„Saga" tom 6 - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 18-03-2017 12:58 ()


Nic nie wskazuje jeszcze na to, żeby kosmiczne dzieje rodziny Marko i Alany zbliżały się ku końcowi. I dobrze, bo w tej nieskończoności zawiera się poniekąd właśnie urok „Sagi”! Choć przyznać trzeba, że magia opowieści może okazać się dla niektórych nieco słabsza niż na początku historii. Wszystko dlatego, że jako czytelnicy zdążyliśmy już poznać schemat, dobrze znaną drogę, którą dla swoich bohaterów przygotował Brian K. Vaughan. Amerykanin potrafi jednak opowiadać – to niezaprzeczalne. Nawet jeśli zwroty akcji nie zaskakują już tak bardzo, jak miało to na początku, to nie da się ukryć, że komiks wywołuje emocjonalne zaangażowanie. Wszak rodzicielskie dylematy przedstawione są na tle galaktycznej wojny.

Vaughan roztacza przed nami galaktykę pełną pomysłów. Marko i Alana będą mieli wreszcie okazję do tego, aby działać wspólnie w słusznej sprawie, czyli sprowadzić do domu swoją córeczkę. Coraz częściej do głosu dochodzi zresztą również sama Hazel. Małoletnia bohaterka dopiero wykształca swoją osobowość, jednak proces dojrzewania sam w sobie jest czymś interesującym. A przecież jest ona owocem zakazanego związku.

W szóstym tomie „Sagi” stosunkowo sporo przestrzeni poświęcono właśnie kwestii wychowania i życia w społecznych mikrostrukturach – rodzinie, ale też... szkole. Istotna jest tutaj nauczycielka Hazel. Nie znaczy to wcale, że w tej części zbiorczych zeszytówek brakuje akcji, wszak na tropie międzygalaktycznej afery jest dwójka dziennikarzy, którzy – pech chciał – trafili jednak w dosyć niebezpieczne miejsce związane z wyjątkowo charakternym jegomościem. Swoją obecność w fabule udanie zaakcentował również Uparty. Postać łowcy nagród owładnięta jest z jednej strony chęcią zemsty na księciu Robocie IV, a z drugiej strony kierowany jest przez demoniczne podszeptywanie swojej dawnej ukochanej, która żyje – owszem – tylko że wyłącznie w podświadomości rzeczonego.

Jak zawsze udanie wypadają prace Fiony Staples, która z pewnością przyzwyczaiła się już do tej rodzinnej sagi. Autorka kreśli bardzo zajmujące wizerunki konkretnych postaci, szczególną uwagę przykłada zaś do emocji na twarzach bohaterów, a mniej miejsca poświęcając na scenograficzne zdobienia. Styl to znany i – nie ma co ukrywać – całkiem udany.

Jako rzekło się na początku – Vaughan potrafi opowiadać. Sugestywnie prowadzić historię. Tyle tylko, że... trudno powiedzieć, dokąd tak naprawdę ona zmierza. Rodzice Hazel raz się oddalają, raz się godzą. Książę robot dojrzewa do rodzicielstwa. Uparty targany jest chorobliwymi wizjami, pamiętając o swojej dawnej miłości. Śmiech przez łzy, małe szczęścia i tragedie. Jeśli miałbym wskazać jakiś problem szóstego albumu, to byłby to po prostu... brak wyrazistości. Jednak fani „Sagi” z pewnością docenią magię opowieści. A tej mimo wszystko w komiksie Vaughana i Staples nie brakuje.  

Tytuł: „Saga" tom 6

  • Scenariusz: Brian K. Vaughan
  • Rysunki: Fiona Staples
  • Przekład z języka angielskiego: Jacek Drewnowski
  • Wydawnictwo: Mucha Comics
  • Wydawca oryginału: Image Comics
  • Liczba stron: 152
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • ISBN 978-83-61319-83-2
  • Cena: 59 zł

  Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

 

Galeria


comments powered by Disqus