„Promethea” księga trzecia - recenzja
Dodane: 25-07-2020 22:35 ()
Od czasu rozstania z DC Comics (tj. od roku 1988) Alan Moore co prawda nie próżnował (vide rozpoczęcie przezeń pracy nad „Prosto z piekła”). Znać jednak było, że pomimo reinterpretowania komiksowych osobowości powstałych za sprawą inicjatywy Roba Liefelda (czy może trafniej: doprowadzenia ich do stanu czytelniczej użyteczności), brakowało mu szerszej „przestrzeni” rozwojowej, na wzór tego, co planował on uczynić ze „Strażnikami” (niezrealizowana miniseria z udziałem Gwardzistów).
Jak jednak wiadomo, burzliwe pożegnanie ze wspomnianym wydawcą uniemożliwiło rozwój wspomnianej marki (a przynajmniej do roku 2012, gdy rozpoczęto publikacje linii tytułów „Strażnicy-Początek”). Sam zaś „Czarownik z Northampton” wyruszył na swoistą tułaczkę po mniej lub bardziej żywotnych przedsięwzięciach komiksowych. Czas pokazał, że dopiero u schyłku lat 90. odnalazł on dla siebie stosowne miejsce. Stąd to właśnie wówczas jego talent i zaangażowanie znalazło ujście godne dotąd najbardziej cenionych prac rzeczonego powstałych w toku poprzedniej dekady (m.in. „V jak Vendetta”). O zasadności tej opinii przekonać się mogli także polscy czytelnicy dzięki lekturze wybranych tytułów spod szyldu America’s Best Comics (oryginalnie publikowanych w ramach oferty studia WildStorm). I przyznać trzeba, że zarówno „Liga Niezwykłych Dżentelmenów”, jak i „Top 10” także u nas spotkały się z dużym uznaniem. Nie da się jednak ukryć, że brakowało dwóch bardzo ważnych realizacji z tego okresu twórczości Moore’a – „Toma Stronga” i „Promethei”. Szczęśliwie druga z nich doczekała się właśnie swojej pełnej polskiej edycji.
Tak jak już wspominano w refleksach na temat dwóch poprzednich zbiorów epopei o swoistej personifikacji opowieści, także tutaj wspomniany autor dał upust swojej fascynacji okultyzmem. Toteż uświadomiona co do swego przeznaczenia Sophie Bangs (tj. aktualny „nośnik” dla esencji Promethei) to de facto ucieleśnienie wyobrażenia akolitów tej eklektycznej doktryny o pierwiastku żeńskim, jego wieloznaczności i interpretacji w myśl konceptów apokaliptycznego nurtu nauk tajemnych. Dość wspomnieć, że obok zafiksowania gnostyków na punkcie uzyskania boskiej natury poprzez domniemaną duchową iluminację także oczekiwanie unicestwienia obecnej formuły egzystencji stanowi jeden z kluczowych wątków okultystycznej „historiozofii”. Ku temu zresztą zmierzać miały poczynania – nazwijmy to umownie – mistrza duchowego Moore’a w osobie Aleistera Crowleya, oszalałego entuzjasty sprowadzenia na świat antychrysta (o czym więcej na stronicach „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów: Stulecie”). Rzecz jasna „skwarodzieje” lubujący się w bazgraniu pentagramów oraz imponowaniu zblazowanej gawiedzi tandetnymi pierścieniami dopisują do owej wizji faktycznej zagłady eufemistyczne interpretacje o domniemanym podźwignięciu się ludzkości ku wyższym poziomom świadomości.
Tym tropem podążył także Alan Moore, który poprzez dokonanie osobliwej inwersji znaczeniowej nie tylko usiłował „ocieplić” wizję ostatecznego kataklizmu (oczywiście określając ów proces mianem „wyniesienia świadomości na wyższy plan egzystencjalny”), ale też oryginalnie poczynił on sobie z koncepcją tzw. szczęśliwych zakończeń. Abstrahując bowiem od zasadniczego założenia tego utworu, można go uznać także za swoisty „crossover” konkludujący jakże owocne dzieje uniwersum America’s Best Comics. Toteż sposób prowadzenia opowieści nie zawodzi i jak to u Moore’a na ogół bywa gęsto w niej od odniesień zarówno do zasobów znaczeniowych okultyzmu, jak i kultury popularnej. Przy czym pomimo licznej obsady i znacznej rozpiętości tego albumu o poczuciu znużenia nie może być mowy. Ogólnie w trakcie lektury zarówno „Promethei” czy jakościowo porównywalnej serii „Planetary” (od względnie niedawna nareszcie także w polskiej edycji) trudno opędzić się od poczucia, że gdy u schyłku drugiej połowy lat 90. dało się zauważyć początek zmierzchu linii wydawniczej Vertigo to właśnie część tytułów realizowanych w ramach studia WildStorm wyniosła komiksową jakość ku wyżynom niespotykanym od czasów „Sagi o Potworze z Bagien” nomen omen Alana Moore’a, „Doom Patrol” Granta Morrisona i „Sandmana” Neila Gaimana.
Raz jeszcze pokaz kunsztu swojego talentu i warsztatowych możliwości dał James H. Williams III. A przyznać trzeba, że już na etapie obu wcześniejszych zbiorów bardzo wysoko zawiesił on sam sobie poprzeczkę. Modulując stylistykę w zależności od specyfiki epizodu czy wręcz wybranego wątku, czyni to z pełną swobodą i wyczuciem nastrojowości danej sceny. Nierzadko udatnie „cytuje” klasyczne motywy (vide okładka epizodu dwudziestego siódmego parafrazująca ilustrację znaną z albumu „Superman vs. The Amazing Spider-Man: The Battle of the Century”) tudzież imituje manierę dawnych mistrzów (wieńcząca zbiór historyjka „Mała Margie w Magicznej Krainie Mgieł” stylizowana na „Małego Nemo w Krainie Snów” Winsora McCaya). W sposób szczególny zabłysnął on, ilustrując ostatnią odsłonę serii stanowiącą de facto dwie rozległe, pełne symboli kompozycje dodane zresztą do tegoż albumu w formie quasi-plakatu. Krótko pisząc, mistrzostwo w każdym calu.
Kolejna luka w prezentacji polskim czytelnikom dorobku „Czarownika z Northampton” została uzupełniona. Ta okoliczność tym bardziej cieszy, że „Promethea” (przynajmniej w przekonaniu piszącego te słowa) to ścisła czołówka w tym wysublimowanym przecież zestawie. Nie pozostaje zatem nic innego jak wypatrywać kolejnej ważnej pozycji cenionej przez wielbicieli America’s Best Comics (i ogólnie znakomitych komiksów), czyli rzecz jasna perypetii Toma Stronga. Tym bardziej że zaistniały w niniejszym albumie gościnny występ tej postaci wypadł bardzo zachęcająco.
Tytuł: „Promethea” księga trzecia
- Tytuł oryginału: „Absolute Promethea Book Three”
- Scenariusz i wstęp: Alan Moore
- Szkic: J. H. Williams III
- Tusz: Mick Gray, J. H. Williams III
- Kolory: Jeremy Cox, Jose Villarrubia
- Loga i projekty oryginalnych okładek: Todd Klein
- Przedmowa: Eric Shanower
- Tłumaczenie z języka angielskiego: Paulina Braiter
- Wydawca wersji oryginalnej (w tej edycji): DC Comics
- Wydawca wersji polskiej: Egmont Polska
- Data publikacji wersji oryginalnej: 20 grudnia 2011 r.
- Data publikacji wersji polskiej: 15 lipca 2020 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 17,5 x 26,5 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 300
- Cena: 99,99 zł
Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w serii „Promethea” nr 24-32 (luty 2003-kwietnia 2005 r.).
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus