„Zbigniew Kasprzak: Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” - recenzja
Dodane: 28-09-2020 21:23 ()
W ramach nieformalnej linii wydawniczej Klasyka Polskiego Komiksu doczekaliśmy się prezentacji prac m.in. Janusza Christy („Gucek i Roch”), Andrzeja Olafa Nowakowskiego („Doman”), Waldemara Andrzejewskiego („Wehikuł Czasu i inne opowieści”), a także licznego grona twórców niegdyś udzielających się na łamach legendarnego „Relaxu”. Brakowało natomiast analogicznej publikacji przybliżającej dokonania Zbigniewa Kasprzaka z okresu jego współpracy m.in. z wydawnictwem Sport i Turystyka.
Tymczasem twórczość rzecznego znalazła się w orbicie zainteresowań decydentów Klubu Świata Komiksu niemal od momentu zaistnienia tej inicjatywy. Dość wspomnieć, że jednym z najlepiej odebranych hitów magazynu, na którego bazie wyrosło owo przedsięwzięcie, okazała się „Planeta czarów”, szósty album serii „Yans”, a zarazem pierwszy w całości rozrysowany przez rzeczonego autora („Świat Komiksu” nr 7-8/1998). Z kolei 27 kwietnia 2001 r. w jednym z warszawskich salonów Empik „Kas” wykonał szereg wrysów w albumach jego autorstwa dla tłumnie zgromadzonych fanów (notabene wśród nich znalazł się także piszący te słowa). Kolejne odsłony „Yansa” pomimo mankamentów warstwy fabularnej znajdywały liczne grono nabywców, a i realizacje takie jak „Spadająca Gwiazda. Marilyn Monroe” czy „Halloween Blues” również doczekały się czytelniczej aprobaty. Kolejne prace krakowskiego artysty są przez polski oddział Egmontu sukcesywnie publikowane (m.in. osadzony w okresie wojny trzydziestoletniej album „Bez twarzy”) i stąd można pokusić się o graniczące z pewnością przypuszczenie, że ta okoliczność nie ulegnie zmianie. Natomiast znacząca zmiana nastąpiła w kontekście wzmiankowanej luki, którą był brak współczesnej edycji dawnych i być może przez cześć młodszych wiekiem czytelników zupełnie nieznanych komiksów w wykonaniu tego autora. Przejawem tego jest oczywiście niniejszy, obszerny zbiór zawierający realizacje utrzymane w poetyce opowieści fantastycznych.
Na początku otrzymujemy zatem dwuczęściową fabułę, która „użyczyła” tytułu dla całości tego albumu. „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” (bo o tej opowieści rzecz jasna mowa) w swoim czasie wpisała się w zapamiętale promowane także na polskim gruncie teorie paleoastronautyczne. Kto bowiem spośród Szanownych Czytelników ma w pamięci lata osiemdziesiąte, tego zapewne szczególnie mocno przekonywać nie trzeba, że był to czas, gdy w różnego typu audycjach i programach (m.in. emitowanym w czwartki „Kwancie”) koncepcja ingerencji istot pozaziemskich w początki i rozwój ludzkości stanowiła jeden z najczęściej poruszanych problemów. Podobnie zresztą rzecz się miała w przypadku publikacji takich jak m.in. „My z Kosmosu” oraz „O tych, co z Kosmosu” Arnolda Mostowicza, które znalazły swój przejaw także w przestrzeni komiksowego medium (zrealizowana przez wspomnianego wspólnie z Bogusławem Polchem „Ekspedycja”). Przyczyna tego stanu rzeczy nie wymaga komentarza. Pewne jest natomiast, że ów na swój sposób nośny motyw, w wykonaniu zdolnych twórców miał znaczne szanse, by angażować uwagę spragnionego interesujących fabuł czytelnika. I z taką też opowieścią mamy do czynienia na przykładzie „Bogów z gwiazdozbioru Aquariusa”, której nieznany niestety z imienia i nazwiska scenarzysta (scenarzystka?) uczynił bohaterami załogę statku kosmicznego przemieszczającego się pomiędzy systemami planetarnymi wspomnianej konstelacji. W efekcie zaburzeń zaistniałych w strumieniu nadprzestrzeni Alyx, Lou, Ent i Ord zmuszeni są przymusowo lądować na trzeciej planecie Układu Słonecznego. Tymczasem mieszkańcy Ziemi sprzed 6500 lat (bo właśnie wówczas rozgrywa się ta historia) wciąż pozostają na wczesnym etapie rozwoju społecznego, w większości funkcjonując w obrębie pasterskich wspólnot. Przybysze z odległego świata decydują się wspomóc jedną z nich, co z czasem doprowadzi do wykształcenia zaczątków cywilizacji sumeryjskiej. Tym sposobem potencjalni czytelnicy będą mieli okazję przyjrzeć się jej rozwojowi pod wpływem oddziaływania kosmitów, a także poczynaniom Gilgamesza (a właściwie Bilgamesza), unieśmiertelnionego w sławnym eposie.
Siłą rzeczy w niniejszym tomie nie mogło zabraknąć także drugiej dylogii science fiction, do której zaistnienia przyczynił się Zbigniew Kasprzak. Mowa tu o „Gościu z Kosmosu” i „Zbuntowanej”, historii rozgrywającej się w latach 70. XXI wieku. Kierowana prawdopodobnie przez światowy rząd ludzkość, wolna od antagonizmów, a przy tym dysponująca zaawansowaną techniką, oczekuje dotarcia do Ziemi obiektu, który być może jest w rzeczywistości sondą obcej cywilizacji. Wieść o ewentualnym sztucznym pochodzeniu kosmicznego „wędrowca” rychło przedostaje się do mediów, wzbudzając wśród opinii publicznej mieszane odczucia. Rozwój wypadków sprawia, że oczekiwany „gość” ląduje na dnie jednego z rowów oceanicznych, a do jego wydobycia niezbędną będzie użycie automatycznej łodzi podwodnej. W tym właśnie momencie opowieści na jej „scenę” wkracza drugi z najważniejszych jej protagonistów (pierwszym był astronom profesor Kent), tj. pracownik Sekcji Badań Podwodnych Instytutu Geologii Międzyplanetarnej w osobie Roberta Korda.
Kolejne dwie, iście epickie opowieści zebrane w tym tomie, opublikowano pierwotnie w ramach znakomicie zapowiadającej się serii „Hipotezy”, podobnie jak „Bogowie…”, także ukazującej alternatywne wersje rozwoju cywilizacji. Tym jednak razem bez udziału kosmitów, a w oparciu o tradycję zawartą w dwóch dialogach platońskich – „Timajos” i „Kritias”. Chodzi oczywiście o mityczną Atlantydę, za sprawą scenarzystki Wiesławy Wierzchowskiej i oczywiście Zbigniewa Kasprzaka, zaprezentowanej w aż dwóch odmiennych interpretacjach. Toteż w pierwszej odsłonie „Zagłady Atlantydy” mamy do czynienia z wizualizacją wersji greckiego archeologa Spyridona Marinatosa, według którego Platon inspirował się przekazami dotyczącymi wyspy Santoryn, w dużej mierze zniszczonej w efekcie erupcji tamtejszego wulkanu ok. 1450 r. p.n.e. Uznawane za największą naturalną katastrofę starożytności wydarzenie (odgłos wybuchu prawdopodobnie dotarł aż do obszarów współczesnej Polski) faktycznie doprowadziło do załamania dotąd prężnie funkcjonującej cywilizacji minojskiej i to właśnie odtworzona m.in. przez Arthura Evansa kultura materialna mieszkańców m.in. Krety posłużyła za wzorzec dla świata kreowanego pierwszej z wymienionych opowieści. W drugiej natomiast nawiązującej do koncepcji, w myśl której Atlantyda znajdować się miała na zachód od tzw. Słupów Heraklesa (tj. Cieśniny Gibraltarskiej), autorski duet przybliżył okoliczności zagłady zlokalizowanej na Atlantyku wielkiej wyspy, centrum rozległego imperium, powstałego za sprawą kolonizacji m.in. Doliny Nilu, jak również Jukatanu i Płaskowyżu Meksykańskiego.
Całość dopełniono krótszymi formami, spośród których autorski „Regenerit” (Kasprzak odpowiadał także za scenariusz tej nowelki) prawdopodobnie powstał jeszcze na potrzeby magazynu „Relax”. Z kolei powstały według scenariusza Andrzeja Krzepkowskiego (przedwcześnie zmarłego autora takich powieści science fiction jak „Śpiew kryształu” oraz „Z nieba i ognia, z nieba i mgły”) „Człowiek bez twarzy” okazał się całkiem dobrze odebranym „zastępnikiem” przygód Funky’ego Kovala (w którym notabene „Szalony Pilot” na moment i niejako per procura się pojawia) na łamach miesięcznika „Fantastyka” w momencie, gdy po zakończeniu pierwszego albumu (z czasem znanego jako „Bez oddechu”) trio Parowski/Rodek/Polch pracowali nad kontynuacją swojego najważniejszego dzieła. Także „Eksponat AX” (według scenariusza Tadeusza Markowskiego od cenionej w swoim czasie powieści „Umrzeć, by nie zginąć”) zaistniał we wzmiankowanym periodyku (a równolegle w antologii „Ogień nad tajgą”). Do tego już w jego pierwszym numerze, czyli jeszcze przed debiutem Funky’ego. Na uwagę zasługuje ponadto obszerna galeria zawierająca liczne szkice i projekty do zawartych tu komiksów oraz dotąd nieprezentowane plansze kulminacyjnej sceny pierwszej odsłony „Zagłady Atlantydy”.
Nie słodząc przesadnie głównemu bohaterowi tej antologii, w swojej roli sprawdził się on wręcz wyśmienicie. Pełne panowanie nad warsztatem, rozmach, bogactwo detalu, swobodne operowanie w ramach różnorodnych światów przedstawionych, mistrzowskie wręcz wykorzystanie dostępnej ikonografii (jak w przypadku odtworzenia wnętrz minojskich pałaców), przekonujące projekty różnego typu konstrukcji – tę „litanię” pochlebstw (do tego w pełni zasłużonych) można by ciągnąć jeszcze długo. Tym bardziej że w odróżnieniu od również przecież znakomitego Jerzego Wróblewskiego, nie w pełni odnajdującego się w uwarunkowaniach science fiction (vide zamieszczona w drugiej „zbiorówce” „Relaxu” „Vahanara”) Zbigniew Kasprzak także w tej formule proponował wyjątkowo udane rozwiązania. Widać to zwłaszcza w dylogii „Gość z Kosmosu”/„Zbuntowana”, której ramy rzeczywistości kreowanej są spójne i przekonujące. Do tego pomimo upływu przeszło trzech dekad od ich pierwodruku! To właśnie dzięki przekonującej wizji krakowskiego artysty zyskują także warstwa fabularna rozrysowywanych przezeń opowieści, w mniemaniu co poniektórych (w tym m.in. Adama Ruska, autora wstępu oraz szkicu biograficznego Zbigniewa Kasprzaka) „przegadana”. Tymczasem ową dylogię (a przy okazji także bardziej stonowanych pod tym względem „Bogów…”) chłonie się niczym klasyczne opowiadania science fiction z okresu Srebrnej Ery tego gatunku czy powieści Bohdana Peteckiego (m.in. „Strefy zerowe”). Stąd można zatem polemizować czy aby na pewno preferowana obecnie formuła komiksowej narracji (tj. ograniczenie słowa na rzecz obrazu) jest faktycznie uzasadniona. Zdecydowanie swobodniejsza formuła zaproponowana w „Człowieku bez twarzy” wykazała, że mistrz Zbigniew z powodzeniem odnalazł się także w konwencji humorystycznej.
Osobną kwestią jest jakość reprodukcji zebranego materiału. Tym bardziej że większość oryginalnych plansz przepadła (podobnie jak gotowy do publikacji album „Zagadka Trójkąta Bermudzkiego”) w toku zmian przełomu lat 80. i 90. oraz przejmowania Sportu i Turystyki przez rodzinę Czarzastych (obecnie wydawnictwo Muza). Pojawiają się bowiem głosy krytyczne zarówno co do jakości wykonanych skanów, jak i ich niewystarczającego ponoć oczyszczenia oraz niepotrzebnego zwiększenia formatu. Nie wnikając w ocenę takiego, a nie innego odbioru piszący te słowa może jedynie zachęcić do osobistej oceny domniemanych mankamentów tej edycji osobiście. Tym bardziej że tego typu antologia Zbigniewowi Kasprzakowi najzwyczajniej się należała. A co więcej w planach polskiego oddziału Egmontu jest już kolejna „zbiorówka” tegoż autora. Tym razem będzie ona zawierać wykonane przezeń komiksy historyczne, wśród których nie zabraknie perypetii uczestników odkryć geograficznych epoki nowożytnej (m.in. Krzysztofa Kolumba), krótkich form publikowanych w efemerycznym magazynie „Arsenał Polski”, jak również znakomitych kompozycji batalistycznych zdobiących niegdyś gry planszowe wydawnictwa Dragon (np. „Kreta 1941” oraz „Ardeny 1944”). Uczta dla koneserów klasyki polskiego (a także po prostu dobrego) komiksu w wykonaniu „Kasa” doczeka się zatem swoich poprawin.
Tytuł: „Zbigniew Kasprzak: Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa”
- Scenariusz: Wiesława Wierzchowska, Andrzej Krzepkowski, Tadeusz Markowski, Zbigniew Kasprzak
- Rysunki: Zbigniew Kasprzak
- Skanowanie pierwodruków i opracowanie graficzne: Jarosław Składanek
- Wstęp i szkic biograficzny: Adam Rusek
- Wydawca: Egmont Polska
- Data publikacji: 16 września 2020 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 21 x 29 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 264
- Cena: 119,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w osobnych albumach: „Bogowie z gwiazdozbioru Aquariusa” cz. 1 (1985) i 2 (1987), „Gość z Kosmosu” (1986), „Zbuntowana” (1986), oraz „Hipotezy: Zagłada Atlantydy cz. 1 (1986) i 2 (1988), a także w miesięczniku „Fantastyka” („Człowiek bez twarzy” – nr 5-10/1984, „Eksponat AX”- nr 1/1982) oraz antologii „Ogień nad Tajgą” („Regenerit”, „Eksponat AX”- 1982).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus