„Batman”: „Ostatni Rycerz na Ziemi” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 23-10-2020 20:30 ()


Staż duetu Scott Snyder/Greg Capullo (oraz wspomagających ich plastyków takich jak m.in. Danny Miki) bywa różnie oceniany. Nie da się jednak ukryć, że w trakcie zaistniałej od wczesnej jesieni 2011 r. całościowej rewitalizacji oferty DC Comics wspomnianemu zespołowi udało się zaimplantować w ramy mitologii Mrocznego Rycerza kilka uznawanych obecnie za wręcz kanoniczne motywów (by wspomnieć choćby Trybunał Sów). „Ostatni Rycerz na Ziemi” to okazja, by raz jeszcze przejrzeć się pochodnej pracy wspomnianych autorów.

Tym razem zamiast Gotham osadzonego w ewentualnie „naszej” teraźniejszości czas akcji przeniesiono dwie dekady później. O dziwo jednak Bruce Wayne wybudzony ze snu (odrętwienia?) jest w młodzieńczej formie, bez śladów licznie odnoszonych w swoim czasie ran i urazów. Nie mniej dziwną okolicznością jest jego status „lokatora” Azylu Arkham oraz opiekujący się nim specjalista od zaburzeń psychicznych, jako żywo wzbudzający skojarzenia z Jokerem. W tej sytuacji nie zaskakuje silne wzburzenie przebudzonego pacjenta oraz jego opór wobec suflowanej mu wersji wydarzeń. Wizyta Alfreda nie tylko nie poprawia, ale wręcz pogarsza sytuację i jak się niebawem okazuje, Bruce trafił do iście postapokaliptycznych realiów porównywalnych ze światami przedstawionymi takich opowieści jak „Staruszek Logan” czy „Hulk: Koniec”. W nim zaś bowiem niekwestionowanym dominantem jest osobnik określany mianem Omegi. Dysponujący skądinąd znanym równaniem antyżycia (czytelnikom zaintrygowanym tym terminem wypada zaproponować lekturę m.in. takich albumów jak „Mister Miracle” i „Ostatni Kryzys”) ma on wręcz miażdżącą przewagę nad wszelkimi innymi ziemskimi (choć jak się okazuje nie tylko) potencjami. Do tego stopnia, że nawet słynąca z waleczności i determinacji Amazonka Diana nie widzi innej możliwości jak tylko ucieczkę ocalałych ku czeluściom naszej planety. Nie trzeba szczególnej przenikliwości, by domyślić się, że w obliczu sprowadzenia ludzkości do rangi „podnóżka” tyrana Bruce ani myśli kulić się w potulności, a miast tego podejmie działania na rzecz powstrzymania kolejnej wrażej osobowości. Sęk w tym, że okaże się on dla Batmana nielichym zaskoczeniem…

Mając w pamięci dokonania przywołanych wyżej twórców, mniemać było można, że otrzymamy realizację porównywalną z „Ostateczną rozrywką” czy nawet na swój sposób intrygującą „Wagą superciężką”. Wprost jednak przyznać trzeba, że w przypadku niniejszej produkcji takowej jakości nie uświadczymy. Zdecydowanie bliżej jej bowiem do tych mniej udanych sekwencji „Batman Metal”, które z niemałym prawdopodobieństwem uznać można za przejaw twórczego pogubienia scenarzysty. Nie inaczej sprawy mają się także w przypadku „Ostatniego Rycerza…” i co gorsze im dalej tym pod tym względem mamy do czynienia z kumulowaniem niedorzeczności. Owszem, w profilu osobowościowym dziedzica fortuny Wayne’ów znać tu tę samą determinację przejawianą przezeń m.in. w trakcie konfrontacji z Riddlerem („Rok zerowy. Mroczne miasto”) oraz model empatii oparty na odpowiedzialności za społeczność rodzinnego miasta (końcówka albumu „Miasto Sów”). Toteż pod tym względem ciągłość autorskiej wizji została zachowana. Podobnie zresztą jak kreowanie tytułowej postaci na osobowość wręcz omnipotentną (vide przywoływana miniseria „Batman Metal”). Niestety pomimo niewątpliwego potencjału tkwiącego w zarysach świata przedstawionego tej opowieści sposób jej prowadzenia pozostawia wiele do życzenia. Natłok niespójności i nielogicznych konceptów jest tak znaczny, że aż chciałoby się zakrzyknąć po staropolsku: „Kończ Waść, wstydu oszczędź!”. Ogólnie trudno opędzić się od poczucia, że w gruncie rzeczy zaserwowano nam okrojony do jednego albumu projekt większego wydarzenia, które nie zyskało akceptacji ze strony decydentów DC Comics. Świadczyć o tym może nie tylko udział znacznego grona innych osobowości tegoż uniwersum, ale też znamiona redukcji wątków z ich udziałem. Po lekturze tego przedsięwzięcia wprost trzeba stwierdzić, że dobrze, iż tak się właśnie stało. Ponadto ewidentnie zabrakło ingerencji ze strony redaktorów prowadzących tudzież scenarzysty sekundującego, jak ma to miejsce przy okazji bieżącej serii traktującej o perypetiach Ligi Sprawiedliwości. Stąd lekturze tej realizacji nierzadko (a przy tym zasadnie) towarzyszyć może poczucie znużenia i pogubienia zarazem. Szkoda, bo jak już wyżej zasygnalizowano, nie tak znowuż dawno Scott Snyder był władny rozpisywać zajmujące i często przekonujące fabuły; do tego z udziałem nie tylko Mrocznego Rycerza (vide zapowiedziana u nas na listopad interpretacja Potwora z Bagien w ujęciu właśnie rzeczonego).

Natomiast zdecydowanie lepiej wypadł Greg Capullo z tzw. przyległościami (na „pokładzie” m.in. odpowiadający za nałożenie tuszu Jonathan Glapion). Co prawda jego charakterystyczna, „wykuta” w toku współpracy z Toddem McFarlane’em stylistyka (oczywiście przy realizacji serii „Spawn”) nie dla wszystkich fanów Zamaskowanego Krzyżowca okazała się, określmy to umownie, lekkostrawna. Niemniej nie sposób nie dostrzec stylistycznej unikalności (a co za tym idzie: rozpoznawalności) tego autora, operowania na pograniczu maniery realistycznej i groteskowej oraz nieszablonowym, trafnie oddającym dramaturgiczne zawirowania komponowaniem kadrów w ramach planszy. Stąd to właśnie jego część zadania wypada uznać za główny walor niniejszego przedsięwzięcia. Niestety zabrakło „duszy” komiksowego utworu, tj. sensownej i umiejętnie prowadzanej narracji. Bez tego zaś trudno mówić o godnym polecenia tytule.

 

Tytuł: „Batman”: „Ostatni Rycerz na Ziemi”

  • Tytuł oryginału: „Batman: Last Knight on Earth”
  • Scenariusz: Scott Snyder
  • Szkic: Greg Capullo
  • Tusz: Jonathan Glapion
  • Ilustracja na okładce: Greg Capullo i FCO Plascencia 
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz  
  • Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 29 maja 2019 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 30 września 2020 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,5 x 26 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 184
  • Cena: 69,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus