„Batman" tom 8: „Waga superciężka” - recenzja
Dodane: 29-03-2017 21:19 ()
Scott Snyder od chwili, gdy po raz pierwszy powierzono mu współtworzenie perypetii Mrocznego Rycerza (zob. „Batman: Mroczne odbicie”), dał się poznać jako autor z ambicjami do innowacji zastanych wątków i motywów. Owa skłonność do wywracania do góry nogami z dawna utwierdzonych schematów najwyraźniej weszła mu w krew, czemu raz za razem dawał on wyraz w trakcie swojej pracy przy miesięczniku „Batman vol.2”. Co prawda nie wszyscy czytelnicy tego tytułu wykazali oczekiwany przez Snydera entuzjazm, trudno jednak odmówić mu wysiłków na rzecz poszukiwania własnej drogi, a tym samym odświeżenia niemiłosiernie eksploatowanej legendy obrońcy Gotham.
Najpełniej dał on temu wyraz na kartach „Ostatecznej rozgrywki”, opowieści, w której naczelny antagonista dziedzica fortuny Wayne’ów zdecydował się, oględnie rzecz ujmując, wyłożyć wszystkie karty na stół i zakończyć ciągnący się latami konflikt z Mrocznym Rycerzem. Ostatnie sekwencje wspomnianego wydania zbiorczego wskazywać mogły, że Joker był bardzo bliski spełnienia swoich zamiarów. Pewne jest, że po bezpardonowym starciu, które okazało się nad wyraz destrukcyjne dla części miejskiej zabudowy, Zamaskowany Krzyżowiec przepadł bez wieści. Co więcej, z dużym prawdopodobieństwem na dobre. Stąd dopiero teraz widać jak wielkim wsparciem dla mieszkańców Gotham był Batman, zwłaszcza że pomimo zneutralizowania zagrożenia ze strony Jokera miejska policja niezmiennie ma ręce pełne roboty. Toteż coraz to nowe dziwolągi spędzają sen z powiek zarówno jej funkcjonariuszom, jak i cywilnym mieszkańcom miasta.
Ekstremalne zagrożenia wymagają ekstremalnych rozwiązań i takie też decyduje się zastosować (rzecz jasna w porozumieniu z policją i władzami stanowymi) Geri Powers, na co dzień dyrektor naczelna Powers International, korporacji, która niewiele wcześniej wchłonęła przedsiębiorstwo Wayne’a. Jako że wbrew zawodzeniu osobników pokroju Harveya Bullocka Batman okazał się czynnikiem niezbędnym dla zachowania względnego bezpieczeństwa Gotham, stanowcza pani dyrektor finansuje projekt, za którego sprawą Mroczny Rycerz znów wraca do gry. Tym razem w tej roli odnajduje się skądinąd znany James Gordon, który brak treningu i wszechstronnych umiejętności Bruce’a Wayne’a stara się kompensować skonstruowaną przez specjalistów Powers International ultranowoczesną zbroją. Wyzwania przed nim niemałe, bo oprócz dobrze znanych aspirantów do rangi liderów miejscowego półświatka (w tej roli wielokrotnie notowany Oswald Chesterfield Cobblepot) daje o sobie znać zupełnie nowe indywiduum w osobie niejakiego Pana Blooma. To właśnie rzeczony posługujący się osobliwą odmianą biotechnologii może okazać się dla debiutującego w nowej roli Gordona najbardziej problematycznym wyzwaniem.
Jakby na przekór utyskiwaniom anglojęzycznych recenzentów przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa „Waga superciężka” okazuje się nadspodziewanie udaną produkcją. Pomimo kontrowersji w kontekście projektu „króliczej” zbroi nie tak już Mrocznego Rycerza tego typu odmianę od standardów przypisanych „batmanicznym” seriom wypada uznać za ożywczą. Zrozumiałe jest, że fani postaci Bruce’a Wayne’a mogą odczuwać rozczarowanie, ale także i on ma w tej opowieści do odegrania istotną, choć nieco inną niż zazwyczaj rolę. Tego typu strategia scenopisarska z jednej strony pozwala autorowi wyjść poza zastane rozwiązania fabularne, z drugiej zaś ma szansę zaintrygować czytelnika niespotykanymi dotąd w dziejach tej marki konceptami. Niby Wayne był już kilkukrotnie wyręczany w swoich obowiązkach (vide publikowany również u nas „Knightquest”), jak dotąd rola ta nie przypadła jednak z pozoru niezbyt predestynowanemu ku temu komisarzowi Gordonowi. To zaś oznacza zupełnie odmienną metodykę działań niż w przypadku „jedynego prawdziwego” Batmana, chociażby ze względu na skłonność Gordona do operowania w granicach prawa stanowionego. Zresztą już tylko zasadnicze założenie wpisane w aktywność sankcjonowanego przez władzę obrońcy Gotham to ciekawy motyw sam w sobie. Szczególnie interesująco jawi się wspominany Pan Bloom.
Greg Capullo oraz wspomagający go plastycy zachowują wysoką jakość swoich możliwości warsztatowych prezentowanych we wcześniejszych odsłonach cyklu. Ów mariaż groteski ze skrupulatnym ujmowaniem wybranych elementów świata przedstawionego (w tym zwłaszcza zaawansowanych technologii) nadal ma pełne szanse, by wywierać na czytelnikach korzystne wrażenie do tego bez silenia się na naśladownictwo trendów w przereklamowanych seriach typu „Saga”. Natomiast dyskusyjny wydawać się może projekt zbroi użytkowanej przez Gordona, wyzbytej stosownej dozy mroku i tym samym w większym stopniu wzbudzającej skojarzenia z produkcjami anime niż mitologią Mrocznego Rycerza. Dotyczy to zresztą także nowej wersji Batmobilu, bliższej koncepcji pojazdu Świętego w Pancerzu z serii „SEX” niż typowym wyobrażeniom o służbowej bryce Zamaskowanego Krzyżowca.
Elementem urozmaicającym warstwę plastyczną niniejszego albumu jest ponadto udział w tym przedsięwzięciu Marka Simpsona znanego szerzej jako Jock. Wsławiony rozrysowaniem m.in. entuzjastycznie przyjętej miniserii „Green Arrow: Year One” należy do grona bodajże najbardziej rozpoznawalnych plastyków angażowanych obecnie przez DC Comics. Można wręcz zaryzykować określenie rzeczonego mianem twórcy awangardyzującego (rzecz jasna w proporcjach stosownych dla konwencji superbohaterskiej) ze względu na swoiście „szarpany” sposób prowadzenia kreski i dystansowanie się od choćby śladowych znamion idealizacji. Jock miał już zresztą sposobność współpracować ze Snyderem, czego efektem było wzmiankowane wyżej (i na ogół wysoko oceniane) „Mroczne odbicie”. Ów retrospektywny epizod to dobra okazja nie tylko do podziwiania tylko z pozoru nonszalanckiej ekspresji Jocka, ale też chwilowy powrót Bruce’a w roli Mrocznego Rycerza.
Pomimo nie zawsze pozytywnych opinii napływających od naszych „braci w pasji” zza Atlantyku warto dać tej propozycji wydawniczej szansę. Siłą rzeczy „Waga superciężka” różni się od typowych przypadków Batmana. Niemniej przy odrobinie dobrej woli ze strony jej ewentualnych odbiorców okazać się może zajmującą i zarazem satysfakcjonującą lekturą. Tym bardziej że Snyder, który zwykł miewać problemy z odpowiednim komponowaniem rozpisywanych przezeń fabuł (m.in. spartaczone z tego powodu „Przebudzenie” oraz „Miasto Sów”), w tym akurat przypadku nie zawiódł i podarował swoim czytelnikom intrygującą i całkiem dobrze rokującą historię.
Tytuł: „Batman" tom 8: „Waga superciężka”
- Tytuł oryginału: „Batman Volume 8: Superheavy”
- Scenariusz: Scott Snyder
- Szkic: Greg Capullo, Jock
- Tusz: Danny K. Miki
- Kolory: FCO Plascencia, Lee Loughridge
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca wersji oryginalnej: DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 13 września 2016 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 11 marca 2017 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 17 x 26 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 156
- Cena: 75 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w miesięczniku „Batman vol.2” nr 41-45 (sierpień-grudzień 2015) oraz „DC SneakPeek: Batman” nr 1 (maj 2015).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus