„Batman Metal” tom 3: „Mroczny wszechświat” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-09-2019 16:36 ()


„Wszystko stracone…” – tak w wielkim skrócie wypadałoby określić bieg spraw zastany przez czytelników na kartach niniejszego albumu. A to z tego względu, że najeźdźcy z mrocznego multiwersum z perwersyjną lubością dewastują kolejne, równoległe rzeczywistości, a wszelkie próby oporu ze strony „lokalnych” społeczności superbohaterskich są łamane z jeszcze większą brutalnością, niż miało to miejsce w trakcie pamiętnej inwazji Syndykatu Zbrodni (zob. „Wieczne zło”). Tymczasem to ledwie wstęp do realizacji właściwego planu demona Barbatosa, tj. anihilowania całokształtu stworzenia innego niż właśnie mroczne multiwersum.

Pomimo tęgich razów otrzymywanych od podkomendnych Batmana, Który się Śmieje przedstawiciele Ligi Sprawiedliwości ani myślą rezygnować z desperackich prób powstrzymania zdawałoby się niechybnej już apokalipsy. Jedyną nadzieją zdeterminowanych herosów jest uzyskanie entego metalu (pierwiastka znanego z przygód Hawkmana) o ogromnej mocy oddziaływania na strukturę rzeczywistości. Tylko właściwości tej substancji sprawić mogą, że proces pogrążania pięćdziesięciu dwóch równoległych wszechświatów zostanie zatrzymany. Przewaga wyselekcjonowanych przez Barbatosa zdeprawowanych wersji Bruce’a Wayne’a wydaje się jednak na tyle przytłaczająca, że wszelkie wysiłki zmierzające ku temu niemal z góry wydają się skazane na porażkę. Cóż jednak innego pozostało metaludziom niż chwytać się choćby skrawka nikłej nadziei… Tym bardziej że w ich przypadku to przecież standard – by przypomnieć choćby takie wydarzenia jak „Ostatni Kryzys”, „Godzina Zero” i „Armageddon 2001”. W tym jednak przypadku wszystko wskazuje, że zamierzenie sformułowane przez Batmana, Który się Śmieje („Nie będzie już materii ani antymaterii. Nie będzie multiwersum… Tylko ciemność…”) jest bardzo bliskie realizacji…

Podczas lektury albumu konkludującego wyzwanie, przed którym postawił herosów wszechstworzenia Scott Snyder nadal trudno wyzbyć się poczucia osobliwego dysonansu. Z jednej bowiem strony znać typowy dla jego twórczości rozmach zamierzenia obejmujący przecież ogrom przestrzeni kreowanej oraz mnogość zamieszkujących je istot. Nie dość na tym autor skryptu albumu „Superman: Wyzwolony” usiłuje wkomponować w ramy zastanej „mechaniki” uniwersum DC Comics elementy dotąd w niej niewystępujące. Jak wygląda proces kreacji składników wzmiankowanego całokształtu stworzenia? Czy istnieje ich selekcja i skąd wynikła zasada entropii? Jaką faktyczną rolę przewidziano w całym tym układzie dla nieustającego w pożądliwości destrukcji demona Barbatosa? Tego typu pytań jest tu więcej i uczciwie trzeba przyznać, że nawet jeśli część z nich doczekuje się odpowiedzi, to nie zawsze w formule klarownie sprecyzowanej. Znowu bowiem mamy do czynienia z konceptami nie tyle nieprzemyślanymi, ile niekiedy wręcz niedorzecznymi. To zaś sprawia, że blaski tej fabuły (a jest ich tu całkiem niemało) tracą na sile swej nośności właśnie pod ich wpływem. Nie wszystkie niuanse związane z pochodzeniem oraz rolą we wszechświecie tak poszukiwanych przez Ligę Sprawiedliwości metali zostały w sposób satysfakcjonujący wyłożone. Natomiast w sposób szczególny irytuje kreowanie Bruce’a Wayne’a na postać niemal wszechmocną, osobnika, który nawet w sytuacjach zdawałoby się beznadziejnych, zawsze dysponuje alternatywnymi wariantami wydobywania się z opresji, a jego wpływ na całe multiwersum jest decydujący. Swoją drogą podobny zabieg zastosowany został przez Jasona Aarona, Eda Brubakera i Marka Waida na kartach „Grzechu pierworodnego” wobec Nicka Fury’ego. W obu przypadkach wyszło to momentami wręcz groteskowo. „Metal” ratuje jednak rozmach oraz kilka udanych kreacji m.in. w wykonaniu Cartera Halla (który notabene miał już niebawem otrzymać swój kolejny – w przy tym dobrze przyjęty – solowy tytuł), Amazonki Diany i Kal-Ela. Udało się przy tym „zaimplantować” w i tak już stłoczoną „przestrzeń” mitologii Mrocznego Rycerza równie odstręczającą co intrygującą postać Batmana, Który się Śmieje (już doczekał się swojej miniserii!) i tym samym bilans najważniejszego przedsięwzięcia DC Comics z przełomu lat 2017-2018 można uznać za dodatni. Przy czym warto nadmienić, że tym razem miało to miejsce także dzięki wsparciu ze strony fachowców od słowa takich jak m.in. Grant Morrison („Doom Patrol”) i Jeff Lemire („Bloodshot: Odrodzenie”).

Ta okoliczność nie byłaby możliwa, gdyby nie wysiłek grona wprawnych plastyków, którzy ewidentnie nie żałowali swoich talentów. Zapewne nie brakowałoby opinii, wedle których także w niniejszym przedsięwzięciu mamy do czynienia z pochodną pracy doświadczonych i sumiennych, acz „tylko” wyrobników. Tak jednak nie jest choćby z racji pośpiesznego trybu realizacji przyjętego w amerykańskiej branży komiksowej. Ethan Van Sciver („Hal Jordan i Korpus Zielonych Latarni”), Howard Porter („JLA”), Brian Hitch („Ultimates: Bezpieczeństwo narodowe”) – to nazwiska obecne w komiksowej branży od lat, a przy tym współautorzy cenionych hitów. Nic zatem dziwnego, że ich wysiłek znowuż zaowocował eksplozywnymi i wielce sugestywnymi sekwencjami, w pełni adekwatnymi do skali rozmachu, na który zdecydował się Snyder oraz wspomagający go scenarzyści. Przy czym szczególne miejsce w tym zespole zajmuje Greg Capullo, z którym do spółki rzeczony reinterpretował markę Zamaskowanego Krzyżowca w dobie „Nowego DC Comics!”.

Jak przystało na epickie wydarzenie, po którym „(…) nic już nigdy nie będzie takie same” także w tym przypadku finał opowieści, pomimo chwilowego oddechu dla jej uczestników, już zwiastuje kolejne zagrożenia na skalę obejmującą swym zasięgiem całe uniwersum DC Comics. Uszczypliwie usposobieni czytelnicy zapewne skonstatowaliby ten stan rzeczy (przeciągle przy tym ziewając) standardowym stwierdzeniem: „Ale to już było…”. I – co więcej – będzie jeszcze nie raz. Bo chyba w końcu na tym m.in. polega magia superbohaterskiej konwencji.

 

Tytuł: „Batman Metal” tom 3: „Mroczny wszechświat”

  • Tytuł oryginału: „Batman Metal Tome 3: Matière Hurlante”
  • Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, Josh Williamson, Robert Venditti, Jeff Lemire, Grant Morrison
  • Szkic: Greg Capullo, Liam Sharp, Doug Mahnke, Howard Porter, Jorge Jimenez, Ethan Van Sciver, Tyler Kirkman, Mikel Janin, Bryan Hitch, Alvaro Martinez
  • Tusz: Jonathan Glapion, Kevin Nowlan, Jaime Mendoza, Raul Fernandez
  • Kolory: Fco Plascencia, HI-FI, Adam Brown, Alex Sinclair, Jeremiah Skipper, Jason Wright, Arif Prainto, Jeremy Cox, Wil Quintana, Alejandro Sachez, Ivan Plascencia, June Chung, Brad Anderson
  • Projekt albumu: David Laranjeira
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
  • Tłumaczenie z języka francuskiego (wstęp i dodatki): Jakub Syty
  • Wydawca wersji oryginalnej (tej edycji): Urban Comics (na podstawie materiałów DC Comics)
  • Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 2 listopada 2018 r. 
  • Data publikacji wersji polskiej: 17 lipca 2019 r. 
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17,7 x 26,7 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 264
  • Cena: 89,99 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie na kartach „Dark Nights: Metal” nr 4-6, (luty-maj 2018) „The Flash vol.5” nr 33 (grudzień 2017), „Justice League vol.4” nr 32-33 (styczeń 2018), „Hal Jordan and The Green Lantern Corps” nr 32 (styczeń 2018), „Hawkman: Found” nr 1 (luty 2018), „Dark Knights Rising: The Wild Hunt” nr 1 (kwiecień 2018) .      


Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.       

Galeria


comments powered by Disqus