej oprawy zeszytu, mogę stwierdzić, iż Egmont pokusił się o historie trzech różnych rysowników, aby zorientować się, na jakich odbiorców ma się szykować. Jednak całość daje prawdziwą frajdę wszelakim fanom SW - zarówno starszym, jak i młodszym.

 

Korekta: Motyl

 

Zobacz też:

Star Wars Komiks #1/2008 - recenzja Aquenrala

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...