Paul Jenkins „Hellblazer” tom 1 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Redakcja

Dodane: 30-08-2024 21:53 ()


Dokonania Gartha Ennisa w miesięczniku poświęconym wrednemu magowi już na etapie ich pierwszej prezentacji uznane zostały za wyjątkowe i godne polecania. Jak to zazwyczaj w analogicznych sytuacjach bywa, jego następcy w rolach scenarzystów serii „Hellblazer vol.1” nie mieli zatem łatwego zadania. Po krótkim stażu Eddiego Campbella przekonał się o tym Paul Jenkins. Jemu bowiem przypadło „przejęcie” losów Johna Constantine’a. Do tego na znacznie dłużej, niż wspomniany ilustrator „Prosto z piekła”.

Było to o tyle zaskakujące, że na polu scenopisarstwa wspomniany nie mógł pochwalić się wówczas żadnymi osiągnięciami. Do tego bowiem momentu udzielał się w komiksowej branży (m.in. we współpracy z pomysłodawcą Żółwi Ninja Kevinem Eastmanem) jako specjalista od procesu produkcyjnego. Najwyraźniej jednak okazał się on dla redaktorów Vertigo na tyle przekonujący, że to właśnie jemu powierzono jeden z najpopularniejszych tytułów tej linii wydawniczej. Jak czas pokazał, Jenkins okazał się nadspodziewanie umiejętnym opowiadaczem, dzięki czemu obowiązki scenarzysty serii „Hellblazer vol.1” pełnił przez ponad trzy lata, tj. do sierpnia 1998 r.

Niniejszy pękaty zbiór to pierwszy tom (z ogółem dwóch), zawierający prezentacje tego stażu. Od pierwszej już z zebranych tu opowieści (notabene przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa ozdobioną wyjątkowo urokliwą kompozycją okładkową) znać charakterystyczne cechy stylu Jenkinsa. Stąd tę fabułę znamionuje jej niespieszny rozwój, a zarazem pieczołowitość w ujmowaniu poszczególnych „składników”. Stąd przy lekturze niniejszego zbioru wskazane jest zachowanie czujności i uwagi, by dzięki temu czerpać z niej więcej czytelniczej radości i satysfakcji. Dość bowiem wspomnieć, że u wspomnianego scenarzysty diabeł (niekiedy dosłownie…) tkwi w szczegółach. Dlatego przy ewentualnym, pośpiesznym przyswajaniu m.in. „Marzenia”, „Na dawnych gościńcach” oraz „Grzechów ojca” (swoją drogą tę ostatnią historię zamieszczono w jubileuszowym, setnym epizodzie serii) można łatwo przegapić mnogość „smaczków”, wkomponowanych w struktury tych opowieści.

A dzieje się tu autentycznie wiele, bo piekielne szumowiny – w tym zwłaszcza prowodyr wymierzonej w Stwórcę chucpy sprzed zaistnienia czasu – wykazują się nadspodziewanie dobrą pamięcią. Nie zapominają one zatem o niczym, a John Constantine, jako szczególnie dotkliwa zadra na ich pośladach (nawet jeśli takowych w swych „naturalnych” postaciach nie posiadają) nigdy nie znika z ich horyzontu postrzegania. Generuje to oczywiście w jego życiu mnóstwo problemów, które pomimo charakterologicznej krzepy i zadziorności, nie pozostają nań bez wpływu. Nic w tym zresztą dziwnego, bo przecież nawet ów pyskaty mag nie jest z kamienia (co zresztą dało się zauważyć także w końcowej fazie stażu wzmiankowanego Gartha Ennisa). Gwoli ścisłości, podobnie jak w „Niebezpiecznych nawykach”, także i na tym etapie swojej aktywności Constantine znajduje rozwiązania nawet w sytuacjach de facto beznadziejnych (vide zawarta w niniejszym tomie opowieść „Masa krytyczna”).

Znać jednak, że kolejne konfrontacje z plugawymi bytami stopniowo „oskrobują” nawet jego, zdawało się, nienaruszalną, odporność. Jenkins umiejętnie ujął ten proces, nadając powierzonej mu postaci dodatkowej, psychologicznej głębi. Podobny zabieg zastosował on z czasem w jednej z najbardziej cenionych jego realizacji, tj. miniserii „Sentry” (zob. „Superbohaterowie Marvela” t. 55), a za pierwowzór wdrożonego w niej konceptu można śmiało uznać fortel zastosowany w kolejnym starciu z „Gwiazdą Zaranną” właśnie przez Constantine’a. Toteż pomimo zgryźliwego usposobienia protagonista tego przedsięwzięcia nie raz daje się poznać jako osobnik przytłoczony skalą trapiących go wyzwań. W każdej bowiem chwili, spoza „krawędzi” namacalnej rzeczywistości, wydobyć się może demoniczny byt, niegdyś przez wspomnianego upokorzony. A nie da się ukryć, że lista tego sortu kreatur jest bardzo długa… Jenkins nie omieszkał wykorzystać przy tym okazji do zaprezentowania własnej interpretacji piekielnej domeny. Ogólnie oryginalnych konceptów jest tu wiele. Nawet jeśli przynajmniej na tym etapie prezentacji dokonań Jenkinsa ustępują one powstałym w późniejszych latach fabułom m.in. Mike’a Careya i Warrena Ellisa, to jednak warto zapoznać się także z tym okresem rozwoju serii „Hellblazer vol.1”. Im dalej bowiem, tym znać, że przyszły scenarzysta docenionej miniserii „Inhumans vol.2” (jeszcze jedno dokonanie Jenkinsa), w roli kreatora perypetii Johna Constantine’a radził sobie coraz sprawniej.

Lektura tego zbioru to również dobra okazja, by przejrzeć się stylistycznej ewolucji Seana Phillipsa, artysty zasadnie kojarzonego z jego współpracy ze scenarzystą Edem Brubakerem. „Fatale”, „Criminal”, „Zabij albo zgiń!”, „PULP” – tę listę można byłoby jeszcze uzupełnić o co najmniej kilka kolejnych brawurowo przezeń zilustrowanych tytułów. Na etapie współrealizacji przezeń „Hellblazera vol.1” jego charakterystyczna maniera dopiero się sublimowała. Jednak już po tych pracach znać, że ich autorem była wyjątkowa indywidualność. Do tego z gatunku takich, które bez problemu odnajdywały się w opowieściach horrorowych.

Zgodnie z poetyką wypracowaną dla tej serii przez jej wcześniejszych plastyków (w tym m.in. znanego także z Kaznodziei” Steve’a Dillona) także Phillips dołożył starań, by rzeczywistość kreowana również w jego wykonaniu jawiła się stosownie dojmująco. Wszak zgnilizna przenikająca ze sfery piekielnej ku realiom ziemskim jest przez protagonistę serii aż nazbyt dobrze odczuwana. Przy czym Phillips posłużył się w tym celu umownością i tym samym dalsze plany na ogół ujmowane są co najwyżej symbolicznie. Umiarkowany turpizm także w przypadku tego zbioru okazał się właściwą taktyką plastyczną, adekwatną do nastrojowości fabuł Paula Jenkinsa.

 

Tytuł: Paul Jenkins „Hellblazer” tom 1

  • Tytuł oryginału: „Paul Jenkins Présente Hellblazer, Volume 1”
  • Scenariusz: Paul Jenkins
  • Szkic i tusz: Sean Phillips, Pat McEowen, Al Davison
  • Kolory: Matt Hollingsworth, Pamela Rambo, James Sinclair
  • Ilustracje na okładkach wydania zeszytowego: Sean Phillips
  • Projekt graficzny albumu: Pascal Chirat
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Jacek Żuławnik
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Story House Egmont
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 25 listopada 2022 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 31 lipca 2024 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170 x 260 mm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 512
  • Cena: 199,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Hellblazer vol.1” nr 89-107 (maj 1995-listopad 1996).

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus